Przeterminowane produkty, tańsze zamienniki, czy "okrojone" porcje. Takim jedzeniem, jak wynika z kontroli Inspekcji Handlowej, wcale nie tak rzadko karmieni są pacjenci i uczniowie w Polsce. Czy elblążanie mają również powody do obaw? - Owszem niejedno się słyszy o tzw. szpitalnym jedzeniu, ale kontrole przeprowadzane przez nas w ubiegłych latach nigdy nie wykazały żadnych uchybień. Tegoroczne dopiero mamy w planach - mówi Mariusz Mączka, zastępca dyrektora elbląskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Olsztynie.
Szpitalne jedzenie to temat, który doczekał się już wielu publikacji, a nawet własnego profilu na Facebooku. Większość osób na nie narzeka, głównie na zbyt małe porcje. Okazuje się jednak, że wcale nie lepiej jadają uczniowie, a szkolnemu menu również warto się przyjrzeć. Zrobiła tak Inspekcja Handlowa i sprawdziła 83 firmy cateringowe, które przygotowują posiłki dla blisko 300 szpitali, szkół, domów dziecka, sanatoriów.
Kontrolerzy wykryli nieprawidłowości u ponad 70 proc. przedsiębiorców.
Wyniki nie są dobre. Najbardziej rażące nieprawidłowości to brak informacji o alergenach, stosowanie tańszych składników, używanie przeterminowanej żywności, niehigieniczne warunki przechowywania jedzenia, zaniżane porcje oraz niezgodność jadłospisu z umowami, które firmy cateringowe zawarły ze szkołami, szpitalami lub innymi instytucjami, podaje Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji. Przykładowo. Zgodnie z jadłospisem posiłek dla dzieci miał zawierać m.in. masło, kakao i sałatkę owocową z jogurtem naturalnym. Zamiast tego maluchy ze żłobka dostały: miks tłuszczowy, napój kakaowy typu instant i produkt jogurtopodobny.
Niepokojącym ustaleniem kontroli jest to, że firmy cateringowe bardzo często nie wywiązywały się z umów podpisywanych z placówkami. Dostarczały na przykład produkty seropodobne, a nie ser, produkty masłopodobne, a nie masło i w efekcie pacjenci czy uczniowie otrzymywali produkty tańsze. Z jednej strony tych zmian samodzielnie dokonywały firmy cateringowe, a z drugiej strony zauważyliśmy, że podmioty prowadzące szkoły, szpitale czy zakłady opieki społecznej zaniedbywały swoje obowiązki nadzoru nad tymi firmami. Sprawdziliśmy też ponad 700 partii żywności pod względem jej przeterminowania. Tutaj nieprawidłowości było mniej, bo 6 procent, ale zdarzały się przeterminowania twarogu śmietankowego o 6 dni, mięsa drobiowego o 11 dni, kaszy manny o 35 dni czy też przypraw o blisko pół roku
- mówi Dariusz Łomowski z Departamentu Inspekcji Handlowej UOKiK.
Przedsiębiorcy już w czasie kontroli uzupełniali brakujące informacje w jadłospisach, wycofywali przeterminowane produkty i usuwali inne nieprawidłowości. Inspekcja Handlowa nałożyła na winnych kary i mandaty – w sumie ok. 28 tys. zł, cztery postępowania jeszcze się toczą. Skierowała też dwa wnioski do sądu o ukaranie za wykroczenia.
O to, jak pod względem jedzenia serwowanego w szpitalach i szkołach, sytuacja wygląda w Elblągu, zapytaliśmy elbląską delegaturę WIIH. Okazuje się, że elblążanie nie mają powodów do zmartwień.
Podobne kontrole, w wybranych placówkach, przeprowadzimy jeszcze w tym kwartale. Skontrolujemy zakłady gastronomiczne dostarczające jedzenie do szpitali, domów dziecka, szkół i innych jednostek finansowanych ze środków publicznych. Oczywiście słyszy się różne informacje na przykład na temat szpitalnego jedzenia, ale podczas kontroli przeprowadzany w ubiegłych latach w Elblągu nie stwierdziliśmy żadnych uchybień, czy nieprawidłowości
- zapewnia Mariusz Mączka, zastępca dyrektora elbląskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Olsztynie.
Mamy świadomość tego, że szpitalne jedzenie nie ma renomy. My jednak musimy dbać o to, aby każdy pacjent dostawał pożywienie odpowiednie dla niego, menu jest ustalane indywidualnie, w zależności od stanu pacjenta, choroby, na którą jest leczony. Owszem zdarza się, że pacjenci narzekają. Głównie jednak chodzi o smak, zapach, a to jak wiadomo jest indywidualną kwestią. Nikt natomiast nie kwestionuje świeżości produktów, czy też ich jakości
- mówi Anna Kowalska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.
"uczniom i pacjentom" oraz przedszkolom ...
Chcielibyśmy jeść tanio i dobrze ? Chociaż moje doświadczenie z kuchnią nie wykracza poza przygotowanie kawy i herbaty, to jednak mam spore wątpliwości czy tanio i dobrze można ze sobą pogodzić ? Nie bez winy są również w tym momencie osoby, kiedyś w takich placówkach byli nimi intendenci żywnościowi, odpowiedzialne za podpisywanie umów z firmami cateringowymi i sprawowanie kontroli nad żywnością dostarczaną przez nie do obsługiwanych placówek. Jednak przyglądając się problemowi z tej drugiej strony, czyli dyrekcji poszczególnych placówek, ze względu na ograniczenia finansowe wybiera się najtańszych, i tak koło się zamyka.
a jak jest z jakością wyżywienia w więzieniach, czy tam również dają zimne i przeterminowane?
Wystarczy popatrzeć jak wychodzą po pracy Kucharski z przedszkoli, szkół objuczone torbami. A wszyscy się dziwią że porcje okropne. Kradną zamiast dać dzieciom.
Kucharki, nauczycielki ,ich rodziny - podjeżdżają samochodami z trojakami. Uginają się od ciężaru siat.
Zobaczcie co nam sewuja osiedlowe sklepiki.Wedliny wyglądaja za szybami chłodni jak wymiociny.Obslizłe ,wyschniete etc.Codziennie myte lub czyszczone jakimis srodkami.Gdzie sa kontrole PIH.Oczywiscie firmy cateringowe równiez zwłaszcza na imprezach masowych faszerują nas dziadostwem.
Pamiętam jak mama moich kolegów z Dąbka, która była kucharką w Domu Dziecka, wracała każdego dnia z pracy z siatami pełnymi żarcia. Jak po wypłacie z Biedry. Jako ***iarz patrząc na nią zastanawiałem się nad moralnością, ale nie miałem autorytetów, stwierdziłem że to normalne, do czasu. To się dzieje wszędzie. W tej samej placówce Panie mają izolatkę, do której przyjmują ciuszki i zabawki, robią "kwarantannę", przegląd, cenzurę" i te zbyt fajne rzeczy trafiają gdzie indziej.
Mało wiecie ludzie, nie istniejąca już hurtownia spożywcza z Żuławskiej, wywoziła paletami spleśniały ser do elbląskich pizzerii. Największy był syf w Casablance. Z kolei również nieistniejąca hurtownia mięsa, miała dziuplę w której myła spleśniałe i obślizgłe wędliny i pakowała na nowo. Część przedstawicieli czołowych polskich producentów dawała im nowe etykiety. Resztę robili sami na miejscu. Wszystkie te rzeczy może potwierdzić wiele osób, które tam pracowały. Ludzie nawet nie wiecie co jecie...
A nie domytymi barkami wpływa śruta sojowa niby na cele paszowe, a z resztkami cementu i węgla idzie do parówek, którymi objadają się Wasze dzieci :)
Potwierdzam komentarz powyżej na temat nieświeżego sera przekazywanego do pizzerii. Byłem tam kiedyś (B...) i to samo mi w powiedziano w twarz bez żadnej tajemnicy