Charyzmatyczna Maria Peszek wraz ze swoim mistrzowskim zespołem tryumfalnie kontynuuje swoją trasę koncertową z nowym materiałem zawartym na płycie „Jezus Maria Peszek”. Żeby w pełni doświadczyć emocji jakie wyzwala płyta, która w Polsce wywołała burzę trzeba było posłuchać koncertu, który na długo pozostanie w pamięci elbląskich słuchaczy. Maria Peszek zaserwowała wczoraj (22 marca) swoim słuchaczom muzyczną petardę oraz żywiołowy i bezkompromisowy popis swoich muzycznych namiętności. Koncert odbył się w ramach XVII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Słowa ...Czy to jest kochanie?, w Centrum Spotkań Europejskich Światowid w Elblągu.
Marię Peszek można kochać albo nienawidzić, ale nie można pozostać obojętnym. Artystka zaśpiewała podczas wczorajszego koncertu piosenki z najnowszej, trzeciej w karierze płyty – „Jezus Maria Peszek”. Maria to artystka niepokorna, która swoich słuchaczy przyzwyczaiła do kontrowersji; nie śpiewa bowiem o rzeczach gładkich, prostych i przyjemnych. Taka jest też płyta, z której kawałki usłyszała wczoraj elbląska publiczność: traktujące po trosze o Ojczyźnie, miłości, Bogu, a w zasadzie jego braku, narodowych mitach i polskich przywarach, kryzysie, chorobach duszy i macierzyństwie. W przeciwieństwie do jej dwóch poprzednich krążków ten może wydawać się inny – przede wszystkim nie ma tu tekstów mocnych i dosadnych w słowie. A jednak to właśnie ten album wydaje się być najbardziej przejmujący i bezkompromisowy w dotychczasowej karierze Marii.
Przekonali się o tym elbląscy słuchacze, którzy wczoraj, 22 marca, w ramach XVII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Słowa ...Czy to jest kochanie?, wybrali się na koncert artystki. Maria przywitała się z elbląską publicznością kawałkiem „Ludzie psy” – przebojową, chwytliwą, z autoironicznym, przewrotnym tekstem. Artystka wskazując palcem na salę wyjaśniała: "dla was śpiewa śmieciowa królowa", szarżując w niej metaforami: "będziemy smutek łyżkami jeść" i profetycznymi odwołaniami do sytuacji, w której pół Polski śmieje się z jej smutku. Nieprzypadkowo „Ludzie psy” określany jest jako singlowy faworyt na płycie „Jezus Maria Peszek”. Zanim bowiem powstały kawałki na niniejszy krążek Maria Peszek przeszła ciężka depresję, którą leczyła przez kilkanaście miesięcy.
„Jezus Maria Peszek” wyprodukowany został przez samą artystkę. Może właśnie dlatego album serwuje swojemu słuchaczowi tak pokaźną amplitudę napięć: od skrajnej radości, po ekstremalny smutek. Także dzięki tej zasadności Marii Peszek oraz jej zespołowi udało się wczoraj stworzyć na deskach CSE „Światowid” niepowtarzalny klimat muzyczny zbudowany z dźwięków, gry świateł, zabawy głosem i ciałem. Maria Peszek jest już artystką mocno osadzoną w przekazie, który daje swoim słuchaczom. Mogła nawet wskazywać na to jej wczorajsza, niby nonszalancka stylizacja – trampki, dżinsowe, opadające spodnie i zwykły, biały t-shirt, z purpurową plamą pośrodku piersi, która mogła sugerować, pustkę po wyrwanym sercu – wszak wczoraj artystka w kawałku „Pibloktoq” śpiewała: „(…) śni mi się mięso śni mi się krew, chciałabym wyjąć serce spod żeber i połknąć z nim cały mój lęk”. Do jednego z kawałków Peszek ubrała także świetlną, żarząca się na czerwono koronę, która mogła sugerować koronę cierniową; dłonie Maria uwalane miała w czerwonej farbie i przybierała pozy sugerujące ukrzyżowanie. Peszek idzie swoją drogą, dokładnie tak, jak śpiewa w kawałku „Pan nie jest moim pasterzem” – „Sama prowadzę się, Jak chcę, gdzie chcę (…) Sama prowadzę się własną drogą, Zawsze obok” - z całą stanowczością trzymającą się swojej – tylko swojej - wizji i swojego światopoglądu, który komuś może wydawać się kontrowersyjny.
Elbląscy słuchacze mogli też podziwiać wczoraj muzyczny kunszt zespołu Marii Peszek. Zostali uraczeni kawałkiem "Nie ogarniam" trzymającym się na świetnym gitarowym motywie i zmyślnie zaaranżowanym pianinie w zwrotkach. W "Sorry Polsko" usłyszeć było można niebanalny elektryczny riff i ostry wokal wyciszany spokojnym refrenem. Na podobnym motywie zbudowana jest "Szara flaga", której wydźwięk jest nieco bardziej depresyjny.
Peszek znalazła też ciekawy sposób, żeby zaśpiewać o Amy Winehouse – "najsmutniejszej dziewczynie na świecie". Ten kawałek również usłyszeli wczoraj elbląscy fani Marii. Na początku w tekście Peszek zgrzyta i szarpie śpiewając „Amy padlina, Amy ściera ścierwo szmata”, ale pomysł, żeby tekst osadzić wokół nieśmiertelnego koka brytyjskiej wokalistki jest trafiony w samo sedno.
Wczoraj zobaczyliśmy też Marię w antypatriotycznym manifeście "Sorry Polsko", gdzie artystka śpiewa, że lepszy z niej żywy obywatel niż martwy bohater, czy antyreligijnym "Pan nie jest moim pasterzem". Swój światopogląd przedstawiła również w kawałku „Nie wiem, czy chcę”, w którym przejmująco, ale jasno i klarownie śpiewa – bo łatwiej jest śpiewać niż o tym mówić, że „nie wiem czy chcę rozmnażać się nie wiem czy chcę ciąg dalszy swój mieć”.
Żeby jednak nie było zbyt lirycznie Artystka pożegnała się z elbląskimi słuchaczami mocnym w słowie kawałkiem ”Piosenka dla Edka”.
Wczorajszy koncert przejdzie zapewne do historii. Żywiołowe reakcje słuchaczy, emocjonalny odbiór elbląskiej publiczności, wspólne śpiewanie i manifesty dają podpis pod tym, że Maria Peszek wybrała właściwą drogę. A to co robi, nie tylko dla niej, ale dla wielu innych, ma ogromny sens.
Marię Peszek można kochać albo nienawidzić, ale nie można pozostać obojętnym. Artystka zaśpiewała podczas wczorajszego koncertu piosenki z najnowszej, trzeciej w karierze płyty – „Jezus Maria Peszek”. Maria to artystka niepokorna, która swoich słuchaczy przyzwyczaiła do kontrowersji; nie śpiewa bowiem o rzeczach gładkich, prostych i przyjemnych. Taka jest też płyta, z której kawałki usłyszała wczoraj elbląska publiczność: traktujące po trosze o Ojczyźnie, miłości, Bogu, a w zasadzie jego braku, narodowych mitach i polskich przywarach, kryzysie, chorobach duszy i macierzyństwie. W przeciwieństwie do jej dwóch poprzednich krążków ten może wydawać się inny – przede wszystkim nie ma tu tekstów mocnych i dosadnych w słowie. A jednak to właśnie ten album wydaje się być najbardziej przejmujący i bezkompromisowy w dotychczasowej karierze Marii.
Przekonali się o tym elbląscy słuchacze, którzy wczoraj, 22 marca, w ramach XVII Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Słowa ...Czy to jest kochanie?, wybrali się na koncert artystki. Maria przywitała się z elbląską publicznością kawałkiem „Ludzie psy” – przebojową, chwytliwą, z autoironicznym, przewrotnym tekstem. Artystka wskazując palcem na salę wyjaśniała: "dla was śpiewa śmieciowa królowa", szarżując w niej metaforami: "będziemy smutek łyżkami jeść" i profetycznymi odwołaniami do sytuacji, w której pół Polski śmieje się z jej smutku. Nieprzypadkowo „Ludzie psy” określany jest jako singlowy faworyt na płycie „Jezus Maria Peszek”. Zanim bowiem powstały kawałki na niniejszy krążek Maria Peszek przeszła ciężka depresję, którą leczyła przez kilkanaście miesięcy.
„Jezus Maria Peszek” wyprodukowany został przez samą artystkę. Może właśnie dlatego album serwuje swojemu słuchaczowi tak pokaźną amplitudę napięć: od skrajnej radości, po ekstremalny smutek. Także dzięki tej zasadności Marii Peszek oraz jej zespołowi udało się wczoraj stworzyć na deskach CSE „Światowid” niepowtarzalny klimat muzyczny zbudowany z dźwięków, gry świateł, zabawy głosem i ciałem. Maria Peszek jest już artystką mocno osadzoną w przekazie, który daje swoim słuchaczom. Mogła nawet wskazywać na to jej wczorajsza, niby nonszalancka stylizacja – trampki, dżinsowe, opadające spodnie i zwykły, biały t-shirt, z purpurową plamą pośrodku piersi, która mogła sugerować, pustkę po wyrwanym sercu – wszak wczoraj artystka w kawałku „Pibloktoq” śpiewała: „(…) śni mi się mięso śni mi się krew, chciałabym wyjąć serce spod żeber i połknąć z nim cały mój lęk”. Do jednego z kawałków Peszek ubrała także świetlną, żarząca się na czerwono koronę, która mogła sugerować koronę cierniową; dłonie Maria uwalane miała w czerwonej farbie i przybierała pozy sugerujące ukrzyżowanie. Peszek idzie swoją drogą, dokładnie tak, jak śpiewa w kawałku „Pan nie jest moim pasterzem” – „Sama prowadzę się, Jak chcę, gdzie chcę (…) Sama prowadzę się własną drogą, Zawsze obok” - z całą stanowczością trzymającą się swojej – tylko swojej - wizji i swojego światopoglądu, który komuś może wydawać się kontrowersyjny.
Elbląscy słuchacze mogli też podziwiać wczoraj muzyczny kunszt zespołu Marii Peszek. Zostali uraczeni kawałkiem "Nie ogarniam" trzymającym się na świetnym gitarowym motywie i zmyślnie zaaranżowanym pianinie w zwrotkach. W "Sorry Polsko" usłyszeć było można niebanalny elektryczny riff i ostry wokal wyciszany spokojnym refrenem. Na podobnym motywie zbudowana jest "Szara flaga", której wydźwięk jest nieco bardziej depresyjny.
Peszek znalazła też ciekawy sposób, żeby zaśpiewać o Amy Winehouse – "najsmutniejszej dziewczynie na świecie". Ten kawałek również usłyszeli wczoraj elbląscy fani Marii. Na początku w tekście Peszek zgrzyta i szarpie śpiewając „Amy padlina, Amy ściera ścierwo szmata”, ale pomysł, żeby tekst osadzić wokół nieśmiertelnego koka brytyjskiej wokalistki jest trafiony w samo sedno.
Wczoraj zobaczyliśmy też Marię w antypatriotycznym manifeście "Sorry Polsko", gdzie artystka śpiewa, że lepszy z niej żywy obywatel niż martwy bohater, czy antyreligijnym "Pan nie jest moim pasterzem". Swój światopogląd przedstawiła również w kawałku „Nie wiem, czy chcę”, w którym przejmująco, ale jasno i klarownie śpiewa – bo łatwiej jest śpiewać niż o tym mówić, że „nie wiem czy chcę rozmnażać się nie wiem czy chcę ciąg dalszy swój mieć”.
Żeby jednak nie było zbyt lirycznie Artystka pożegnała się z elbląskimi słuchaczami mocnym w słowie kawałkiem ”Piosenka dla Edka”.
Wczorajszy koncert przejdzie zapewne do historii. Żywiołowe reakcje słuchaczy, emocjonalny odbiór elbląskiej publiczności, wspólne śpiewanie i manifesty dają podpis pod tym, że Maria Peszek wybrała właściwą drogę. A to co robi, nie tylko dla niej, ale dla wielu innych, ma ogromny sens.
Więcej takich artykułów. Dzięki!
Pani Aleksandro Szymańska "lepszy żywy obywatel niż martwy bohater" . Jak się pisze artykuł to wypadałoby wiedzieć o czym. Żenada. I jeśli Pani zdaniem " ...nie ma tu tekstów mocnych i dosadnych w słowie..." to jest Pani po prostu ignorantką, która nie słyszała żadnej piosenki z tej płyty, a artykuł napisała Pani chyba po przeczytaniu onetu, albo innej wikipedii. A korona cierniowa była do utworu Depeche Mode - Personal Jesus A koncert był rewelacyjny. Szkoda tylko że publika w E-gu jest sztywna jak drut. I jak można było taki energetyczny koncert robić w sali kinowej? (chociaż, tak właściwie to w naszym mieście nie ma gdzie robić takich imprez).
To na pewno nie jest wokalistka dobrze odbierana w takim miejscu jak Elbląg gdzie bryluje Pani Restauratorka z a armią infantylnych nowobogackich indywiduów z manierami recydywisty. Koncert i płyta – rewelacja.
Dla p. Marii czy , ją się kocha czy , nienawidzi to rzecz obojętna . Ta co rzuca światu wyzwanie , gwiżdże na to jak będzie odbierana . Ja również , gwiżdżę na tych o których , śpiewa artystka . A śpiewa o tych wszystkich co to tak hojnie i bez opamiętania przelewali krew , nie swoją . O braku świadomości narodowej . O tych gębach pełnych frazesów , o tym wszechobecnym statusie narodu ciemiężonego , zarówno przez tych z lewa i prawa lub z prawa i lewa . O tych przyzwoitych co to , gdy nikt nie widzi kopią psy i biją żony , dzieci . O tych szwoleżerach z chłopskim rodowodem co to , z braku Somosierry katują źrebięta na targu końskim . O tych co klęczą przy grobach najbliższych , ukradłszy po drodze znicze . O fałszywych prorokach . O zakłamaniu i obłudzie .O łajdakach. Śpiewa o nas
Cenię ostatnią płytę Marii Peszek przede wszystkim za wybiórczość w słowach, jakie stosuje. Po dwóch pierwszych, gdzie Peszek stanowczo, nie owijając w bawełnę, rzucała gdzieniegdzie mięsem używając ostrych słów, tu - bawi się nim, dzięki czemu przybiera dla niektórych kontrowersyjna treść. I wcale nie złagodniała. wręcz przeciwnie - ma pazur. Szkoda, ze nie mogłam być na koncercie. Dzięki za recenzję. Pozdrawiam wszystkich fanów Marii
parę reflaksji po artykule i wpisach - 12nie ma miejsca na takie i podobne koncerty ,bo taką mielismy i mamy władzę budują ,albo za duże / hala na Grunwaldzkiej , aż dziw ,że nie ma krótkiej nazwy / ,albo za małe / Ratusz / ,albo wyrzucają w błoto 200 mln. / modrzewina / . co do treści utworów , nie tak miało być po 1989 roku , w kraju bryndza na całej linii ,totalny zjazd kulturowy , kraj dla inteligentnych innaczej ,20 mln slucha disco polo , prawie nikt już książek nie czyta ,muzyka w radio jakiej za PRL - u nikt w Trójce by nie puścił , to jest Polska właśnie , mieszkam w Polsce , a za granicą ,gdy słyszę polski język przechodzę na drugą stronę .
Brawo, tak AM!
Niech ta Pani dalej się leczy bo widać jeszcze nie wyzdrowiała. Precz z lewactwem w Elblągu.
Koncert fajny, ale publiczność można powiedzieć tragiczna, większość dostała karnety i nie za bardzo wiedziała na jaki koncert idzie, poubierali się jakby szli do teatru i pewnie spodziewali sie koncertu poezji śpiewanej, przynajmniej tak to odebrałem. Druga sprawa to że Światowid mógł zorganizować ten koncert w sali sportowo - wystawienniczej na której jak sami podają jest 200 miejsc siedzących( miejsc dla elyty ) oraz 500m2 miejsc stojących gdzie można by normalnie się pobawić