Oblicze znanej i nieznanej Afryki odkrył przed uczestnikami niedzielnego wernisażu Piotr Marek, który wraz ze swym przyjacielem Adrianem Krajewskim, przez dwa miesiące, podglądał afrykańską rzeczywistość, począwszy od Kairu, skończywszy na Kapsztadzie. Podróżnicy trafiają zarówno pod egipskie piramidy, jak i do siedziby rzeźnika na pustyni w Sudanie, czy też chaty wodza plemienia Bana w Etiopii. Zatrzymane w kadrze życie Afryki dostępne jest w Światowidzie jeszcze do 16 czerwca.
W niedzielę, 29 maja br., w Światowidzie, odbył się wernisaż wystawy od Kairu do Kapsztadu. Na I i II piętrze CSE „Światowid”, wystawiono ponad 70 zdjęć z wyprawy wzdłuż wschodniego wybrzeża Afryki. Przybyli goście mieli okazję zobaczyć także 25-minutowy film, wyświetlony w Sali Kameralnej kina, będący skrótem podróży od Kairu do Kapsztadu.
- Podróż odbyłem z moim przyjacielem, Adrianem Krajewskim. To była pierwsza nasza wspólna wyprawa do krajów trzeciego świata. Przebyliśmy razem 15 tysięcy kilometrów w 55 dni, z czego tylko 4 spędziliśmy na plaży – mówi Piotr Marek, współtwórca wystawy.– Niestety, Adrian Krajewski nie mógł tu dziś przybyć.
Podczas wernisażu uzyskać można było ciekawe, niebagatelne informacje na temat dalekiej Afryki. Na temat kultury, zabytków i życia zwykłych ludzi.
- Nie było łatwo dostać się do Sudanu, miasta prawdziwie policyjnego, musieliśmy przebyć ponad 1000 km przez pustynię – informował Piotr Marek. – Natomiast w Etiopii, pomimo przepięknych zamków i kościołów i najlepszego na świecie makiato, ludzie mieszkający tam nie wiedzą, co to znaczy bezinteresowna pomoc.
Podróżnik opowiadał także o życiu dzikich plemion, w których broń i zwierzęta są środkiem płatniczym, a turyści są oszukiwani na każdym kroku. Za najbardziej niebezpieczne miasto natomiast, uznał kenijską Nairobi.
- W Kenii, podczas wyprawy na Safarii naszym celem było sfotografowanie wielkiej piątki, czyli bawoła, słonia, lwa, nosorożca i geparda. Prawie nam się to udało, niestety geparda nie uchwyciliśmy – mówił Marek.
Podróżnicy zdobyli także najwyższy szczyt Afryki, Kilimandżaro, co zajęło im 2,5 dnia. Następnie poprzez Malawi, gdzie zmagali się z biurokracją oraz zderzyli z ciężarówką przewożącą odpady radioaktywne, Mozambik, gdzie podziwiali ocen indyjski oraz próbowali nigdzie indziej niespotykanych owoców morza, poprzez Swaziland, dojechali do RPA, gdzie w Kapsztadzie skończyli swą podróż. O Kapsztadzie Piotr Marek mówił, że jest to miasto rozwinięte gospodarczo, porównywalne z Londynem, czy Nowym Yorkiem. Jest to stolica handlu diamentami, a elitą ekonomiczną cały czas są biali.
Materiał z podróży, który ukazywał się regularnie na blogu Piotra Marka, wybrany został przez magazyn National Geographic oraz National Geographic Traveler najlepszym Podróżniczym Blogiem Roku.
szkoda ze nie wiedziałam chetnie bym obejrzała