Trzy tygodnie po tym, jak Federacja Rosyjska zaatakowała Ukrainę, Kamila Jabłonowska przeprowadziła rozmowy z kilkoma Ukrainkami, które w Elblągu znalazły schronienie. Dziś, w rocznicę wybuchu wojny, przypominamy te materiały (Tłumaczenia: Kliknij na ikonkę "Napisy" - w prawym dolnym rogu filmu).
34-letnia Wiktoria do Elbląga przyjechała z Lwowa.
Z rana, 24 lutego, o godz. 6.00 zadzwonili do mnie przyjaciele i powiedzieli, że zaczęły się ataki lotnicze. O godz. 6.30 w Obwodzie Lwowskim, tam gdzie mieszkamy, zaatakowano z nieba obiekty wojskowe w trzech różnych miejscach. Zaczęła się panika, w ciągu godziny nie było połączenia telefonicznego. Były korki na stacjach benzynowych, kolejki do sklepów spożywczych. Ludzie byli w szoku i nie rozumieli co dalej będzie się działo, czy znów zostaniemy zaatakowani z nieba. Każdy chciał jak najszybciej wyjechać z miasta
- opowiadała.
Wiktoria wyjechała z Lwowa z siostrą, dwoma siostrzeńcami i z koleżanką siostry. - Niczego nie udało się wziąć, tylko niewielki bagaż. Trochę odzieży na zmianę i faktycznie jechałyśmy z tym, co miałyśmy przy sobie - dodała.
To, co robi strona Rosyjska jest bardzo okrutne i świat musi o tym usłyszeć, żeby podjął decyzję, żeby powstrzymać to jak najszybciej. Rosja nie przestrzega żadnych reguł wojennych. Bardzo trudno prognozować na ile dalej może on się poruszać i i co teraz będzie się odbywało w Ukrainie, bo wszystkie negocjacje nie dochodzą do skutku
- podkreśliła Wiktoria.
Jak Wiktoria wspomina podróż do Polski? O tym opowiedziała w rozmowie dla info.elblag.pl.
Tłumaczenia: Kliknij na ikonkę "Napisy" (w prawym dolnym rogu filmu)
Pani Ludmiło Kasarda - bardzo dziękujemy za pomoc w tłumaczeniu!
A co teraz robi Wiktoria ?