Zgodnie z zapowiedzią publikujemy dziś drugą część wywiadu z radnym PO Jerzym Wcisłą. W tej części naszej rozmowy rozmawialiśmy m.in. o planach Platformy Obywatelskiej w Radzie Miejskiej, o biernej postawie niektórych radnych, przekopie przez Mierzeję oraz o panującej na elbląskim rynku mediów bezkonkurencyjności.
- Jest Pan radnym już drugą kadencję. Jakie są Pana osiągnięcia w Radzie Miejskiej i jakie ma Pan plany jako radny?
- Nieskromnie mogę powiedzieć, że jeżeli wyjdziemy z takiego punktu wyjścia, że byłem radnym opozycyjnym i że mamy takiego prezydenta, który niechętnie ulega pomysłom opozycji, to udało mi się jednak parę spraw załatwić. Raz, że Elbląg inaczej dziś patrzy na region. Jesteśmy miastem, które jest zainteresowane rozwojem Kanału Elbląskiego. Przedtem to w ogóle Elbląga nie interesowało. Dzisiaj się nie mówi, że Truso, jego rozwój i budowa osady, to nie jest problem gminy Elbląg, a jest to problem Elbląga. Sprawy bardziej konkretne, to elbląski ZUS, który z mojego pomysłu został tu uratowany, bo były pomysły na jego całkowitą degradację, albo i może na likwidację. Poszło to w drugą stronę i stu ludzi zyskało zatrudnienie. Też się mówi inaczej o promocji miasta, czy o takich „miękkich” wydatkach, czyli inwestowaniu w ludzi, w sport. Myślę, że to jest w dużej mierze zasługą tych inicjatyw, które wnosiłem. A było ich bardzo dużo, chyba najwięcej jeśli chodzi o radnych. Możliwa była tylko taka forma, forma interpelacji i wniosków, a także jako Komisja Promocji, którą prowadziłem. Pewnie nie jest to na miarę oczekiwań, ale biorąc pod uwagę to, w jakim systemie pracowaliśmy, to cieszę się, że takie rzeczy mimo wszystko udało się zrealizować.
Jeśli chodzi o plany, to zależy mi na tym by Klub Platformy Obywatelskiej był siłą dosyć jednomyślną i skuteczną. Czyli w ramach Klubu będziemy próbowali przeforsowywać nasze pomysły. Zawarliśmy takie porozumienie, że będziemy dążyli do realizacji założeń budżetowych, niezależnie co będzie pomysłem tych założeń. My będziemy w ten budżet wkładali nasze pomysły, a jest ich sporo. One mają zmienić trochę obraz Elbląga. To dotyczy także tych spraw socjalnych. Okazuje się, z czego elblążanie nie zdają sobie za bardzo sprawę, że w Elblągu na jednego mieszkańca przypada najmniejsza powierzchnia mieszkaniowa. Także w trakcie kampanii wyborczej Prezydent wyszedł z takim pomysłem, że trzeba zrobić program rozwoju budowy mieszkań. Ten program mieszkaniowy wynika wprost z naszego programu. Będziemy też zabiegali o to, by Elbląg wzmocnił promocję gospodarczą. Dzisiaj miasto musi funkcjonować jak przedsiębiorstwo. Jeśli chce sprzedać swoje walory, musi je reklamować. Jeśli nie będzie ich reklamowało, to zareklamują swoje walory inne miasta, które potencjalnie może są słabsze, ale je sprzedadzą. Sprzedadzą swoje tereny pod Mławą, pod Tczewem. A my mając najbardziej wysunięty na wschód Unii Europejskiej port, nie będziemy zarabiali np. na handlu z Rosja, bo nie potrafimy przeforsować swoich pomysłów. Cały czas pilotuję, i to też składałem jako wniosek, który znalazł się w planie wieloletnich inwestycji Elbląga, sprawę przekopu przez Mierzeję. Będę bardzo pilnował, by ten przekop był realizowany. To są ważne rzeczy, które można przełożyć na miejsca pracy dla elblążan, bo wiąże się to przecież z rozwojem Zalewu Wiślanego i turystyki w tym regionie.
- Jedna z Pana inicjatyw dotyczyła tego, by obrady Rady Miejskiej transmitowano w lokalnej telewizji oraz by umieszczano je także na internetowej stronie Urzędu Miasta. Pomysł ten nie spodobał się radnym. Jak Pan myśli dlaczego?
- Trudno mi mówić za poszczególnych radnych. Jak już wspomniałem, wszedłem do polityki ze świata mediów i patrzę na to wszystko jako dziennikarz. Jak obserwuję niektórych radnych to się wcale nie dziwię, że oni nie chcą aby ich oglądano. To są radni nieobecni, radni, którzy nie odzywają się, nie mają swoich poglądów, którzy podnoszą „łapkę” w odpowiednim momencie, bezkrytycznie. Jeżeli przez cztery lata pokazuje się radnego, który ani razu na sesji się nie odezwał, no to trudno żeby ten radny poszedł później do swoich potencjalnych wyborców i opowiadał, jaki to on był aktywny. Druga sprawa, jestem przekonany, że jeżeli mieszkańcy będą widzieli, czym zajmuje się Rada, jakie decyzje podejmuje i jakie są tego motywacje, czyli jak pracują niektórzy radni, to chętniej, nawet ze złości, pójdą na wybory żeby nie zagłosować na radnego X, zagłosują na radnego Y. Dla mnie najważniejsze jest żeby oni poszli. Żeby ich to interesowało i emocjonalnie podchodzili do spraw miejskich. Najgorsza jest bowiem obojętność, która oznacza późniejszą nieobecność na wyborach. Nieobecność powoduje z kolei taki skutek, że ktoś zostanie np. radnym, bo ma grupę sprawnych kolegów i dużą rodzinę. Są radni, którzy mają po dwieście głosów. Ja nie mówię, że to musi być zły radny. Ale czy to jest to poparcie, które daje człowiekowi prawo do wypowiadania się w imieniu elblążan? No moim zdaniem nie bardzo. Jestem przekonany, że elblążanie muszą znać sprawy elbląskie, muszą widzieć jak pracują wybrani przez nich ludzie i wtedy też będą aktywniejsi w wyborach. To jest zadanie samorządu by informować mieszkańców, a nie koniecznie dla mediów. Media mają swój interes, swoją filozofię działania, są firmami komercyjnymi. Dlatego to jest obowiązek miasta, by docierać swoją pracą do mieszkańców i to jest najprostsza forma realizacji tego zadania. Tym bardziej, że to są relacje bezpośrednie czy nagrywane i tym nie można już zmanipulować.
- Zajmuje się Pan w Urzędzie Marszałkowskim także sprawami wodnymi, m.in. koordynuje sprawę budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną. Jak się mają sprawy przekopu, czy elbląski port ma szansę odzyskać dawną świetność?
- Port elbląski w moim odczuciu to jest ten port, który może w dużym stopniu przenieść sporą część transportu towarów z Federacji Rosyjskiej. Przez Obwód Kaliningradzki przechodzi 30% eksportu rosyjskiego. Jest to naprawdę ogromna ilość towarów. Jeśli część tych towarów skierujemy do Unii Europejskiej przez Elbląg, to my najnormalniej będziemy na tym zarabiali. A są takie kalkulacje robione, które mówią, że to może się opłacać. Że transport z Kaliningradu do Elbląga drogą wodną i z Elbląga do Włoch, czy na południe Europy innymi środkami transportu jest konkurencyjny wobec transportu morskiego. Jeżeli jeszcze do tego dodamy, że w tym czasie rusza polska część programu międzynarodowych dróg wodnych (jedna z nich obejmuje m.in. Elbląg, jest to droga wodna między Antwerpią, Berlinem a Kaliningradem i dalej Kłajpedą) i jeśli te drogi zostaną udrożnione, to mamy automatycznie możliwość transportowania tego towaru w głąb Unii. Musimy z tego skorzystać. Otwarcie polskiej części Zalewu na morze wzbogaca te możliwości. Do tego trzeba dodać jeszcze wiele programów aktywizacji Zalewu Wiślanego. Wszystkie badania mówią, że na tym akwenie powinno pływać około tysiąc – tysiąc dwieście żaglówek. A jeżeli dzisiaj popatrzymy na Zalew Wiślany, pojedziemy do Suchacza, czy do Kadyn, gdzie widać całą tą część Zalewu, to policzymy te żaglówki. Jak będziemy mieli szczęście, to zobaczymy ich dziesięć. Jak to się ma do potencjalnych możliwości?
Turystyka jest tą dziedziną gospodarki, przy której najłatwiej generuje się miejsca pracy. Jeden turysta to jest jedna osoba zatrudniona. Czy to w kuchni, czy to w jakimś hotelu. To jest ta dziedzina, która jest najbardziej dochodowa i ona się wiąże wprost z otwarciem tego na świat. Musimy wytworzyć tą świadomość, że tu są te walory i też je udostępnić. Na Zalewie Szczecińskim rocznie rejestruje się tysiąc żaglówek, u nas zaledwie pięćdziesiąt. To jest skala niewykorzystania naszego Zalewu. Trzeba więc koniecznie wybudować ten kanał.
- Jest Pan autorem i wydawcą kilku książek, m.in. „Kanału przez Mierzeję”. Niedługo ukazać się ma najnowsze wydanie z serii „Kto jest kim w Elblągu”.
- Ukazywanie się tej książki obrosło trochę w kolejne terminy. Bardzo boleję, bo tworzenie książek typu „who is who” jest rzeczą niesamowicie przyjemną. Człowiek spotyka się z ludźmi, którzy odnoszą sukcesy, którzy cieszą się swoją pracą i to jest naprawdę znacznie przyjemniejsze zajęcie niż paranie się polityką. Czuję z tego powodu dyskomfort. Powiedziałem, że załatwię już tylko sprawy bieżące i naprawdę zaangażuję się w składanie tej książki. Nie chcę za bardzo podawać terminów, ale mam nadzieję, że przed wakacjami zdążę. Chcemy by od tego wydania ta książka funkcjonowała jako coś, co można permanentnie zmieniać. Czyli oczywiście powtarzać wydania książkowe, bo one mają swoją wartość, ale chcemy też by powstała taka witryna w sieci, z której każdy mógłby korzystać i by można było ją uaktualniać.
- Ciekawą strukturą Platformy Obywatelskiej jest tzw. Platforma Stutysięczników. Co to za organizacja?
- Pracując w Radzie Miejskiej w którymś momencie spotkałem się z jakimś problemem, którego w Elblągu ponoć nie można było rozwiązać. To był drobiazg. Chodziło o oznakowanie ulic tabliczkami z ich nazwami. Widziałem, że w wielu miastach takie tabliczki już są. Postanowiłem poobdzwaniać miasta podobne wielkością do Elbląga i dowiedzieć się czy to naprawdę jest taki wielki kłopot. Okazało się, że tylko w jednym mieście takich tabliczek nie było. Ale to zrodziło następny pomysł, by nie doraźnie, a na stałe współpracować z ludźmi z miast podobnych do Elbląga. W ramach Platformy Obywatelskiej w sposób nieformalny zrobiliśmy taką organizację, Platforma Stutysięczników, która skupia generalnie samorządowców z miast wielkości od stu do dwustu tysięcy mieszkańców. Takich miast jest około 25. Generalnie są to miasta z podobnymi problemami, z podobnymi zakresami spraw. Zostałem wybrany jako przewodniczący Platformy Stutysięczników, a jej siedziba znajduje się w Elblągu. Spotykamy się razem i wymieniamy się doświadczeniami oraz wiedzą. Wiele pomysłów, które chciałbym w Elblągu realizować, czy wiele problemów, które dostrzegłem, że są w naszym mieście nierozwiązane, wynikają z wiedzy, jak to funkcjonuje w innych miastach. Gdy dzisiaj mówię, że trzeba zajmować się mieszkaniami w Elblągu to mówię dlatego, że wiem, że w tych pozostałych miastach stutysięcznych ludzie mieszkają w lepszych warunkach. Gdy mówię, że nie ma promocji, to podaję tu przykład Opola, które promocję traktuje zupełnie inaczej i wydaje na to pieniądze, bo bez wydawania pieniędzy promocji nie ma. Wiele takich spraw jak zarządzanie oświatą, czy różnymi innymi dziedzinami życia miasta wynika z tej wiedzy, którą posiedliśmy spotykając się z ludźmi ze „stutysięczników”. Mam nadzieję, że to się rozwinie tak, że będziemy wypracowywali pewne rzeczy ustrojowe dla tych miast. Będziemy rozmawiali o rzeczach, które będziemy mogli później przez naszych posłów eksportować do sejmu, jako klub poselski Platformy Obywatelskiej.
- Jako dziennikarz z kilkunastoletnim doświadczeniem, jak się pan zapatruje na rynek elbląskich mediów?
- Jak w każdej dziedzinie, tak i w mediach konkurencja robi dobre rzeczy. Myślę, że w tej chwili media elbląskie w dużej mierze są pozbawione konkurencji. Jest jedna telewizja lokalna, która nie ma konkurencji. Radio w zasadzie też nie ma konkurencji. Jeśli chodzi o pisma drukowane, to też nie ma specjalnej konkurencji. Jest jeden dwutygodnik i jedna gazeta codzienna oraz dwie gazety bezpłatne. Jedyną sferą, w której obserwuje się konkurencję i walkę o czytelnika, jest sfera mediów internetowych i widać, że ona się dobrze rozwija. Chociaż ja mam dwojaki stosunek np. do obecności na forum internetowym głosów, które są głosami anonimowymi. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem jakiejkolwiek anonimowości. Czyli komentarzy, które nie są podpisane. Nie jestem zwolennikiem takiej wolności. W moim odczuciu nie ma wolności dla odpowiedzialności. Jeśli ktoś pisze, że ktoś jest brzydki, to musi się pod tym podpisać. Inaczej w moim odczuciu nie jest to głos, który zasługuje na publikacje. Cieszę się, że media elektroniczne w Elblągu się rozwijają.
Generalnie nie jest to jednak zbyt budujący obraz. Dodam do tego, że stosunek do spraw samorządowych, do spraw politycznych w Elblągu jest spychany na dalszy plan. Omijanie tego tematu to jest zła taktyka. My w prezydenckiej kampanii wyborczej zrobiliśmy siedem konferencji. Z tych siedmiu konferencji, jedna przeniosła się do mediów tradycyjnych, czyli była jakaś wzmianka w telewizji. Ani gazety, ani telewizja, czy radio nie były zainteresowane mówieniem o różnicach programowych i o tym, po co ludzie startują w tych wyborach. W moim odczuciu, w tym momencie, te media nie spełniają podstawowego zadania. Tym podstawowym zadaniem jest informowanie społeczeństwa. Jeżeli się nie informuje społeczeństwa o tym, co prezentują sobą ludzie, którzy mają ich reprezentować w samorządzie, no to jednak nie spełniają swojego podstawowego obowiązku.
Fot. Adam Wołosz
Ten wywiad służy wyłącznie promocji niedowartościowanego polityka i artysty. Szkoda dyskutować, bo okazuje się, że pan Wcisła jest sprawcą wszystkiego.
To dlaczego pan Jerzy nie prowadzi dalej gazety w której był redaktorem naczelnym Dlaczego nie pisze o ludziach Elbląga, tak jak innym radzi pisać ,dlaczego uciekł do polityki, dlaczego pracuje w Urzędzie Wojewódzkim. Dlaczego mówi i tylko mówi?
Jest to "wywiad rzeka" .WODA WODA WODA
Ja rozumiem, że pan chciałby wszystko zrobić i może nawet zbawić świat. Jest pan jednak, tylko radnym rady miejskiej. Miasto Elbląg kończy się w Rubnie, a Zalew Wiślany i Kanał Elbląski to zadanie dla związku gmin, powiatów albo województwa. Ze swoimi wizjami powinien pan być radnym sejmiku lub kandydatem na senatora zamiast tego cienkiego tancerza Czyżyka.
Panie Jerzy! Pan się tu marnujesz! Dla Pana odpowiednia by była posada Ministra Spraw Zagranicznych.
Panie Wcisła! Pewien jestem, że osoba z piątego miejsca na liście ze słabiej popieranego ugrupowania zdobywając 200 głosów w cuglach wygrywa z pańskimi 600 głosami! Pana wynik, przy 1 miejscu, to nie poparcie dla Pana, tylko dla pana partii. Jeżeli takich prawideł Pan nie rozumie to mi przykro! Powiem więcej, Pana szczęście, że nikt znany z Pana listy nie startował w Pana okręgu. Bo np. jakby na tej samej liście postawić Pana i Naguszewskiego, gdy Naguszewski byłby 1 a Pan 5, to nie przekroczyłby Pan 100głosów! Troszkę pokory więc!
Panie Radny Wcisła! Co konkretnie Pan zrobiła dla miast, zamiast ciągłego bicia piany? Jako szef komisji promocji zaniedbywał Pan wszystko, przez 4 lata nie wyprostował Pan nawet tematu kanału elbląskiego!
To są jakieś chore ambicje niezbyt wydarzonego radnego. Zamiast stawiać Elbląg - swoje miasto jako wzór dla innych - stawia Pan Wcisła uparcie skorumpowane Opole, gdzie pozamykano prezydentów miasta i wojewodę! Tymczasem w Radomiu, Słupsku, Grudziądzu itd. stawiają jako przykład nasz Elbląg! Klepie pan Wcisła o promocji miasta, a jakoś w krótkim styczniowym reportażu o Elblągu znanego kanału niemiecko-francuskiego Arte - na całą Europę(!) nie było radnego Wcisły tylko m.in. elbląscy licealiści. Coś tam radny Wcisła ględzi na temat stosunków z Rosją!?!? Przecież one są katastrofalne - dzięki duo kurduplo - i pani Fotydze, że Pani Merkel w naszych sprawach rozmawia z Putinem! I my - tj. Elbląg zbieramy tego owoce i zapomnijmy o drodze wodnej przez Nową Głębię k. Piławy i wymianie towarowej z Królewcem i Rosją. To jest w sumie jakiś bełkot i może dobrze, że lokalna TV nie transmituje obrad rady, jeżeli tak mówi radny, który uważa się za "wybitnego radnego".
Jacy radni "łapami głosują" proszę o nazwiska . Jak pan je poda to nie będę na nich głosował.
jeżeli radny Wcisła w PiS nie widzi jakiekolwiek szanse na rozwój i chwali się że Elbląg PO PiSem stoi to niech choć raz włączy ogólnopolską telewizję.Jeżeli nie wstydzi się takiego wsparcia politycznego to chyba zatracił instynkt samozachowawczy, albo zaślepiony zemstą na komuchach nawet z giertychowymi i leperowatymi do boju stanie .A właściwie już stanął .Panie Jerzy. Smutne te pana wywody o samorządności. Raczej to na niezaspokojone ambicje wygląda . I mimo wniosku o podpisywanie się w necie nie mam zamiaru dawać panu tej satysfakcji że wywiad przeczytałem.