Dariusz Michalczewski od 1997 r. jest Honorowym prezesem Klubu Sportów Walki Tygrys. Wczoraj, 9 września, pięściarz oficjalnie przekazał ring i sprzet sportowy o łącznej wartości 50 tys. zł.
Po raz kolejny wsparł Pan KSW Tygrys. Tym razem kwotą 50 tys. zł, za które został zakupiony profesjonalny ring oraz sprzęt sportowy.
Ojcem tego sukcesu jest Hieronim Kozakiewicz. Nie da mu się powiedzieć „nie”. Uważam, że ring jest niezbędny. Poza tym zakupiono rowerki stacjonarne, wiosła stacjonarne, rękawice, worki. Wszystkiego nie pamiętam, bo ja dawałem pieniądze, a potrzeby klubu zna Hieronim Kozakiewicz.
I na te potrzeby przekazał Pan z Fundacji „Równe szanse” 50 tys. zł.
Właśnie po to 20 lat temu założyłem Fundację, aby takie rzeczy robić. Jestem bardzo dumny z tego, że mogę pomagać. Wspieram m. in. swoich kolegów z dawnych lat, na przykład Darka Gumowskiego z Bombardiera, który był jednym z niewielu, który wygrał ze mną w ringu na Spartakiadzie w Poznanie w 1984 r. Wspieram też Darka Smarskiego. To dla mnie miód na serce, że mogę pomagać tam, gdzie te pieniądze zarobiłem. Pomagam też w innych dziedzinach, ale boks jest mi najbliższy.
Podopieczni KSW Tygrys do tej pory trenowali na ringu powierzchniowym. Teraz mogą przeprowadzać walki sparingowe w zupełnie innych warunkach. Jakie znaczenie ma dla zawodnika trenowanie na profesjonalnym ringu?
Dla młodego chłopaka wejście na taki ring to coś wyjątkowego. To jest uczucie, jakbyś był na scenie. Przynajmniej tak to było w moim przypadku.
Pan Hieronim Kozakiewicz przyznał, że młodym zawodnikom pomoże to w budowaniu pewności siebie.
Tylko, żeby się nie spalili. Większość sportowców, których znam, większość mistrzów przed wejściem na 15-tysięczną halę zostawiało w szatni większość swojej siły. Trzeba być mocnym psychicznie. Ja taki byłem i chciałbym to też przekazać tym młodym chłopakom i dziewczynom. Taki ring na pewno da im dużo, ale on nie zastąpi ciężkiej pracy, nastawienia i motywacji, które mam nadzieję, dostaną dzięki mojej wizycie.
To dlatego nie tylko oficjalnie przekazał Pan ring, ale także spędził Pan trochę czasu z podopiecznymi KSW Tygrys?
Najważniejszy jest dla mnie czas, który poświęcam, by przyjechać do ludzi, porozmawiać z nimi. To jest dla mnie najbardziej wartościowe. Jak się ma pieniądze to dawać je nie jest niczym wielkim. Poświęcić swój czas to jest coś, co ma dla mnie większe znaczenie.
Jakie predyspozycje trzeba posiadać, aby odnaleźć się w boksie?
Myślę, że boks jest dla każdego. Dla dzieci od 10 roku życia jest to przede wszystkim świetna ogólnorozwojówka. Zanim miałem pierwszą walkę musiałem trzy lata robić walki z cieniem na „sucho”. Jak dostaliśmy w ciągu tego czasu parę razy rękawice to było dla nas coś wyjątkowego. To jest sport dla ludzi bardzo ambitnych. Trzeba powtarzać dużo tych samych rzeczy. Czasami dla dzieciaków jest to zbyt monotonne i szybko się nudzi. Tylko najlepsi mogą przetrwać.
Poza sprawnością fizyczną wypracowuje się też pewne nawyki i wzmacnia się siłę charakteru.
Przede wszystkim boksu nie można używać prywatnie. Na ulicy czy w szkole. Hieronim jest na tyle odpowiedzialny, że wie jak to wpoić młodym. Boks uczy charakteru, wytrwałości. Uczy tego, żeby przetrwać kryzysy. Pomaga nawet w różnych innych dziedzinach życia, nawet w biznesie. Sportowcy inaczej myślą, mają inną koncentrację.
Wspiera Pan KSW Tygrys od lat. Jak ocenia Pan ten elbląski klub?
Hieronim Kozakiewicz jest ojcem tego sukcesu. On wszystko wybiegał, wydrapał, wygryzł. Hieronim potrafi do mnie dzwonić kilkanaście razy dziennie, czy już załatwiłem, czy już kupiłem, czy już zamówiłem. Gdyby on tak nie postępował, to tych wszystkich rzeczy w klubie by nie było. Te jego chęci, zapał, bezinteresowność, by zrobić coś dla tych dzieciaków, to jest coś wyjątkowego. To jest wyjątkowy, pozytywnie zakręcony na punkcie boksu gość. Bez niego te dzieciaki nie miałyby tej możliwości, aby potrenować na fajnej salce.
Pan Hieronim Kozakiewicz zdradził, że to nie będzie Pana ostatnie słowo jeśli chodzi o wsparcie klubu. Co jeszcze jest planowane?
Hieronim co chwilę wymyśla nowe rzeczy. Może jeszcze mi nie powiedział. Pewnie dziś się czegoś dowiem (śmiech).
Rozumiem, że ponownie nie będzie Pan umiał powiedzieć „nie”.
Oby tylko mnie nie angażował, tylko chciał pieniędzy (śmiech).
Trzymamy za słowo. Dziękuję za rozmowę.
Z Dariuszem Michalczewskim rozmawiała
A p. Kamila piękna jak zawsze :)
Brawo panie Darku
Ale Wituś zawsze nabożnie patrzył w uwypuklone i obnażone do max miejsce gdy "udzielał. Bokser patrzy w sygnalizujące zamiar oczy. Różnica 45 cm.
ta i michalczewski "ambitnie" walczył dla szwabów, którzy potem go olali :P