Leon Budzisiak w Zarządzie Zieleni Miejskiej pracuje od 1978 roku. Funkcję dyrektora tej instytucji pełni od 30 lat. Za swoją długoletnią i nienaganną pracę na rzecz samorządu elbląskiego dyrektor ZZM był wielokrotnie odznaczany, m.in. przez Prezydenta RP złotym medalem za Długoletnią Służbę. W marcu br. Leon Budzisiak odchodzi na emeryturę.
Jest Pan jedną z nielicznych, jeśli nie jedyną osobą w naszym mieście, która przepracowała w jednej firmie 43 lata, w tym 30 jako dyrektor. Cofnijmy się do początku Pana pracy zawodowej. Od czego się zaczęło?
Od Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW-AR) w Warszawie. W 1977 r. ukończyłem Wydział Ogrodniczy o specjalizacji Architektura Krajobrazu i wróciłem do swojego rodzinnego miasta Łodzi. Rozpocząłem pracę w biurze projektów budownictwa komunalnego. Po roku pracy, w ramach przeniesienia, rozpocząłem pracę w Przedsiębiorstwie Dróg i Zieleni. Zacząłem w nim pracę od stanowiska specjalisty do spraw projektowania i urządzania terenów zieleni. Później awansowałem na stanowisko zastępcy kierownika Zakładu Zieleni Miejskiej, następnie kierownika ZZM i pełnomocnika do spraw organizacji przedsiębiorstwa komunalnego Przedsiębiorstwo Zieleni Miejskiej. A w 1990 roku zostałem dyrektorem.
W 1990 r. Przedsiębiorstwo Dróg i Zieleni zostało podzielone na Przedsiębiorstwo Dróg i Mostów oraz Przedsiębiorstwo Zieleni Miejskiej.
Pod koniec czerwca 1990 r. ówczesny Prezydent Elbląga, Józef Gburzyński, wezwał mnie i zastępcę dyrektora ds. technicznych w PDiZ, pana Celkę, do siebie. Jego na 14.30, mnie na 14.45. Każdemu z nas powiedział, że likwiduje firmę pod nazwą Przedsiębiorstwo Dróg i Zieleni, zwalnia ówczesnego dyrektora, pana Celkę powołuje na likwidatora tej firmy, a zarazem pełnomocnika ds. organizacji Przedsiębiorstwa Dróg i Mostów, a mnie zaproponował funkcję pełnomocnika ds. organizacji Przedsiębiorstwa Zieleni Miejskiej. Przez 3 miesiące byłem pełnomocnikiem. Później był konkurs na dyrektora, w którym wystartowałem i wygrałem. W 1997 r. firma została przekształcona w spółkę komunalną. Do 2008 r. Potem byłem likwidatorem tej spółki i organizatorem zakładu budżetowego Zarząd Zieleni Miejskiej, który ostatecznie został przekształcony w jednostkę budżetową.
Jak Pan, z perspektywy czasu, ocenia te przekształcenia? Były potrzebne?
Nie mnie to oceniać. Ja się zawsze skupiałem na zadaniu, które przede mną stawiano. Na pewno rozdział dróg od zieleni był dobrym posunięciem. Kiedy przyszedłem do pracy w Przedsiębiorstwie Dróg i Zieleni zakres prac był ogromny. Zatrudnionych było w tej firmie prawie 600 osób. Samych dyrektorów wraz zastępcami było 4-5. W sumie podzielono to na trzy firmy: Przedsiębiorstwo Dróg i Mostów, Przedsiębiorstwo Zieleni Miejskiej i Przedsiębiorstwie Usług Pogrzebowych.
Dlaczego przez 30 lat pełnienia funkcji dyrektora nigdy nie miał Pan zastępcy?
Nigdy nie było takiej woli.
Nie było woli kolejnych prezydentów, aby utworzyć takie stanowisko, czy Pan też nie widział takiej potrzeby?
Zawsze w strukturach umieszczałem funkcję zastępcy. Choroba, urlop, to są sytuacje, w którym zastępca bardzo jest potrzebny. Nie było jednak takiej woli.
Jednak w Pana opinii takie stanowisko byłoby zasadne?
Zawsze jest zasadne.
Do Elbląga przyjechał Pan w 1978 r. Jak bardzo od tego czasu w Pana ocenie zmienił się Elbląg pod kątem zieleni?
Pamiętam, że do Elbląga przyjechałem pociągiem o godz. 4-5 nad ranem. To, co ujrzałem wydawało mi się... mało ciekawe. Jednak z czasem miasto zaczęło zapełniać się budynkami i otoczenie wokół budynków też było coraz ładniejsze. Wtedy takich fachowców jak ja było mało. Warszawska uczelnia była jedyną w kraju, a nasz wydział kończyło 20 osób. Kiedy Elbląg stał się stolicą województwa kładziono duży nacisk na estetyzację miasta. Trzeba było wymyślić, co można zrobić w Elblągu w ramach posiadanych środków. Pomysłów nam nie brakowało, ale ze środkami bywało różnie. Zieleń była zawsze traktowana jako potrzeba dalszego rzędu.
W 1999 r. dostał Pan nagrodę Prezydenta Elbląga. Wówczas wśród zmian jakie udało się w mieście dokonać wymienił Pan zagospodarowanie Placu Konstytucji, gdzie beton zastąpiła zieleń.
Plan Konstytucji z Pomnikiem Odrodzenia był zaprojektowany jako miejsce do manifestacji np. z okazji 22 lipca czy 1 maja, czyli świąt wtedy obowiązujący. Rozbiórka tego placu była bardzo ciężka. Dwa miesiące trwała rozbiórka sześćdziesięciocentymetrowego betonu. Jak już dostaliśmy się do ziemi posadziliśmy tam drzewa, rośliny.
Powstał tam nawet labirynt.
Tak, był jakieś 10 lat, w latach 90-tych. Posadziliśmy tam w dwóch rzędach ałycze. Labirynt znajdował się za Pomnikiem. Tam, gdzie później był trawnik, od kina Syrena do ul. Związku Jaszczurczego. Ałycza szybko rośnie. Labirynt był 2,5 metra. Były małe pakamerki. Niestety musieliśmy go zlikwidować, bo labirynt okazał się miejscem uciech.
Mocno związany jest Pan z Parkiem Kajki, a dokładniej z Parkiem Różanym.
To od początku do końca moje dziecko (śmiech). Przed wojną w Parku Kajki był Park Różany. Pewnie w innej postaci, bo zdjęć za bardzo nie było, ale skoro był, to wróciliśmy do tego pomysłu. Poświęciłem parę nocy, żeby zaprojektować ten Park i za czasów Prezydentury pana Słoniny powoli zaczęliśmy realizować mój pomysł. Pan Słonina był otwarty na różne pomysły. Poza tym jako spółka mieliśmy większą swobodę gospodarowania. W tej chwili każde przesunięcie pieniędzy związane jest z duża ilością papierologii. W Parku Kajki została jeszcze do zrobienia aleja wzdłuż ulicy Kajki.
Ponad 20 lat temu, w jednym z wywiadów, wspominał Pan, że marzy się Panu, aby w Parku Dolinka powstał specjalny tor do jazdy rowerami górskimi.
Pamiętam, jak urządzaliśmy pierwszy plac zabaw w Parku Dolinka. Dzieciaki nie mogły się doczekać. Roboty kończyły się wieczorem, a dzieciaki czatowały na obrzeżach i tylko czekały, kiedy będą mogły skorzystać z tego placu zabaw. Jak się na niego rzuciły to myślałem, że nic z niego nie zostanie. To był dla niego niezły test wytrzymałościowy. Z czasem wszystko się zmieniało. Teraz w projekcie zagospodarowania Parku Dolinka Prezydent Wróblewski położył duży nacisk na urządzenia zabawowe i dla dzieci, i dla seniorów. Co prawda nie ma w projekcie toru dla rowerów górskich, ale tam przechodzi Green Velo, więc po części moje marzenie się spełniło.
W parku gen. Bolesława Nieczuja- Ostrowskiego, z Pana inicjatywy, powstał pierwszy w Elblągu miejski warzywniak. Jak zrodził się ten pomysł?
Swego czasu zajmowaliśmy się edukacją dzieci i młodzieży, a ja na PWSZ miałem zajęcia ze studentami. Zauważyłem, że wiedza ogrodniczo-przyrodnicza jest coraz słabsza, a jest to przecież wiedza uniwersalna, która za bardzo się nie zmienia. Warzywniak powstał na zasadzie edukatora, żeby można było dotknąć, zobaczyć jak co wygląda. Cieszył się on szczególnym zainteresowaniem przedszkolanek. Następstwem tego było zrobienie sadu. Nie wszyscy przecież mają ogrody.
W ubiegłym roku dużym zainteresowaniem elblążan oraz turystów cieszyła się kwietna łąka, która powstała na pasie zieleni wzdłuż ul. Armii Krajowej. Czy ten pomysł będzie kontynuowany w innych miejscach?
Będzie. Jedna z łąk powstanie na Zatorzu, przy ul. Kilińskiego. Będzie też przy ul. Obrońców Pokoju. Takie łąki pojawią się w różnych częściach Elbląga i będą różne. Chcemy pójść w kierunku pożytku dla pszczół.
Od lat w Elblągu cieszą oko kwietniki, których niezwykłość jest zauważana także w Polsce.
Kwietniki dodają kolorytu i blasku miastu. Powstają w różnych miejscach i z różnych okazji. Na przykład na Placu Jagiellończyka był kwietnik informujący o obchodach 70-lecia elbląskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, przy ulicy 1 Maja był kwietnik zawierający splot symboli ścieżki i drogi, przy ulicy Czerwonego Krzyża były kwietniki przedstawiające cztery krainy: Mazury, Góry, Jeziora, Centralną Polskę, a na Placu Dworcowym był kwietnik przedstawiający symbolicznie cztery kierunki świata. Każdy rok miał jakiś inny motyw. Teraz nastawiamy się na obsady trwałe. Niestety środki na utrzymanie zieleni są coraz mniejsze, więc idziemy w inne formy.
Ma Pan pomysły na kolejne lata?
A to już moi następcy będą się zastanawiać. Ja już swoje pomysły przedstawiałem i realizowałem. Ja jestem z pokolenia analogowego. Teraz jest pora na pokolenie cyfrowe, po nich pewnie przyjdzie pokolenie hologramowe.
W jakiej kondycji zostawia Pan firmę? Ma Pan poczucie spełnienia?
Na emeryturę chciałem przejść w zeszłym roku. Powiedziano mi jednak, że w tym roku firma będzie dokładnie skontrolowana. Zostałem, żeby przejść wraz z firmą tę kontrolę. Teraz, kiedy mam potwierdzenie, że podczas kontroli nie stwierdzono żadnych rażących uchybień, mogę przekazać firmę.
Ma Pan jakąś radę dla swojego następcy?
Nikomu nie daję rad. Nie dawałem ich swoim dzieciom chyba, że o nie poprosili, tak samo i tutaj będzie. Jak to mówił mój śp. tatuś: "każdy jest kowalem swojego losu". Być może mojemu następcy urodzą się takie pomysły, o których ja nie mam pojęcia. Moje zielone pojęcie dotyczy sfery analogowej, a nie cyfrowej.
A gdyby miał Pan nieograniczone fundusze to co chciałby Pan, aby Zieleń mogła zrealizować?
Zawsze marzyło mi się, aby w Elblągu stworzyć Ogród Japoński. Podobny do tego we Wrocławiu.
W którym miejscu by go Pan umieścił?
Lokalizację trzeba by było dobrze przemyśleć. Może w części Parku Traugutta.
O marzeniach zawsze trzeba mówić głośno, bo nigdy nie wiadomo kto słucha. Może kogoś Pana marzenie zainspiruje?
Może. Nigdy nie wiadomo.
Co będzie Pan robił na emeryturze?
Będę miał na głowie dwa ogrody - swój i syna. Będę spędzał czas zgodnie ze swoim zawodem dopóki zdrowie pozwoli.
Na koniec chciałabym zapytać o to, który kwiat lubi Pan najbardziej.
Róża i lilia. Głównie ze względu na zapachy. Jestem na etapie, gdzie chce się otaczać kwiatami pachnącymi.
Róże jakiego koloru?
Karneol. Wygląda jak czarna. Na studiach pracowałem w szkółce pana Bergera pod Erfurtem. Tam było 300 rodzajów róż. Karneol podobał mi się najbardziej. Jak jest w pąku wygląda jak czarna, a potem wchodzi w purpurę.
To wszystkie Pana ulubione kwiaty?
Jeszcze przebiśniegi. Tego kwiatka umieściłem 24 lutego 1979 r. na zaprojektowanym przeze mnie zaproszeniu ślubnym z moją małżonką.
Tak podpytuję, jakby ktoś się zastanawiał jakimi kwiatami podziękować Panu za lata pracy.
(śmiech) Ja uwielbiam wszystkie kwiaty!
Dziękuję za rozmowę.
Z Leonem Budzisiakiem rozmawiała
w elblązkowie to same analogi rządża, poczynając od ćwirka, a na very joczu kończąc
Gratuluję Panu kariery zawodowej! A teraz, życzę pełnego spełnienia na zasłużonej emeryturze :-)
Dobrego czasu na zasłużonej emeryturze 🌹, a co do analogów to są dziedziny gdzie pozbawiona korzeni cyfrówka wysiada:)
Chłop wyznaczył dobry kierunek swojemu szefowi wróbelkowi - emerytura.
Leon byl fajnym dyrektorem ktory nie mobingowal ludzi, nie byl wredny i mściwy w stosunku do pracowników i dlatego będzie milo się go wspominać a o reszcie jego kolegow po fachu chetnie sie zapomni , a tez juz czas na ich odejście
Przynajmniej nikt nie będzie odwracal glowy jak bedzie Pana spotykal i nikt nie bedzie Pana scigal za wieloletni mobbing, a jak widać na wszystkie rozliczenia przychodzi pora nawet po latach i na emeryturze
Gratuluję dokonań. Moi goście spoza Elbląga zawsze chwalą, że jest tu pięknie, zielono.
Na emeryturę czas . W parkach przy zbieraniu trawy ,rozjeżdżane samochodami trawniki --- 0 reakcji z Pana strony na to ,nawet nie pofatygował sie ani Pan ani Pana pracownicy by sprawdzać jak zostały wykonane obowiązki pracowników !!!!!!!!1 W parku Modrzewie to Pana pracownicy kosiarkami rozjechali jeże !!!!!!!!!!!1 Żadnej reakcji z Pana strony ani Pana urzędu by ukarać tych ,którzy zrobili to !!!!!!!!!!!!!!1 Pana sie zatrzymał w latach PRL i tak sobie siedział i g..... zrobił żadnej kontroli nad Pana pracownikami!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
szkoda ze wrobel z nowakiem nie moga tego powiedziec ze sa z pokolenia anologowo-czerwonego, ktore nadaje sie juz jedynie do muzeum czasow slusznie minionych. zaraz obok figurki lenina
Będzie absolutorium będzie stołek