W Elblągu od lat działała Pani jako działaczka społeczna. Była Pani radną kilku kadencji. Jak Pani wspomina czas zasiadania w Radzie Miasta?
Mogę powiedzieć bez fałszywej skromności, że pomaganie ludziom to moja życiowa droga od wielu lat, najpierw, jako działacz związkowy, a następnie, jako samorządowiec. W elbląskiej Radzie Miasta sprawowałam mandat w latach 1994-2004 oraz 2010-2018. Sporo, jednak ja rozpatruję ten okres przez pryzmat spraw, które udało się przeprowadzić z korzyścią dla mieszkańców. Celem, który sobie postawiłam było zapewnienie elblążanom bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo rozumiem w ujęciu szerszym, nie tylko publiczne, ale również socjalne. Dlatego też, poza zapewnieniem przestrzegania ładu i porządku publicznego swoje wysiłki kierowałam na pomoc społeczną najbardziej potrzebującym: bezrobotnym, seniorom, inwalidom. Z nieukrywaną satysfakcją mogę stwierdzić, że udało mi się do tej idei przekonywać wymaganą większość i odpowiednie programy zafunkcjonowały w mieście z pożytkiem dla wskazanych grup społeczeństwa. Na podkreślenie zasługuje fakt, że niestety, ale z biegiem lat poziom empatii wśród radnych ulegał stopniowemu obniżeniu, tak jak obniżeniu ulega zdolność pracy ponad podziałami. Odbieram to ze zdziwieniem i nieukrywaną dezaprobatą, bowiem na przestrzeni tych wielu lat skład osobowy rady nie ulegał radykalnym zmianom!? Zmieniały się jednak postawy pewnych osób, na co wpływ miała polityka krajowa. Dawałam temu wielokrotnie wyraz nawołując do pracy ponad podziałami dla dobra miasta. Podejmowałam próby znalezienia osób, dla których, od sztandarów partyjnych, ważniejsze są sprawy elblążan, jednak na próżno. Niewiele osób stać na samodzielność działania. Uwięzieni w kajdany przynależności i zależności od decydentów partyjnych pozostają biernymi narzędziami w ich rękach. Pomimo kilku inicjatyw Elbląg nie doczekał się zorganizowanego środowiska lokalnych komitetów, działających dla miasta i jego mieszkańców a nie dla sondażowych słupków ogólnokrajowych ugrupowań. Jakąś nadzieję przyniosły ostatnie wybory i mandaty dla osób startujących z KWW Wróblewskiego. Być może jest to początek zmian na lepsze.
W 2018 r. nie zdecydowała się Pani kandydować do Rady Miasta. Dlaczego?
Powodów była kilka. Jednym z nich było opisywane wcześniej zjawisko partyjniactwa i brak zrozumienia problemów elblążan przez większość radnych. Uznałam również, że być może potrzebna jest wymiana i zwolnienie miejsca, jak powiedziałam wcześniej, większość radnych zasiada już wiele kadencji, niestety z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że nowe nie zawsze znaczy lepsze. Potrzebowałam również nabrać dystansu do lokalnej polityki i bardziej zadbać o zdrowie. Były również plany związane z wyborami parlamentarnymi, do startu, w których namawiało mnie wiele osób, jednak konieczność podreperowania zdrowia zwyciężyła.
Jak z perspektywy czasu ocenia Pani tę decyzję? Przygląda się Pani temu, co dzieje się na elbląskiej scenie politycznej? Jak ją Pani ocenia?
Generalnie nie żałuję swoich decyzji, tak jest również w tym przypadku. Każda poprzedzona jest głęboką analizą i ważeniem wszystkich za i przeciw. Będąc poza Radą Miasta bacznie przyglądam się pracy radnych i poddaję analizie efekty ich działalności. Dużą uwagę skupiam na skuteczności pracy i realizacji wyborczych programów. Obserwuję też postawy nowych samorządowców i zastanawia mnie, jakie były powody kandydowania? Po co niektórzy ubiegali się o mandat, do czego był im potrzebny? I coraz częściej dochodzę do wniosku, że tylko Elbląga żal, bo to przecież pięć lat!
Czy tęskni Pani za rolą radnej? Jeśli tak, to za czym najbardziej?
Będąc radną kilku kadencji miałam możliwości aktywnego i bezpośredniego wpływania na potrzeby miasta i jego mieszkańców. Kreatywnie reagowałam na zgłaszane problemy i teraz, kiedy, a zdarza się to często, zgłaszają się do mnie mieszkańcy ze swoimi problemami pozostaje mi jedynie możliwość wskazania adresatów ich trosk. Najbardziej brakuje mi bezpośredniego wpływu na funkcjonowanie miasta, a także tego okresu z lat dziewięćdziesiątych, kiedy pracowaliśmy nad kluczowymi dokumentami dla funkcjonowania miasta, gdy głos radnego był ważny i odbierany konstruktywnie. Nie ograniczaliśmy się do kilku sesji w roku, a wielogodzinne prace w komisjach zwieńczały nowe programy dla miasta i mieszkańców.
Będąc radną nie bała się Pani poruszać trudnych tematów. Jakimi kwestiami, Pani zdaniem, radni powinni się zająć, do których powrócić?
Mandat radnego to dowód zaufania i wiara w osobę. Tego nie wolno w żaden sposób lekceważyć. Sprawując mandat z wyborów społeczeństwa bierzemy w ręce los tych ludzi i gwarantujemy pracę nad jego poprawą. Zapewniając społeczeństwu podstawowe potrzeby musimy liczyć się z koniecznością zaspokajania potrzeb wyższego rzędu itd. Jest to proces ciągły i nie można poprzestawać w ciągłym dążeniu do lepszego jutra. Problemów do rozwiązania jest wiele, te łatwiejsze rozwiązywane są szybko i łatwo, natomiast komplikacje występują z tymi trudnymi. „Zamiatanie ich pod dywan” jest dobre na krótką metę, wrócą ze zdwojoną siłą. Dlatego zawsze dążę do tego, aby w miarę posiadanych środków, zaplanować działania w taki sposób abyśmy mieli do czynienia ze zrównoważonym rozwojem miasta. Od wielu lat mówiono o problemie z zaopatrzeniem miasta w ciepło, mówiono o problemie z oczyszczalnią ścieków, mówiono o konieczności restrukturyzacji komunikacji miejskiej, mówiono o kąpielisku miejskim, mówiono… można by mnożyć te sprawy, które narastały przez lata. Wiadomo było, że nie uciekniemy przed nimi, jednak odnoszę wrażenie, że mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem, aby do wyborów… a potem, się zobaczy. Tylko, że te kłopoty nie znikają one wracają ze zdwojoną siłą. Zwalanie na poprzedników nic nie daje, bowiem problem jest i należy doprowadzać do jego załatwienia. Nie zazdroszczę obecnemu Prezydentowi kumulacji problemów, tym bardziej, że decyzje władz centralnych przekładają się na ograniczone możliwości finansowe. Wierzę jednak, że idąc po urząd każdy zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności i stanu zasobów miejskich, ma też program pokonania problemów. Ważne żeby działania te były zawarte w odpowiednie, transparentne programy z określonym czasem i sposobem załatwienia.
Wiemy, że obecnie aktywnie działa Pani w Związku Piłsudczyków. Jak to się zaczęło?
Od wielu lat jesteśmy z małżonkiem admiratorami postaci Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zależy nam na propagowaniu jego sylwetki, postaw patriotycznych i bezkompromisowości w dążeniu do celu. Od jakiegoś czasu szukaliśmy kontaktu do środowiska piłsudczyków w Gdańsku, trafiliśmy jednak na okres choroby ówczesnego Prezesa śp. T. Pluty i dopiero po jakimś czasie nastąpiło nawiązanie współpracy i przystąpienie do związku. Obecnie aktywnie uczestniczymy w upowszechnianiu dorobku i zasług J. Piłsudskiego, poprzez współpracę ze szkołami, w Elblągu nawiązaliśmy takową z SP 9 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, uczestnictwo w uroczystościach z okazji świąt państwowych, organizowanie spotkań poświęconych Piłsudskiemu, wystaw. W naszym mieście dzięki osobistemu wsparciu Pana Prezydenta zorganizowaliśmy na przykład wystawę poświęconą Marszałkowi w ramach obchodów Święta Niepodległości 11 listopada. Na podkreślenie zasługuje fakt, że Prezydent Wróblewski bez wahania przyjął propozycję współpracy pomiędzy Związkiem Piłsudczyków a m. Elbląg. W planach jest wiele ciekawych inicjatyw i projektów, jednak na obecnym etapie nie chciałabym jeszcze ich ogłaszać.
Czy jest Pani zaangażowana w jeszcze inne Związki bądź Stowarzyszenia?
Aktywnie wspieram wiele elbląskich organizacji. Jestem gorącą zwolenniczką lokalnego patriotyzmu i pomagania w miarę możliwości. Staram się równomiernie wspierać możliwie największą ilość instytucji zajmujących się sprawami elblążan. Zachęcam również, korzystając z okazji, wszystkich do zaangażowania się w filantropię, okazja będzie niebawem przy rozliczaniu Pit-ów z Urzędem Skarbowym, wystarczy jedynie wskazać organizację pożytku publicznego z Elbląga aby 1% naszych przychodów trafił na konto organizacji wspierającej lokalne środowisko.
Ostatnie lata w Radzie była Pani radną niezależną. Czy od tego czasu zapisała się Pani do jakiejś partii?
Nie należę do żadnej partii! W swojej działalności starałam się znaleźć przestrzeń do realizacji swojego programu, którego dewizą jest „Działać skutecznie i rozumieć innych.” Obserwatorzy elbląskiej sceny politycznej wiedzą, że starałam się to realizować w różnych konfiguracjach tzw. prawicowej opcji, próbowałam różnych wariantów w poszukiwaniu środowiska, któremu zależy na rozwoju miasta i poprawie życia mieszkańców, a nie na stołkach. Ponieważ moje poszukiwania zakończyły się fiaskiem wolałam być radną niezależną niż firmować swoją osobą zachowania odbiegające od oczekiwanych. Nadal jestem wolna, niezależna i pełna wiary, że jeszcze nadejdą takie czasy, że znajdą się osoby dążące bezinteresownie do naprawiania otoczenia.
Czy planuje Pani powrót do polityki?
W myśl zasady „nigdy nie mów nigdy” sprawa pozostaje otwarta.
Z Marią Kosecką rozmawiała
Wszystko pieknie tylko krytykowala pani władze i slusznie a obecnie ulega pani zbyt nadmiernej fascynacji i stylem zarządzenia choc idzie ku gorszemu , czy to marszalek panią natchnął?
Jak tam OW Bałtyk i węgorze.....
W końcu coś się dzieje bo już nudą wiało.
Czyżby Maria szykował się do komentowania na info?? Jeśli tak to bardzo dobrze. Ukłon w stronę wydawcy, że Pan to wprowadził. To kobieta, która krytyki się nie boi., potrafi trafnie odnieść sie do wielu spraw z życia miasta. Może być niezła jatka.
Jakaś tam była radna. Co mnie to obchodzi. Nie jest u władzy w Elblągu . info już nie ma tematów.
Dziwna osobowość. Żadnych konkretów swojej działalności poza Piłsudczykami. Krytyka zaniedbań i zamiatania spraw pod dywan z jednoczesnym chwaleniem kww i Wróblewskiego. Czy chodzi o jakiś miejski etacik? Kww - słupowanie podwładnych, kasowanie podwładnych, "obfity" program, rolowanie długu, brak inwestycji i inwestorów, infantylne zachowania i "interpelacje", marginalizacja RM, .... . jako "wybitny" samorządowiec pochwala pani to w pełni. Dlaczego? Zapomina się o przyzwoitości i konkretnej pracy już na poziomie gminy. Wróblewski administruje miastem już 6 rok a wcześniej miał wpływ na zaniechania od ponad 20 lat. Pani Mario - pobudka. Nawet za etacik nie warto tracić twarzy. Wystarczy prawda o tym co jest i co widać. Aha - nie ufam ludziom pokazującym fotki młodsze o 25 lat.
Jest i była kobieta wielkiego szacunku przez wiele lat pomagała ludziom wiele jej zawdzięczają a nie wszyscy docenili . Jako radna przez tyle lat dużo spraw zawdzięczamy wysiłkom i popierania dla naszego miasta ale niestety nie wszystko trwa wiecznie jej wybór jej decyzja ale zdrowie najważniejsze chciałabym aby takich ludzi jak Pani Maria było więcej pozdrawiam serdecznie
Czas już się dla pani skończył każdy elblążanin miał Pani rozmowy dosyć gdzie Pani była jak likwidowały się zakłady Pracy najlepiej tylko krytykować i gadać a trzeba działać a nie w żołnierzyki się bawić a jak się czuje synuś pracuję czy stał się karierowiczem ??????????????
Co do Pani Koseckiej , najlepszy sposób na ocenienie Jej działalności a być może i samej osoby , to mieć zaszczyt poznać Ją . Co do życia samorządowego to osoba na pewno z dużą wiedzą , doświadczeniem i wciąż energią . Może kiedyś , gdyby chciała zapewne by pojawiła się w Radzie Miejskiej . Byłaby też bardzo dobrym kandydatem na Prezydenta miasta , jako osoba niezależna . Nie tak , Jak Prezydent Wróblewski , który zawsze przed wyborami startuje ze swojego komitetu . A za plecami PSL i PO , co widać podczas wyborów parlamentarnych . Taki .. " niezależny " : ) Pozdrawiam Panią Marię . Cieszę się , że nie należy Pani do PO . A dzisiejsze PO Budki to cień PO Tuska . Co mnie jeszcze bardziej raduje .
dziwna osoba za co sie wziela to spaprala dzieki tej dzialaczce styropianu wiele osob poszlo na bruk a firmy zlikwidowano ale o swoich biznesach nigdy nie zapomniala czyzby jeszcze czegos nie zalatwila sobie do konca?niech samochwala z parciem na szklo pogonili z rady miasta i bardzo dobrze