Z okazji Dnia Edukacji Narodowej elbląski oddział Związku Nauczycielstwa Polskiego zorganizował z końcem października uroczyste spotkanie. Tym razem wśród gości znalazł się m.in. Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Zgodził się on udzielić wywiadu specjalnie dla info.elblag.pl.
Jaką wystawiłby Pan ocenę za obecne warunki pracy nauczycieli?
Trudno o jednoznaczną ocenę, bo to zależy od tego na ile organ prowadzący, na ile samorządy w to się angażują. Jeśli chodzi o zaangażowanie wójtów, burmistrzów, prezydentów to nie możemy narzekać. Wydaje mi się, że pomysł przejęcia szkół przez samorządy to było jedna z najbardziej rozważnych wydarzeń, które zaistniało w latach 90-tych, bo wszyscy na tym zyskaliśmy - i nauczyciele, i uczniowie, i szkoły. Animozje są, ale to na tle ekonomicznym. Możemy powiedzieć, że obecnie jest na 5 z minusem, a ten minus to konflikty, które pojawiają się na tle płacowym.
Protest nauczycieli trwa od marca zeszłego roku. Kiedy nauczyciele tupną nogą?
Część środowiska mówi, że jesteśmy już zmęczeni. Było wiele demonstracji, marszów, pikiet, łącznie ze strajkiem, który był różnie oceniany. Cześć nauczycieli ma już serdecznie dosyć całego zamętu, bałaganu, który jest w szkole. Nie ma ważniejszej dziedziny życia społecznego niż szkoła. Ze szkołą związani jesteśmy wszyscy - poprzez własną historię, własne mniej lub bardziej udane życie szkolne, a później życie naszych dzieci, wnuków. Nie ma osoby w kraju, która mogłaby powiedzieć, że jest tym kim jest i to zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie, a nie ma w tym udziału nauczyciela. W wymiarze europejskim oceniani jesteśmy jako jedna z największych potęg edukacyjnych, obok Finlandii i Estonii. Wszyscy nam zazdroszczą tego, co mamy - kadry nauczycielskiej, potencjału, który się za nią kryje. Problemem jest finansowanie oświaty.
Dlaczego?
Samorządy dokładają do oświaty bardzo dużo pieniędzy, a w zasadzie nie dokładają tylko inwestują mniej więcej ponad 20 proc. To jest ponad 8 miliardów złotych, które samorządy muszą dać. To są duże pieniądze. W mieście takim jak Elbląg to są rzeczy niezauważalne, bo Elbląg dużo inwestuje w różnego rodzaju projekty europejskie, ale są takie miasta, takie gminy, które mówią, że muszą wziąć pożyczkę, żeby dołożyć do projektu europejskiego (na wkład własny - przyp.red.). Tu się rodzą konflikty lokalne. Chcemy uzmysłowić społeczeństwu, że na nauczyciela nie możemy patrzeć przez pryzmat trochę gazetowego wizerunku, że on ma ferie, wakacje, bo gdyby tak było dobrze, to nie mielibyśmy czasami potężnych braków jeśli chodzi o niektóre specjalności.
Powiedzmy to wprost - nauczyciele chcą więcej zarabiać.
Nie można oszczędzać na edukacji, a mankamentem są nasze płace. Jadąc do Elbląga miałem okazję widzieć trzy banery dużej sieci handlowej, gdzie szukano sprzedawców proponując im 3,5 tys. zł wynagrodzenia. To jest dużo. Przypomnę, że nauczyciel, który rozpoczyna pracę dostaje brutto 2 tys. 200 zł, a nauczyciel dyplomowany z dużym stażem pracy ma o tysiąc złotych więcej. To nie są kwoty, które z punktu widzenia osoby, która ma 2-3 kierunki, rzucają na kolana. Inny obywatel może powiedzieć, że żyje za te 2 tys. zł i jakoś musi żyć. Tylko, że my nie chcemy nikomu zabierać. My chcemy uzmysłowić, że jeśli nie będziemy inwestować w edukację, to będziemy się cofać.
Problemem jest też to, że część nauczycieli musi pracować w kilku szkołach, by "uzbierać" etat.
To jest nowe zjawisko. To jest rzecz, która nie sprzyja jakości edukacyjnej, która będzie problemem dla uczniów, dla których nauczyciel będzie dostępny tylko np. w poniedziałek i piątek. To zjawisko, które wynika z reformy, z chaosu likwidacji szkół, z walki o godziny. Pani Minister mówi, że mamy ponad 11 tys. miejsc pracy, ale to jest informacja kłamliwa. Mamy 11 tys. ofert pracy w wymiarze 1, 2, 5. Nauczyciel, żeby zebrać swoją pensje musi ich mieć co najmniej 18, a bibliotekarz 30. Jeśli mówimy o tym, że mamy ileś tysięcy miejsc pracy, to nie mówimy o etatach. Mamy 5,5 tys. nauczycieli, którzy w tym roku zmuszeni byli do pracy w więcej niż dwóch szkołach. Będziemy obserwowali jak to się odbije na jakości edukacyjnej.
Czy proponowane 15 proc. podwyżki rozłożone na 3 lata was satysfakcjonuje?
Tak naprawdę to nie jest 15 proc., bo ono byłoby wtedy, gdyby podwyżka w roku 2018 była od 1 stycznia. Ona ma być, zgodnie z ustawą budżetową, od kwietnia, a to oznacza, że rocznie będzie to 3,7 proc. My mówimy wyraźnie - to nie są pieniądze, które będą motywowały młodego, ambitnego człowieka, po studiach, do pójścia do tak bardzo trudnego zawodu. Zadowala nas wzrost wynagrodzenia o co najmniej 10 proc. od 1 stycznia i taka progresja, która co roku by dawała ten 10 proc. wzrost. Na pewno nie jest to ten wymiar, który pani Zalewska nam proponuje. To jest ewidentne lekceważenie środowiska.
Nauczycielom trudniej jest protestować niż np. rezydentom?
Tak. Rezydent ma alternatywę, której nie ma nauczyciel. Jeżeli rezydent nie znajdzie pracy w swoim szpitalu, przychodni, to zapewne znajdzie prace w prywatnej przychodni. Natomiast nauczyciel, który pracuje w małej wiosce, ma alternatywę albo będzie nauczycielem, albo będzie bezrobotnym. Nie ma dla niego pracy w urzędach gmin czy ośrodkach, które mogłyby wykorzystać jego kwalifikacje, bo jako państwo nie mamy na to pomysłu.
Kiedy cierpliwość nauczycieli się skończy?
Narasta niepokój, narasta wrzenie, zaniepokojenie środowiska, bo widzimy wyraźnie, że jako nauczyciele jesteśmy marginalizowani. Także jakby na własne życzenie, bo nie umiemy się skonsolidować, zjednoczyć. W pieśni Związkowej, która jest oficjalnym hymnem ZNP jest fragment, który mówi "bo w jedności siła jest". Myśmy w marcu, zachowując się podczas strajku tak, jak się zachowaliśmy, pokazaliśmy, że z jednej strony nie umiemy wykorzystać tego profitu wynikającego ze zjednoczenia, ogromnej liczby nauczycieli, a z drugiej boimy się o miejsca pracy, dajemy sobą manipulować, manewrować. Nie ma tej jedności, a szkoda. Jeśli to wrzenie będzie narastało, to może okazać się, że sami nauczyciele zechcą podzielić zdanie Związku, że stojąc z boku tracimy i że warto zaryzykować i powalczyć o swoje.
Dziękuję za rozmowę.
Ze Sławomirem Broniarzem rozmawiała
To mnie rozbawił!
Wybierając zawód nauczyciela wyraża sie zgodę na niskie zarobki.
Samochód uderzył w drzewo – zawiniły opony? Samochód uderzył w drzewo – zawiniły opony? W dniu dzisiejszym, na łuku drogi pojazd (kierowany przez 30-latka ) wpadł w poślizg w wyniku czego uderzył w przydrożne drzewo. Takie nagłówki bardzo często są widoczne w okresie zimowym. Najczęstszą przyczyną jest, zgodnie z nomenklaturą policyjną,
Szanowny panie oszczędź pan swojego gadania,bo o co tak naprawdę chodzi, o następną kastę. Proszę lepiej zająć się nauczaniem, żeby dzieci nie musiały brać dodatkowo korepetycji za grube pieniądze .Zlikwidować komunistyczne przywileje nauczycieli i zrównać do tych młodych, bo to jest niesprawiedliwe panie Broniarz.W szkolnictwie koniecznie jest potrzebna przebudowa całego systemu wynagradzania nauczycieli i to od już!!!!
Zmień pracę , weź kredyt na działalność albo wyjedź za granicę i nienarzekaj.
"Jesteśmy marginalizowani..." - powiedział pan Broniarz. I nie dopowiedział : marginalizowani przez dwa miesiące wakacji, wszystkie święta, w każdą sobotę i niedzielę, w czasie rocznego urlopu zdrowotnego (dwu lub trzykrotnie!)...
Proponuje sie przekwalifikowć na inny zawód nikt nikomu nie broni otworzyć własna działalnośc gospodarczą czy jesteście Państwo z innej gliny ........
Panie Broniarz jak przeczytałam na którejś stronie internetowej , to pan podał, że zarabia ponad 10 tysięcy zł.To tyle ilu 4 młodych nauczycieli przez miesiąc, no jaka to sprawiedliwość. Co pan takiego robi? proszę nie wprowadzać zamętu, a przyczynić się do głębokiej reformy, dosyć przywilejów za nic.
Nie wyszlo z protestami ws. Gimnazjow to teraz szukaja nowego paliwa.
Zlikwidować kartę nauczyciela. Zatrudnienie na umowę o prace jak każdy inny pracownik w tym kraju, decyzja dyrektora szkoły o doborze kadry. Dlaczego nie można zwolnić nauczyciela? Źle naucza, ma wszystko w nosie i dalej jest i bierze wynagrodzenie. Takich sytuacji jest coraz więcej, nauczycielka chemii w LO jest tego przykładem, oprócz własnych humorów nie porafi nic więcej przekazać młodzieży, którzy wiedzę zdobywają w domu na korepetycjach za pieniądze rodziców, ale śmietankę spija szkoła bo wyniki matur super.