Minęło kilka miesięcy od czasu wyborów parlamentarnych. Czy praca w Sejmie przebiega, Pana zdaniem, sprawnie?
Początkowo tempo prac było rzeczywiście niezwykłe. Jestem przyzwyczajony do ciężkiej pracy, więc ilość posiedzeń Sejmu przed Nowym Rokiem nie stanowiła dla mnie problemu. Jednak pewien dyskomfort w pracy na pewno był, ale wynikał z racji tego, że jestem sejmowym debiutantem. Zresztą, w czasie rozmów z innymi posłankami i posłami, którzy pierwszy raz trafili do Sejmu, słyszałem podobne opinie. Posłom z doświadczeniem było łatwiej – mieli zorganizowane biura, mogli kontynuować działania z poprzedniej kadencji. Na szczęście to już za mną i mogę się skupić tylko na pracy poselskiej, dzięki czemu wreszcie mogłem zgłosić interpelacje i rozpocząć wizyty w terenie.
Ciężko pracuje się Panu w nocy? Jak ocenia Pan nocne posiedzenia?
Nagonka medialna, jaką wywołano wokół nocnych posiedzeń, jest co najmniej dziwna. Często słyszymy, że posłowie prawie nic nie robią, a zarabiają bardzo dużo. Zawsze mi się wydawało, że od reprezentantów obywateli należy wymagać zdecydowanie więcej, dlatego cieszę się, że posłowie – wraz ze mną – w końcu wzięli się do pracy.(śmiech) A tak po prawdzie, to nocne posiedzenia nie wynikały tylko z chęci jakichś potajemnych konszachtów rządu i przegłosowywania ich ustaw. Choćby w przypadku ustawy budżetowej, ilość poprawek zgłoszonych przez wszystkie kluby parlamentarne sprawiła, że głosowania trwały dwa dni. To było ponad 300 głosowań i ze względów proceduralnych nie można było zrobić tego szybciej. Przy okazji pozdrawiam posłów Nowoczesnej, którzy regularnie składali wnioski o przerwę w obradach, przez co zamiast pracować w ciągu dnia, często zostawaliśmy w Sejmie do późnych godzin nocnych.
Czy było coś, co Pana zaskoczyło?
Na pewno sala posiedzeń. Ten gmach w telewizji robi wrażenie naprawdę ogromnego, ale gdy człowiek już się w nim znajdzie, to nie wydaje się znowu taki wielki. Poza tym jestem zaskoczony raczej na plus, jeśli chodzi o organizację pracy, wsparcie Kancelarii Sejmu. Wbrew obiegowej opinii o biurokratyzacji administracji w Polsce widzę, że da się pogodzić pewne wymogi formalne – a tych w Sejmie jest naprawdę sporo – z racjonalnym podejściem do załatwiania różnych spraw.
Czy udało się Panu nawiązać współpracę z innymi posłami z okręgu elbląskiego?
Naturalnie poznałem parlamentarzystów z naszego okręgu wyborczego, ale wydaje mi się, że jak do tej pory wszystko biegnie utartym schematem. Czyli istnieje podział na rządzących i opozycję, co utrudnia pracę ponad podziałami. Ale nie ukrywam, że marzy mi się współpraca w sprawach najważniejszych dla region, takich jak rozwój portu, inwestycje drogowe, czy kanał na Mierzei, którego każdy stara się być głównym autorem. Dla mnie najistotniejsze jest, aby powstał, a kto zbierze laury za tę inwestycję, to już nie ma znaczenia. Przynajmniej dla mnie. Wierzę jednak, że uda nam się porozumieć i jako sejmowy debiutant, ze świeżym spojrzeniem na „wielką politykę”, znajdę drogę do takiego porozumienia.
Przekop Mierzei to kosztowna inwestycja. Czy Pana zdaniem Polskę stać by było na jej samodzielne sfinansowanie?
Z budżetu państwa finansowaliśmy już całą masę zwyczajnie głupich inwestycji. Tymczasem tu mówimy o inwestycji, która powinna dać ten tak potrzebny impuls rozwojowy dla Elbląga i regionu. Nie powinniśmy skupiać się na kosztach, w momencie gdy nasze miasto może odzyskać swoją wiodącą pozycję w regionie. Tym bardziej, że inwestycja nie jest finansowana ze środków miejskich. A w przypadku budżetu państwa kwota 600-650 mln zł – bo takie są ostatnie szacunki rządu – nie stanowi znowu aż tak wielkiego wydatku. Nie zapominajmy o najważniejszym: przekop to uniezależnienie się od Rosji na tym akwenie żeglugowym, a nie możemy oszczędzać na bezpieczeństwie państwa. I wreszcie na koniec chciałbym przypomnieć, że kanał na Mierzei to nie tylko żegluga towarowa, ale również bezpośredni dostęp do naszych portów dla bogatych turystów ze Skandynawii, żeglarzy z Niemiec czy krajów bałtyckich. Przekop otworzy im dostęp do perły światowej myśli technicznej – Kanału Elbląskiego oraz obszarów Wysoczyzny Elbląskiej.
A czy byłoby nas stać, aby to utrzymać?
Podczas wyjazdowego posiedzenia Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w Gdyni, koszty utrzymania zarówno kanału, jak i toru wodnego na całej długości, oszacowano na 5-6 mln zł rocznie. Pragnę przypomnieć, że na początku tego roku Urząd Morski w Gdyni wydał na corocznie powtarzane pogłębienie toru na rzece Elbląg około 1,2 mln zł. Jeśli porównamy te koszty to łatwo zauważyć, że sama „obsługa” kanału, nie będzie znowu aż tak kosztowna. Poza tym nie zapominajmy, że te środki nie będą wydatkowane z budżetu miasta Elbląga, a to właśnie nasze miasto najwięcej na tym zyska.
Podczas kampanii często kandydaci obiecują, że spełnią oczekiwania mieszkańców regionu, rozwiążą ich problemy. Jak realnie może Pan pomóc naszemu miastu?
Zaraz po tym, gdy zostałem posłem, usystematyzowałem wszystkie obietnice, postulaty mieszkańców. Następnie zacząłem interweniować w różnych instytucjach – tak było np. z brakiem dostępu do wody mieszkańców jednej z podelbląskich miejscowości. Dziś mam już pismo od zarządcy budynku, który zobowiązał się rozwiązać ten problem do końca kwietnia. Cały czas trzymam rękę na pulsie i pilnuję, żeby termin nie został przekroczony. Ponadto, staram się na bieżąco zgłaszać interpelacje w sprawach, które są dla naszego regionu priorytetem. W tej chwili m.in. czekam na odpowiedź od Ministra Zdrowia ws. elbląskiej dyspozytorni pogotowia – uważam, że argumenty, których użyłem powinny przekonać pana Ministra o słuszności przywrócenia tej placówki w Elblągu. Jeśli moja interpelacja spotka się z brakiem zrozumienia, to będę czynił kolejne kroki, aż do skutku. Tak samo sprawa wygląda jeśli chodzi o inne kwestie ważne dla naszego regionu – budowa drogi S22 z Elbląga do Malborka i połączenie z autostradą A1, stworzenie punktu odpraw fitosanitarnych w porcie. Chciałbym zaznaczyć, że w kwestii odpraw wielu polityków od co najmniej pięciu lat chwaliło się załatwieniem tej sprawy, podczas gdy tych odpraw w naszym porcie wciąż nie ma. Kiedy w końcu się uda i doprowadzę tę sprawę do końca, to nagle znajdzie się wielu ojców sukcesu. (śmiech) Uważam, że do tej pory zabrakło determinacji, aby pewne sprawy doprowadzić do końca. A ja potrafię być zdeterminowany i uparty, więc nie odpuszczę żadnej ze spraw, za które się wziąłem.
Z posłem Andrzejem Kobylarzem rozmawiała
Jak czytam takie bzdury to zastanawiam się skąd on się zerwał cytuje "...Nie zapominajmy o najważniejszym: przekop to uniezależnienie się od Rosji na tym akwenie żeglugowym, a nie możemy oszczędzać na bezpieczeństwie państwa. I wreszcie na koniec chciałbym przypomnieć, że kanał na Mierzei to nie tylko żegluga towarowa, ale również bezpośredni dostęp do naszych portów dla bogatych turystów ze Skandynawii, żeglarzy z Niemiec czy krajów bałtyckich. Przekop otworzy im dostęp do perły światowej myśli technicznej – Kanału Elbląskiego oraz obszarów Wysoczyzny Elbląskiej..." Podaj człowieku dzień i godzinę a przyjdę i chętnie porozmawiam o realiach nie marzeniach i fikcji. Proszę powiedzieć jaki turysta przypłynie jachtem pełnomorskim na zalew i będzie chciał się kąpać w bakteriach koli ?
kolejny marzyciel wez sie chlopie do roboty i zrob cos dla tego miasta a marzenia zostaw dla siebie i nie opowiadaj glupot bo sie osmieszasz juz to widze jak jachty pelnomorskie ustawiaja sie w kolejce zeby wplynac na zalew czyt(sadzawka)
Szybko to się łapie pchły panie pośle. I co nagle to po diable itp., itd.,. Nie z takim "programem" szedł PiS po władzę. Czyli pana wywody na temat nocnej zmiany są conajmniej nie na miejscu p. pośle.
No i racja. To nie my bedziemy wykladac kase na przekop. Jak maja wpompowac setki milionow w inwestycje dla Elblaga, to wypada tylko sie cieszyc.
Nie wiem skąd Kukiz wziął tego człowieka na pierwszy miejscu swojej listy, wygląda to tak jakby po prostu kupił sobie miejsce, bo z Elblągiem ten pan praktycznie nie ma nic wspólnego. A może to pisowcy wybrali Kukizowi ludzi na jedynki, żeby później ich przejąć po rozpadzie Kukiz15, w końcu Kaczor nie pozwoli, żeby na prawicy wyrosła mu konkurencyjna mocna partia.
Najbardziej krzepiącą wiadomością jest fakt , że po zapoznaniu się z budynkiem sejmowym pełnym korytarzy i biur może Pan poseł wreszcie zgłaszać interpelacje i rozpocząć wizyty poselskie w terenie . Cierpliwości szanowny Panie pośle , a jeszcze trochę i lasach zaczną się grzyby i jagody . I wówczas pańskie wizyty w terenie pokażą w pełni na co Pana stać . A propos tej wody do budynku w pod elbląskiej miejscowości , szczerze gratuluję . Oniemiałem z zachwytu . I jeszcze długo zapewne będę oniemiały .
I co z projektem powrotu dyspozytorni do Elbląga ,miał być Urząd Marszałka w Elblągu lub Urząd wojewódzki i co .BAJECZKI.
Elblążanie i mieszkańcy nad zalewem zbierzmy się razem ze szpadlami i na przekop tak jak to zrobili już w Polsce poszli ze szpadlami.
Tyle jest innych spraw oprócz przekopu, wiem, że działalność bezpośrednia posła to inny szczebel. Ale w ramach spojrzenia na sprawy poruszane chociażby tutaj na tym info., powinien pan zasygnalizować dla samorządu, że są sprawy , które dotyczą mieszkańców i trzeba je pilnie rozwiązać. Pierwszy przykład to EPEC, pani poseł PO i senator PO oraz prezes EPEC składają wizytę u pana prezydenta - nie wiadomo dlaczego?, tylko pan prezydent milczy. Jest to dla Nas sprawa bardzo ważna dla odbiorców ciepła. Jest wiele innych np. MPO itd.
http://elfast.net/2016/02/16/jak-posel-kobielarz-kukiza-w-konia-zrobil/ Kolega Kolorz już wie po co Pan Kobielarz został Posłem ?