Za nami wybory do Parlamentu Europejskiego. Do momentu podania wyników media huczały, że wygrał PiS. Czy był Pan spokojny, że jednak Platforma zdobędzie najlepszy wynik?
Oczywiście, że obawiałem się wyniku. Kampania PiS niewiele miała wspólnego z funkcjonowaniem Unii Europejskiej ani z Parlamentem Europejskim. Była kontynuacją oskarżycielskiej kampanii, obwiniającej PO o wszelkie zło rzeczywiste i urojone. A taka kampania – jak każda skrajność – działa na emocje, co przy niskiej frekwencji może dać chwilowy sukces. PO – partia „środka” – zawsze w takich pojedynkach będzie w gorszej sytuacji. Myślę jednak, że „żelazny” elektorat PiS zaczyna być zmęczony ciągłymi porażkami i powoli się wykrusza.
W naszej przedwyborczej sondzie internauci uplasowali Pana na drugim miejscu pod względem zdobytych głosów. Okazało się jednak, że wśród kandydatów z Elbląga zajął Pan najwyższy wynik. Jest pan z niego zadowolony?
Tak. Trzeba pamiętać, że nie startowałem w politycznej próżni. To pierwsze wybory po akcji referendalnej, która mocno PO skaleczyła. Przed wyborami do PE zapowiadałem elbląskiej Platformie, że tym startem musimy zamknąć tamten rozdział i zacząć odbudowywać swój wizerunek. Cieszę się, że Elblążanie nam i mi osobiście zaufali. I gorąco im za to dziękuję. Myślę też, że duże znaczenie miały media – w tym info.elblag.pl – które pokazały z jakim programem startuję. I gdy okazało się, że moja „europejskość” ma głębokie elbląskie uzasadnienie, że projekty z którymi chcę iść do struktur unijnych nie są wyborczą „filipką”, ale przedsięwzięciami nad którymi pracuję od wielu lat, to zdecydowali oddać głos dla takiej postawy. Zapewniam, że nie jest to głos stracony, bo program, z którym startowałem będę realizował.
Jak Pan ocenia wyniki pozostałych kandydatów z naszego miasta?
Większość kandydatów nie uczestniczyła aktywnie w życiu publicznym naszego miasta. Na szczęście ludzie nie głosują tylko na plakat, ale chcą wiedzieć, że kandydat rzeczywiście może swoim życiem zaświadczyć, że sprawy, które reprezentuje są dla niego ważne. I tak powinno być.
Do Europarlamentu z naszego okręgu weszli Karol Karski (PiS) z 67 997 głosami oraz prof. Barbara Kudrycka (PO), dzięki 61 418 głosom. Spodziewał się Pan takiego rozkładu głosów?
Ten wynik nie jest wielkim zaskoczeniem. Geografia wyborcza jest nieubłagana. PiS na Podlasiu zebrał ponad dwa razy więcej głosów niż PO i to zadecydowało o ogólnym wyniku. Dodatkowym obciążeniem dla prof. Barbary Kudryckiej jest jej profesorska merytoryczność i konsekwencja. To „nie sprzyja” wybieralności. Pan Karski takich obciążeń nie miał.
Dla wielu zaskoczeniem było nie powierzenie mandatu takim nazwiskom jak Ziobro, Gowin, Iwiński, Olejniczak czy Rostowski. Czy po poznaniu wyników, któryś przyjął Pan z niedowierzaniem?
Każde z tych nazwisk należy rozpatrywać oddzielnie. Przecież indywidualnie wielu z nich zrobiło bardzo dobry wynik, ale zadziałał system liczenia głosów. Od dawna mówię o konieczności zastanowienia się nad niektórymi procedurami wyborczymi – może to dobry moment. Muszę jednak dodać, że kilka porażek mnie ucieszyło. Wyborcy odrzucili celebrytów. Przegrali też ci, którzy odeszli ze swoich partii i tak jak Pan Gowin stali się gorliwymi ich wrogami. Przegrali wreszcie ci, którzy w Parlamencie Europejskim już byli i zasłynęli w nim rekordową nieaktywnością, jak Kurski i Ziobro. Mam nadzieję, że kończy się czas polityków, którzy zawsze zdążyli zmienić poglądy i przypiąć się do formacji, która akurat jest na „topie”.
Dużym echem odbiło się również zdobycie mandatu przez Janusza Korwina-Mikke. Czy dla Pana fakt, że człowiek z tak skrajnymi i antyunijnymi poglądami dostał się do PE jest zaskoczeniem?
I tak i nie. Na skrajnościach gra wielu polityków i zawsze jest elektorat, gotowy dać im poparcie. Pamiętamy Tymińskiego, Samoobronę, Polską Partię Przyjaciół Piwa... Żadna z tych partii ani osób w polityce nie zagościła na dłużej, ale niektóre zdążyły wiele popsuć i przyczynić się do upadku etosu politycznego. W efekcie ludzie odmawiają udziału w wyborach – o ironio – otwierając drogę kolejnym skrajnościom. Zaskoczeniem w przypadku Korwina-Mikke jest tak duża akceptacja dla poglądów, sprzecznych z naszą kulturą i doświadczeniami historycznymi. Wstyd, że człowiek, który usprawiedliwia gwałcicieli i Hitlera znajduje wśród Polaków takie poparcie.
Frekwencja niestety nie dopisała. Nasze województwo znalazło się na ostatnim miejscu pod tym względem. Jak Pan myśli co było tego przyczyną?
Nie potrafię wskazać przyczyny. Być może ma to związek z faktem, że ciągle jesteśmy regionem ubogim i mniej odczuwamy „na własnej skórze” dobrodziejstw uczestniczenia w Unii Europejskiej. Może wynika to z nikłej aktywności w regionie poprzednich europosłów... Nie wiem i chętnie wysłuchałbym doświadczonych politologów, jak ten fakt zinterpretują.
Czy można wierzyć pogłoskom, że będzie Pan teraz szykował się do wyborów prezydenckich w naszym mieście?
Tą decyzję podejmie Platforma Obywatelska. Mój ewentualny start w wyborach prezydenckich nie jest jedynym wariantem, który bierzemy pod uwagę.
Z Jerzym Wcisłą rozmawiała
Panie Wcisła. Tak trudno jest przegrać z honorem.
Spadaj parodio polityka. Już nic z tego miasta nie wyciśniesz. Won do Nowodworowa Gdańskiego.
Dopóki wybory będą na kartkach in blanco, karty dowożone w bagażnikach, frekwencja poniżej 51 %, a głosy liczyć specjaliści szkoleni w Moskwie będzie wygrywał nie ten na kogo ludzie głosują.. - takie ustawki olewam.
Bardzo dobry i rozsądny głos! Brawo!
Czyżby PO chciało nas czymś pozytywnym zaskoczyć "...Tą decyzję podejmie Platforma Obywatelska. Mój ewentualny start w wyborach prezydenckich nie jest jedynym wariantem, który bierzemy pod uwagę...." i Zrobić szach i mat dla PISu?
O Boże...znowu ten "specjalista" rozgoryczony kolejną porażką, bleeeeee
Jurek, jesteś jak Mańkut. Nie potrafisz wyciągać wniosków i jak uparty baran wierzysz, że coś jeszcze znaczysz.
" Jak ujawnił w poniedziałek wieczorem portal niezależna.pl, w jeden z komisji wyborczych w Choszcznie, mimo że na listę Solidarnej Polski oddano tylko jeden głos, na oficjalnej stronie internetowej PKW podano, że kandydat tej partii Robert Stankiewicz dostał 100 proc. poparcia, czyli 500 głosów ze wszystkich 500 oddanych w tym punkcie wyborczym. Takie dane PKW podała, mimo że z papierowego protokołu komisji wynika, że Stankiewicz w tej komisji nie dostał żadnego głosu. Po nagłośnieniu tej sprawy dane na stronie PKW zmieniono ".
Dozgonny polityk lokalny .Czas pracuje na waszą nie korzyść.P.O dość popsuła w tym kraju .Czas budować a nie rujnować panie Wcisła..Miał pan szczęście że była niska frekwencja .Bo prawdopodobnie rzeczywistość była by inna.Zdaje pan sobie z tego sprawę.!
Gratulacje Panie Jurku, proszę nie przejmować się krytykanctwem, bo konkretne działania i rzetelna praca zawsze przynoszę dobre efekty. Żałosne są niektóre głosy, ale cóż, należy robić swoje i do przodu. Damy radę!