Referendum zbliża się wielkimi krokami. 14 kwietnia elblążanie zadecydują czy Prezydent Grzegorz Nowaczyk oraz Rada Miejska w obecnym składzie zostaną u władzy. Jak obecną sytuację na elbląskiej scenie politycznej ocenia senator Witold Gintowt-Dziewałtowski, który pełnił już funkcję włodarza naszego miasta? Specjalnie dla czytelników info.elblag.pl zgodził się udzielić wywiadu, w którym wyjawił, co sądzi o obecnym stanie Elbląga oraz czy otrzymał propozycję, aby w przypadku odwołania prezydenta wystartować jako kandydat na jego miejsce z ramienia PO.
Jak Pan ocenia elbląską scenę polityczną?
Trudno mówić, o realnej elbląskiej scenie politycznej. Zadania samorządu miejskiego są bardziej ograniczone. Zresztą ja twierdzę, że w samorządach nie ma miejsca na wielką politykę. Jest miejsce na załatwianie spraw ludzkich, na planowanie strategii rozwojowej, na szukanie współpracowników, którzy chcieliby je wesprzeć, ewentualnie uczestniczyć w różnych przedsięwzięciach. Z jednej strony ważnych dla miasta i mieszkańców, a z drugiej strony opłacalnych dla tych, którzy chcieliby zainwestować nie tylko kapitał, ale i swoją pracę, poświęcić się jakiejś idei. Niestety polityka krajowa dociera także do Elbląga i jej odpryski powodują, że zdarzają się rzeczy niepożądane, nieoczekiwane. Musimy liczyć się z tym, że życie kreują różne okoliczności. Prawdą jest, że nie tylko w Elblągu, ale i na całym świecie są problemy, których od ręki nie da się zaspokoić i załatwić. Prawdą jest też, że sami popełniamy błędy i nie wszystko wychodzi idealnie, ale też prawdą jest, że błędów nie popełnia ten, który sam nic nie robi. Sztuką jest drugi raz błędu nie popełnić i dobrze by było to praktykować.
Czy Pana zdaniem rzeczywiście Prezydent i Rada Miejska zasłużyli na tak złą ocenę, że jedynym rozwiązaniem jest ich odwołanie?
Patrząc na to, co się dzieje w naszym mieście, na inicjatywę referendalną, na ocenę pracy Urzędu Miejskiego, urzędników, samego Prezydenta myślę, że każdego można krytycznie oceniać, a nawet powinno się to robić. Oceny pozytywne zniewalają i nie wnoszą specjalnie niczego nowego. Ale z drugiej strony jeżeli już ma się o coś do kogoś pretensje i proponuje się rozwiązanie definitywne, to po pierwsze trzeba samemu mieć pomysł na przyszłość, trzeba go przedstawić i szukać odpowiedzi na pytanie wśród tych, których może to zainteresować, czy ten pomysł jest lepszy od tego, co proponują obecnie urzędujący prezydenci i Urząd Miejski, czy też może to, co oni robią jest akurat jedynym możliwym, co można zrobić. Po drugie jeżeli chcemy odwołać i Radę, i Prezydenta to ja rozumiem, że mamy oferty personalne na te stanowiska. Uczciwie przed referendum jego organizatorzy powinni szczerze powiedzieć, że: chcemy odwołać Prezydenta, a na jego miejsce wybrać taką i taką osobę, jakie ma ona walory, oczkujemy, że zrobi to i to, dzięki czemu jest szansa, że coś się zmieni na lepsze. Ocena czy ta osoba będzie lepsza, bardziej wiarygodna, będzie należała już do wyborców. Dziś jesteśmy w sytuacji, w której mamy ofertę połowiczną. Po pierwsze organizujący referendum mówią, że wszystko jest źle, po drugie trzeba odwołać wszystkich tych, którzy dzisiaj decydują o funkcjonowaniu Miasta. Natomiast prawdą jest, ze nie znamy nazwisk potencjalnych kandydatów i nie wiemy co oni mieliby zrobić by nam żyło się lepiej. Pozostawia to elbląskich wyborców w rozkroku. Pozycja niewygodna, ale idąc do referendum mam nadzieję, że każdy się zastanowi nad tym, co zrobić, w jaki sposób swój głos wykorzystać najlepiej. Można też nie uczestniczyć w referendum uznając, że np. nie ma ono sensu.
Jak Pan myśli, który wariant wybierze większość elblążan?
Ci, którzy uważają, że referendum nie ma podstaw racjonalnych nie powinni iść do wyborów, bo to będzie jednoznaczne określenie ich stanowiska. Natomiast ci, którzy uważają inaczej mogą iść do wyborów i podjąć odpowiednią decyzję. Oczywiście mogą pójść do urny po to, aby nie zgodzić się z propozycją referendalną, ale to jest ich swobodny wybór i tutaj obie strony mają jeszcze trochę czasu, żeby przekonywać do swoich racji.
Grupie referendalnej udało się zebrać znaczącą ilość głosów.
10 tys. głosów, bo tyle zweryfikował Komisarz Wyborczy w Elblągu, to dużo. Świadczy to o sporym niezadowoleniu dużej części opinii publicznej z obecnego funkcjonowania władz miejskich i bez względu na to, czy referendum będzie skuteczne czy nie, niewątpliwie odpowiednie wnioski trzeba z tego wyciągnąć. Natomiast nie stanowi to o zwycięstwie tych, którzy chcą referendum przeprowadzić. Mimo wszystko nie stanowi to opinii większości elblążan.
Jakie wnioski powinni wyciągnąć?
Mam nadzieję, że każdy, kto będzie podejmował tę decyzję zastanowi się nad nią. Trzeba też pamiętać, że za rok mamy wybory do samorządu terytorialnego i będziemy znowu wybierali naszego prezydenta i nasza Radę Miasta. Skuteczne referendum spowoduje, że otrzymamy komisarza, który prawdopodobnie nie zdąży przeprowadzić wyborów przedterminowych, bo czasu będzie bardzo niewiele. Ja jestem zwolennikiem przede wszystkim zastanowienia się nad meritum. Dla mnie najważniejsze są wartości programowe, a póki co przyznam się, że takiej oferty ze strony wnoszących o odwołanie Prezydenta i Rady Miasta nie usłyszałem. Gruszki na wierzbie w Elblągu nie dojrzewają.
Wieść gminna niesie, że podobno dostał Pan propozycję, że w przypadku, gdyby referendum było skuteczne i odwołano by Grzegorza Nowaczyka ze stanowiska Prezydenta, to Pan byłby kandydatem Platformy Obywatelskiej na jego miejsce.
Jeżeli nawet pojawi się taka oferta na pewno z niej nie skorzystam. Z różnych powodów, przypuszczam, że znanym czytelnikom portalu info. Natomiast ja ze swojej strony zawsze deklarowałem i deklaruję pomoc i radę tym, którzy miastem zarządzają. Myślę, że moje doświadczenie może się do czegoś przydać i nie ma co ukrywać, również wiedza o funkcjonowaniu centralnych organów administracji rządowej, instytucji państwa. Od lat zajmuję się funkcjonowaniem samorządów terytorialnych, uczestniczyłem w tworzeniu prawa samorządowego, które nb. uważam za jedno z lepszych w Europie. Pozostaję do dyspozycji i jako parlamentarzysta, i jako Elblążanin.
Czyli oferta taka nie została Panu złożona?
Nie. Wielu pytało mnie o ewentualne kandydowanie, niektórzy namawiali do zastanowienia się.
Nie kusi Pana, żeby ponownie sprawować tę funkcję?
Bardzo trudno wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. To już nigdy nie jest ta sama rzeka. Mimo, że ja bardzo dobrze oceniam czas swojej prezydentury w Elblągu. Osobiście uważam, że było to zajęcie, które przyniosło mi mnóstwo satysfakcji, ale i szacunku ludzi, z którymi i dla których wówczas pracowałem. To był czas bardzo trudny dla Elbląga. Elbląg był bardzo zadłużony. Dług miejski przekraczał wartość budżetu miejskiego. Udało się nam wyjść z kryzysu, ale było ważniejsze, że udało się doprowadzić do tego, że elblążanie uwierzyli w to, że mogą być najlepsi w kraju, że to, co oni zrobią ma wartość i znaczenie. To był taki czas, w którym z Elblągiem wiązano przyszłość. Pamiętam spotkania z młodzieżą szkolną, z klasami maturalnymi. 80-90 procent młodzieży deklarowała, że po studiach będzie chciała wrócić do Elbląga. Dzisiaj jeżeli 10 procent deklaruje powrót, to góra. Stało się coś złego. Ubolewam na tym. Doszło do tego, że elblążanie przestali wierzyć w siebie i swoją wartość. Warto by było to odbudować. Tego oczekuję od obecnego prezydenta i rady miasta. Wiem, że tego chcą.
Po części odpowiedział Pan na moje kolejne pytanie - jak ocenia Pan obecną sytuację Elbląga?
Nie jest tragiczna. Elbląg nie jest zadłużony ponad granicę przyzwoitości. Jest to dług standardowy, a trzeba brać pod uwagę, że Elbląg za czasów prezydentury Henryka Słoniny był najpoważniejszym konsumentem pomocy Unii Europejskiej. To Olsztyn takich pożytków nie miał, jak Elbląg. My nadal kontynuujemy tę politykę. Żeby otrzymać pieniądze z Unii, na ich zdobycie trzeba przeznaczyć również udział własny. Mogą to być pieniądze z rezerw, ale na ogół trzeba było tych pieniędzy szukać również na zewnątrz. To mogły być obligacje komunalne, kredyty, pożyczki i to musiało zwiększać zadłużenie miasta. Ten dług będzie malał coraz bardziej w miarę upływu czasu. Nie przewiduję jakiegoś specjalnego zagrożenia. Oczywiście dzisiaj samorząd miejski nie ma takiej swobody finansowej jak to bywało w przeszłości, ale też prawdą jest, że miasto realizuje bardzo dużo kosztownych inwestycji, głównie infrastrukturalnych. One będą zmierzać do finiszu w b. roku ale chcielibyśmy jeszcze sporo. Choćby wiadukt na Zatorze, aquapark, basen kryty
Czy nie lepiej byłoby to rozłożyć na wiele lat?
Uważam, że jeżeli jest szansa, żeby w jednym czasie coś zrobić, wykorzystując przy tym w niewielkim stopniu pieniądze własne, a w dużo większym stopniu pieniądze z funduszu Unii Europejskiej , to trzeba to robić już teraz i za 3-4 lata mieć miasto uporządkowane. Za parę lat już Unia nie będzie miała pieniędzy dla Polski. Każda złotówka wydawana przez władze miasta powinna być oglądana z każdej strony. Prawo samorządowe daje nam pełen wgląd do wydatki realizowane przez miasto. Również w interesie Prezydenta jest robienie wszystkiego, żeby mieszkańców informować o tym na co każdy grosz z kasy miejskiej jest przeznaczany. Oczywiście nie każda decyzja musi być trafna. Mogą być też i błędy. Wtedy trzeba to naprawić i przyznać, że coś nam nie wyszło. Trzeba pamiętać, że Pan Prezydent, jego współpracownicy, Rada Miejska, wypełniają rolę służebną względem nas. Najwyższą władzą w mieście są mieszkańcy. Oni o wszystkim mają prawo decydować, także w drodze referendum, rozstrzygając czy prezydenta będą odwoływać czy nie.
Internauci często podkreślają, że do referendum musi dojść ze względu na kumulację niezrozumiałych dla nich decyzji. Podwyżek z każdej strony, wycofywania się władz z wcześniejszych decyzji, których można było nie podejmować, a których podjęcie wiązało się z płaceniem przez mieszkańców pieniędzy. Wspominał Pan o przyznawaniu się do błędów, ale czy nie lepiej przemyśleć porządnie decyzji przed jej podjęciem, zamiast po kilku miesiącach się z niej wycofywać?
Niewątpliwie nie zwiększa to autorytetu. Ja też wolałbym, żeby decyzje podejmowane przez prezydenta i jego współpracowników, którzy przygotowują projekty, były mniej dolegliwe. Przyznam się, że na miejscu prezydenta byłbym ostrożniejszy w podejmowaniu decyzji, zwłaszcza obciążających bezpośrednio kieszeń przeciętnego mieszkańca Elbląga. Tym bardziej, ze kryzys nadal jest najdotkliwiej odczuwalny przez tych najsłabszych. Nie przez budżet miejski, nie przez tych, którzy mają dobrą pracę, ale przez tych, którzy ledwo koniec z końcem wiążą.
Każda podwyżka dotyka tych najsłabszych, szczególnie ta związana z codziennym życiem, jak woda, centralne ogrzewanie, przejazdy komunikacją miejską, wywóz śmieci. Czy te opłaty w stosunku do możliwości mieszkańców Elbląga nie są za wysokie?
W moim przekonaniu opłaty za śmieci nie powinny być podwyższane. Raz bo już wkrótce za śmieci będą płacić wszyscy, a to wzrost opłat o ok. 30%. Dwa bo warto w przetargu na wybrać najlepszą i najtańszą firmę. Rola prezydenta, to jest rola zarządzającego dużym przedsiębiorstwem. Tutaj trzeba mieć z jednej strony znajomość r-ku ekonomicznego i być dobrym menagerem, ale z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że tam są ludzie, którzy poniosą konsekwencje każdej decyzji. Oni się zgodzą, żeby płacić, ale trzeba ich przekonać, że nie ma innego wyjścia.
Dużo kontrowersji wzbudziła informacja, ze Prezydent Elbląga zarabia więcej niż Prezydent Warszawy.
Przyznam, ze nie bardzo w to wierzę. Jest taryfikator wynagrodzeń wszystkich pracowników samorządowych. Na pewno pani Gronkiewicz- Waltz jest dużo wyżej w taryfikatorze, a ponadto ma większy dodatek za staż pracy niż prezydent Nowaczyk i co do tego nie mam wątpliwości. Nie wierzę, żeby zarabiała mniej niż Prezydent Elbląga chyba, że chciałaby pracować jako wolontariusz, w co też nie wierzę. Zresztą oświadczenie majątkowe Prezydenta Warszawy też jest publikowane w internecie.
Jak ocenia Pan pomysł wybudowania sądu w dość kontrowersyjnym dla elblążan miejscu?
Wiem o tym od dawna. Znam argumenty Sądu Okręgowego i argumenty Spółdzielni Mieszkaniowej Sielanka. Tę lokalizację wskazało przed laty Miasto. Ona dla sądu jest optymalną lokalizacją również z tego powodu, że obok jest budynek, w którym znajduje się Sąd Rejonowy, który jest wyposażony w spory parking, o co niełatwo w centrum miasta. Ja bym życzył jednym i drugim, żeby znaleźli rozwiązanie kompromisowe. Lokalizacja może byłaby do zniesienia, gdyby nie to, że to będzie duży budynek i będzie on przesłaniał widok.
Czy Pan zajmie w tej sprawie jakieś stanowisko, by pomóc którejś ze stron?
Gdyby mnie poproszono o mediację to przypuszczalnie bym się zgodził, ale póki co wiem o żalach obu stron, natomiast żadna ze stron nie szuka mediatora w mojej osobie. W przeszłości było już kilka takich przypadków i na ogół udawało się znaleźć porozumienie. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem. Ważne jest to, że w Elblągu jest Sąd Okręgowy i ja robiłbym wszystko, żeby on w naszym mieście pozostał. To jest jeden z lepiej pracujących sądów w kraju. Miasto musi także tworzyć warunki dla jego najlepszego funkcjonowania. Ja nie chciałbym, żeby zadania sądu okręgowego w Elblągu przejął Sąd Okręgowy w Olsztynie.
A propos tych dwóch miast, internauci nadal rozpisują się, aby przyłączyć Elbląg do Pomorza, bo ich zdaniem jest to jedyna szansa dla naszego miasta na rozwój.
Fantazje można mieć różne. Trzeba pamiętać o tym, że każdy jest kowalem własnego losu i trzeba pamiętać, gdzie się jest i co się ma. Elbląg jest miastem 120 tysięcznym, leżącym pomiędzy znaczącymi ośrodkami miejskimi. Dzisiaj jesteśmy w sytuacji, w której Elbląg jest zaledwie miastem na prawach powiatu z niewielkim dodatkiem uprawnień ponadlokalnych, a tych atrybutów raczej nam nie będzie przybywać. Przejście z jednego województwa do drugiego wiąże się z różnego rodzaju przypadłościami, których nie jesteśmy w stanie określić. Tym bardziej, że akurat i gmina otaczająca miasto i powiat elbląski akurat nie są zainteresowani woj. pomorskim. Będąc w województwie warmińsko-mazurskim Elbląg uzyskiwał najwyższą pomoc z Funduszy Europejskich poprzez Urząd Marszałkowski. Mimo wszystko Elbląg jest stolicą subregionu. To, że jesteśmy w województwie warmińsko-mazurskim nie przeszkadza w nawiązywaniu współpracy z województwem pomorskim. Trzeba pamiętać o tym, że Elbląg był niegdyś w województwie gdańskim. Ja te czasy pamiętam. Mieszkałem wtedy w Elblągu i pamiętam narzekania i skargi, jak to po macoszemu jest traktowany Elbląg, że trzeba by się od tego województwa oddzielić. Wchodząc do województwa pomorskiego musielibyśmy pamiętać o tym, ze stracilibyśmy drugą pozycję, jaką niewątpliwie mamy w obecnym województwie. Wylądowalibyśmy za Gdańskiem, Gdynią, Sopotem, Słupskiem, Starogardem i Tczewem. Czy to warto? Nie wiem. Pamiętać trzeba, że ilość mieszkańców w województwie pomorskim jest dwa razy większa niż u nas. Co oznacza, że tutaj będzie trzy razy więcej środków unijnych do wykorzystania niż byłoby w województwie pomorskim. To jest również szansa. Ja bym szukał sposobów, aby wzmacniać Elbląg gospodarczo, turystycznie, kulturalnie. Bardzo cieszę się, ze w Elblągu powstają inicjatywy, które stają się sławne w całym kraju. A swoja drogą do przyjaciół, rodziny i na zakupy czy do teatru i tak będę jeździł do Gdańska.
Wróćmy na chwilę na elbląską scenę polityczną. Jak zareagował Pan na wieść, że doradcą marszałka Jacka Protasa ma zostać były prezydent Elbląga, Henryk Słonina? Choć niejednokrotnie można było usłyszeć podczas sesji Rady Miejskiej bądź przy innych okolicznościach niepochlebne opinie na temat sprawowania władzy przez prezydenta Henryka Słoniny, teraz słyszymy, że przez ostatnie dwa lata Platforma zastanawiała się, jak wykorzystać jego doświadczenie i wiedzę. Jak Pan ocenia ten ruch?
Z tego, co ja pamiętam na początku kadencji prezydent Grzegorz Nowaczyk zabiegał o współpracę z prezydentem Henrykiem Słoniną. Wiem, że przygotowano uroczyste pożegnanie prezydenta Słoniny na sesji Rady Miejskiej, na której ten się nie pokazał. Trudno jest mi oceniać jego zachowanie, ale przyznam, że lekkie zdziwienie miało miejsce. Z tego, co wiem, decyzja o doradztwie Henryka Słoniny była uzgadniania z prezydentem Grzegorzem Nowaczykiem i uzyskała jego pełną aprobatę. Przyznam się, że nie
znam negatywnych zachowań prezydenta Nowaczyka względem prezydenta Słoniny po wyborach, natomiast mogło się zdarzać, że decyzje podejmowane przez poprzedników mogły być krytycznie oceniane przez następców. To się zdarza wszędzie i zawsze. Przyznam, że lekko się zdziwiłem. To jest rok przed wyborami samorządowymi. Czy to jest rozwiązanie polityczne, czy merytoryczne, trudno mi jest rozstrzygać. Być może Pan Słonina zmienił swój pogląd na możliwość współpracy z Platformą Obywatelską, z Marszałkiem i Prezydentem. Nie ma co ukrywać - zostając doradcą marszałka Protasa staje się jakimś współpracownikiem prezydenta Nowaczyka. Jacek Protas mówił wyraźnie, że jego chęć do zatrudnienia Pana Prezydenta Słoniny w Urzędzie Marszałkowskim wynikała z tego, że chce wykorzystać jego doświadczenie dotyczące zagospodarowania Zalewu Wiślanego, Żuław, polityki miejskiej, wyraźnie zaznaczył, że przedmiotem zainteresowania Pana Słoniny będą nasze sprawy. Głównie elbląskie.
Na koniec chciałam zapytać o Pana kontakt z elblążanami. Z jakimi problemami przychodzą do Pana mieszkańcy naszego miasta?
Namawiam wszystkich, którzy mają pytanie, pomysł, problem, krzywdę by korzystali z pomocy swojego senatora. Ja jestem na ich służbie. Przychodzą, dzwonią i piszą. Potrzebują pomocy w sprawach przeróżnych: znalezienie pracy, wyegzekwowanie zapłaty za pracę od nieuczciwego pracodawcy, przekwalifikowanie zawodowe, uzyskanie mieszkania socjalnego, spory mieszkaniowe i rodzinne, dochodzenie praw przed sądami, uzyskanie porad prawnych, pomoc dla niepełnosprawnych i poszkodowanych przez los itd. itp. Podejmowanie interwencji w interesie środowisk, dofinansowanie akcji dobroczynnych i pomocowych, zdobycie środków finansowych z FIO, funduszy europejskich ale także z budżetu państwa (zakupy samochodów dla osób niepełnosprawnych, straży pożarnych), pieniądze na Żuławy, środki pomocowe z PFRON, zwiększenie środków dla warmińsko-mazurskiego NFZ, przyspieszenie decyzji w sprawie portowego weterynaryjnego przejścia granicznego w Elblągu, zakończenie modernizacji E-7 (od Gdańska do Warszawy) i wiele, wiele innych. Żadna ze zgłoszonych interwencji nie pozostaje bez biegu i każdorazowo zainteresowany jest powiadamiany o sposobie załatwienia sprawy.
W jakie dni można Pana zastać w elbląskim biurze?
Zastać mnie można na ogół zawsze w poniedziałek. Sesje Senatu zaczynają się we wtorki i trwają do czwartku. Piątki też bywają wolne od Warszawy. Posiedzenia Senatu są co dwa tygodnie, ale w tygodniach wolnych od nich odbywają się Posiedzenia Komisji. Ponadto jestem członkiem Rady Służby Cywilnej, która spotyka się raz w miesiącu, zawsze we wtorki, więc też na ten czas muszę wyjeżdżać do Warszawy. Poza tym zdarzają się też nietypowe sytuacje, które wymagają, abym gdzieś pojechał. Zachęcam do dzwonienia do mojego biura. Żadne zgłoszenie nie zostanie bez odpowiedzi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała:
temu komuś już dziękujemy. Arogant i k.............t w zachowaniu. Uwłacza godności senatora RP
Bardzo merytoryczny i ciekawy wywiad ,gratuluję dziennikarce jej rozmówcy ( ten kto się wpisał poniżej powinien pamiętać że obrażanie ludzi klikając w klawiaturę to najgorsze co może być) !!)
Panie Senatorze,pośle WGD, sprzedał pan Elbląg Olsztynowi za garść euro-srebrników. Panu już dziękujemy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Z Elblązan nic juz pan nie wyciśnie, ani grosza. Elblążanie zmądrzeli!Elblągiem powinien zarządzać ktośbezpartyjny,odporny na wpływy zarówno z prawej jak i lewej strony no i oczywiście nie łapówkarz.Pozdrawiam pana panie Senatorze i dalej cieszę się wolnością bo...nie udało sie panu mnie posadzić :)
Po mimo, że obecny senator z listy PO nie był z mojej bajki to trudno byłoby mu zarzucić w wywiadzie braku logiki i mądrości! Wielu kaznodziei mogłoby brać u niego korepetycje z wiedzy o samorządzie i logicznym rozwiązywaniu problemów, które trzeba rozwiązywać, a nie kreować. Słowa co do referendum wyjaśniają mam nadzieje wszystkim, że gdyby GR miała pomysł wierzyła w jego realizacje to podane byłyby personalia wszystkich uzdrawiaczy i zaklinaczy nowej po referendalnej elbląskiej rzeczywistości. Ciekawi mnie czy spalił się ze wstydu Wilk popierający Ruch Palikota i reszta bankrutów politycznych. Na referendum nie idę bo co stanie się cud jak przyjdzie do UM drużyna od Falkiewicza, Maszki i Penkalskiego? Inna sprawa, że kiedy na oczy przejrzy Nowaczyk jak wiele zgniłych jabłek ma w koszyku?
Panie Gintowt-Dziewałtowski nie ma pan żadnego pomysłu na rozwój Elbląga - czas na emeryturę.
Ten arogant wyprowadził Elbląg z ogromnego zadłużenia jakie zostawił po sobie prezydent wywodzący się ze struktur Solidarniści -niejaki Gburzyński. Ten arogant zostawił po sobie miasto przygotowane do dalszego normalnego rozwoju. Bez olbrzymich długów. Wprowadził porządek w ratuszu.Nie wieszaj na Nim psów skoro nie pamiętasz co było przed nim.
Zakaz życia publicznego, funkcji publicznych, emerytur..... etc..tyle powinno spotkać komunistów! Powinno być to rozliczone 25 lat temu.
to deb.ile sa winni ,że głosują na TAKIE persony !!!!!
Do wszystkich piszących pozytywnie na WGD przecież ten facet sprzedał się Popaprańcom dla stanowiska senatora o tym proszę pamiętać
Gadu gadu,gęgu gęgu słowotok okragłych sformułowań typowych dla kiedyś PZPR dziś PO których tradycje PRu spina złotousty niegdyś I sekretarz KM PZPR dziś senator PO.Ale jeszcze piękniej mówi wiekszość aktorów ,często wierszem,Słowackim czy Szekspirem i nikt ich do władzy nie deleguje.Po czynach ich poznacie.Swój pobyt w KM PZPR,jako prezes SM Zakrzewo,prezydent Elblaga,senator PO spędził WGD gawędząc,koloryzując,teoretyzując,obiecując.Podobnie jak całe PO z D.T.na czele.Elblągowi i Polsce są potrzebni ludzie ,którzy coś zorganizuja,zrobią ,zreformuja a nie zlotouści obiecywacze,teoretycy i bajarze.A PZPR powinna być uznana za organizacje przestepczą ze swoimi wszystkimi członkami.