Spektakl „Drugi rozdział” był inauguracją XVI Festiwalu Sztuki Słowa …Czy to jest kochanie? Specjalnie dla czytelników info.elblag.pl Bartek Kasprzykowski opowiedział co sądzi o udziale młodych ludzi w konkursach i festiwalach recytatorskich, czy gra w zdekompletowanej odzieży to duża trudność dla aktora oraz czy gra z życiowym partnerem pomaga na scenie.
Podczas Festiwalu Sztuki Słowa …Czy to jest kochanie? występują młodzi ludzie, który chcą się sprawdzić w recytacji, piosence poetyckiej. Czy w dzisiejszych czasach młodzi ludzie są otwarci na kulturę?
Nie trzeba rozgraniczać imprezowania i uczestniczenia w życiu kulturalnym, bo te dwie rzeczy można ze sobą połączyć. Izolowanie świata słowa, teatru, czy muzyki od rzeczywistości tej najbliższej jest uwsteczniające dla sztuki. Dopiero ci, którzy są w stanie połączyć te dwa światy zaczynają mówić prawdziwe rzeczy. Myślę, że jestem w stanie więcej zakomunikować cytując Mickiewicza, ubierając go w jakiś współczesny kontakt. Niech to będzie DJ czy MC, który rapuje do mikrofonu. Ważne, że to słowo dociera przez taką formę.
Pan również brał udział w podobnych festiwalach.
Ja sam zaczynałem od konkursów recytatorskich, ale pamiętam, że kiedy byłem na swoim pierwszym konkursie odstawałem od pozostałych uczestnikiem, bo nie znałem tej konwencji. Przyszedłem tam tylko z tym, co było dla mnie najważniejsze – z historią, która mnie zaciekawiła. Wtedy byłem nieopierzonym emocjonalnie chłopczykiem i nie powiodło mi się, ale zrozumiałem, że najważniejsze jest to, żeby mówić w sposób zrozumiały. Dlatego nie widzę nic rozbieżnego między imprezowaniem, a np. grami komputerowymi, które zresztą niedługo staną się gałęzią sztuki. Kiedyś telewizja nie była uważana za medium, które może takie treści nieść, a dzisiaj czasami cieszy się większym powodzeniem niż inne.
Podczas spektaklu „Drugi rozdział” gra Pan ze swoją partnerką życiową. Czy bycie i granie na scenie z osobą bliską, żeby nie powiedzieć najbliższą, pomaga w pracy, czy raczej ją utrudnia?
Każda osoba, z którą gramy na scenie musi stać się osobą bliską, jeżeli jest taką w relacji na scenie. Poza tym członkowie zespołu aktorskiego muszą być sobie bliscy, ze względu na to, że w jakiś sposób obnażamy się na scenie przed widzem, po to, aby coś opowiedzieć. Wtedy ta bliskość jest ważna. W momencie, kiedy jestem na scenie ze swoją partnerką życiową to nie jest moja partnerka życiowa, tylko jest to postać, w tym wypadku Jenny. I to podczas spektaklu z Jenny jestem w relacji i to jest najważniejsze. Rzeczywistość w naszych głowach istnieje w ten sposób. To, co się dzieje potem, jest już naszą relacją. Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to jest dla mnie bardzo fajne i budujące. Potwierdza to fakt, że jest to w tej chwili trzecie przedstawienie, które robimy wspólnie, czwarte jest w przygotowaniu, a piąte w planach.
Wracając do Festiwalu, który promuje sztukę słowa. Czy takie festiwale w XXI wieku są potrzebne?
Myślę, że tak, bo następuje pewne skupienie zdarzeń w określonym czasie. Widz może w sposób katalogowy przejść przez pewne trendy, nurty i historie, które się dzieją w teatrze, czy też w sztuce słowa, jak to pani nazwała. Pod tym względem są bardzo ważne. Są takim odpowiednikiem Google, w którym wstukujemy temat i wyskakuje nam lista haseł, które możemy przejrzeć. Tutaj możemy to zrobić namacalnie. Na własne oczy zobaczyć aktora, dotknąć go, być z nim w kontakcie. Robimy to, co robimy, żeby być w kontakcie z widzem, żeby opowiadać jakąś historię.
Na koniec zapytam o scenę, podczas której musiał się Pan pokazać widzom w bieliźnie. Zaraz zapytam o to też Darię Widawską, która podczas spektaklu musiała wyjść na scenę w samym ręczniku, ale ciekawi mnie, czy dla aktora taka sytuacja jest krępująca?
Ja wiem, co czuje Leo, kiedy wychodzi w gaciach. Wiem, że jest w mieszkaniu ze swoją kochanką, wiem, że on się jej nie wstydzi, bo robi z nią o wiele bardzie intymne rzeczy. Dla mnie nie ma to na tym etapie najmniejszego znaczenia. Tego rodzaju opory następują w czasie, kiedy jeszcze budujemy nasz warsztat, czyli w czasie kiedy jesteśmy w szkole aktorskiej, albo stawiamy pierwsze kroki w teatrze. Wtedy trzeba takie rzeczy przełamać, ale potem już nie nastręcza to takich trudności.
Naprawdę fajny wywiad. Dzięki za niego. Jakiś czas temu zastanwiałem się co jeszcze muzycznie, poza stałymi imprezami kultaralnymi Elbląga, mogłoby rozsławić nasze miasto i naszła mnie refleksja, że jest kilka gatunków muzycznych, które festiwalowo się nie zakotwiły na mapie Polski, a przynajmniej ja o nich nie wiem. Jest mocno kojarzone reggae z Ostródą i niewątpliwie miasto to odcina od tego kupony, są mocne festiwale w Gdynii i w Krakowie, jest już kojarzona Warszawa z Orange, ale Elbląg nie znalazł swojej nieco szerszej, niż semantycnzie ujętej, niszy. ;) Do wykorzystania jest funk, ska i rockabilly. Wszystkie gatunki mega energetyczne i godne tego, aby miały swoje stałe miejsce festiwalowe. Dlaczego Elbląg nie miałby tego przytulić i powalczyć o szerszą rozpoznawalność w kraju?... Tak sobie z odległości jedynie temat podrzucam. ;)
Wywiad? 5 pytan i to jest wywiad? Litosci!
cv - wez sie w leb palnij