Wandalizm – umyślne niszczenie bez wyraźnego powodu cudzego mienia, zwłaszcza publicznego (Wikipedia). Ze skutkami niszczenia stykamy się na co dzień. Bazgroły na fasadach domów, cuchnące klatki schodowe, zniszczone skrzynki na listy i domofony, porozbijane szyby i wiaty autobusowe, dewastowane pojemniki na śmieci, agresywne zachowanie, nieuzasadnione pogróżki - to świadectwa rozwydrzenia, które trudno wyliczyć, a nawet zdefiniować. Utrudniają nam życie, psują ogólną atmosferę i przyczyniają się do rosnącego poczucia zagrożenia.
Zawsze gdy mam do czynienia z wandalizmem przypominam sobie zdarzenie, którego byłam uczestnikiem. Działo to się w pewien piękny, wiosenny wieczór. W trakcie spaceru z mężem nad jeziorem zauważyliśmy grupkę wyrostków skaczących po naszej łódce, zacumowanej przy pomoście. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam reakcję męża. Otóż, bez słowa w kierunku młodocianych wandali „dosiadł” zaparkowany przy pomoście jeden z motorowerów i wzorem młodzieńców zaczął skakać na nim.
Oburzenie i zaskoczenie chłopców! – bezcenne! Mąż oczywiście wyjaśnił grzecznie, że przecież nie robi nic innego jak oni sami. Myślę, że była to dobra lekcja dla tych młodzieńców, bowiem od tamtej pory nie dostrzegliśmy żadnych śladów bytności obcych na sprzęcie pływającym.
Pogoń za pieniądzem, pracoholizm, nadmierne ambicje zawodowe przy niskiej świadomości roli wychowania w rodzinie sprawiają, że wiele dzieci ma zapewniony byt materialny, ale cierpi z powodu braku autentycznego zainteresowania. Właśnie nieingerowanie w wolny czas dziecka wydaje nieraz smutne owoce w postaci przestępczości i wandalizmu.
Owo poczucie bezkarności jest dla młodzieży destrukcyjne. Spotyka ona obojętnych, wręcz tchórzliwych dorosłych, którzy wolą raczej przejść na drugą stronę ulicy, niż stawić jej czoło. Problem zwalczania chuligańskich wybryków jest dość złożony, gdyż nie chodzi tylko o podejście prawnicze, ale także socjologiczne i moralne.
Z wandalizmem jest, jak z groźną chorobą zakaźną –szybko staje się coraz bardziej zaawansowana i dotyka coraz większej liczby ludzi. Jeden wandal potrafi w mgnieniu oka „zarazić „kilka osób, a te kolejne... Tylko szybkie, niezwłoczne reagowanie ma szanse wyeliminować ten problem. Większość recydywistów zaczynało swoją „karierę„ od niszczenia mienia. Zahamowanie fali wandalizmu jest więc w istocie zahamowaniem rozwoju groźnej przestępczości we wczesnej fazie. Nie można oswajać się z widokiem zdewastowanych ławek, środków komunikacji czy klatek schodowych. Im bardziej dane zjawisko jest rozpowszechnione, tym bardziej wydaje się normalne. A normalne staje się szybko akceptowane - z upływem czasu problem przestaje być spostrzegany jako problem. Zdewastowane miejsca momentalnie stają się wylęgarnią patologii, dają jej schronienie, przyciągają meneli, a jednocześnie odstraszają przykładnych obywateli.
Ciężko jest później taką zagarniętą przez wandali przestrzeń odzyskać. Nie bez przyczyny ważnym powodem, dla którego część osób woli korzystać z własnego samochodu niż z środków komunikacji publicznej jest estetyka i komfort jazdy. Trudno jest zmienić takie postawy. Zniszczony tramwaj czy autobus może rozsiewać „wirusa wandalizmu„ we wszystkich odwiedzanych dzielnicach, nawet tych najlepszych, do tej pory odpornych. Wirusa przywożą często młodzi ludzie wracający do swych domów, zainspirowani „twórczością„ innych kolegów w środkach transportu publicznego. I tak nagle zaczyna się niszczenie czyściutkiego do tej pory przystanku, potem pobliskiej ławki, następnie zadbanego dotąd pomnika.
Aż dewastacja trafi pod twój blok. Nie można pozwolić na „zarażanie„ kolejnych przestrzeni przez wandalizm. Wystarczy jedno graffiti, aby zaraz pojawiło się kolejne; wystarczy jedna rozbita szyba, aby zaraz wybito kolejne. Wystarczy też jeden telefon na policję czy do straży miejskiej, aby zatrzymać wandalizm, a nawet - rozwój poważnej przestępczości.
To prawda, że wandalizm szerzy się coraz bardziej. W XXI wieku uznaje się, że dzieciom i młodzieży wszystko wolno, dla ich pewnie "dobra", mamy takie czasy bezstresowego wychowywania dzieci. Mamy wszelkie dobra i życie na tzw. "luzie" i na bogato. Uważam, ze nawet jest to raczej pewne, że to własnie 500 +, 300 + zrobiło swoje. Beneficjentom takich wszystkich dóbr to już się w głowie pomieszało, bo dlaczego by nie. Wszystko im wolno, mamy dobrobyt, to trzeba szaleć, Hulaj dusza, piekła nie ma. Własnie gdzie jest to dobre wychowanie, gdzie podziało się prawo, że wszystko im wolno. Gdzie młodzież i dzieci nie liczą się poszanowaniem cudzego mienia, a w rzeczywistości NASZEGO WSPÓLNEGO DOBRA. To jest Żenujące, a myślę że będzie jeszcze gorzej.
grozi nam SARS ,a Pani o ławce pisze !!! Zamiast ludzi uprzedzić przed zagrożeniem .Powodzenia
Po raz pierwszy do bardzo dawna czytało się Panią Kosecką z przyjemnością. Problem nie jest jednak tak prosty jak się to Pani Marii wydaje acz nie wypada nie zauważyć że zmiana Kodeksu Karnego i objęcie obywateli broiących ładu publicznego ochroną jak dla funkcjonariuszy państwowych jest bardzo pozytywna. Problem jednak w znaleźć się pomiędzy państwem totalitarnym a anarchią wcale nie jest łatwo. Niestety ani nauczyciele ani katecheci sobie nie radzą bo lekcje religli straciły urok elitarnych zajęć dla elity i zeszły do poziomu dydaktyki chociaż może Ks.Konic był wyjątkowym wychowawcą - przynajmniej zanim odszedł ze stanu duchownego z wielką dla parafii św Jerzego szkodą. Brak przyzwolenia na wandalizm wiąże się z ryzykiem konfrontacji fizycznej często z kilkoma przeciwnikami ...
Co ma piernik do wiatraka korona-Wirus swoją a niszczenie swoja jeśli będziesz niszczył mienie społeczne to niech Cię wirus dorwie będzie wiedział co ma z Tobą zrobić. Zastanów się żeby nie było za późno.
Marysiu, to bezcenne mieć takiego męża swojej żony. Nawet szabla w pochwie u boku go nie zastąpi. To doskonała lekcja nad tym jeziorem, ale jak np. zalać złośliwie mieszkanie sąsiadowi który mieszka nad nami a nas złośliwie zalewa? No i nie bardzo katolickie jest to doświadczenie - podstaw im Marysiu drugą łódkę. I tak oto świat dowiedział się że Marysia ma męża, mąż ma łódkę na łańcuchu i mąż jest wygimnastykowany bo skacze po motorowerach. Tylko Marysiu - za świadome "skakanie po motorowerach" grozi kara, bo przecież Marysia wie, że w demokracji nie funkcjonuje "oko za oko...". Jak rodzice tych wandali wezmą się za męża Marysi, to Marysia zostanie sama z szablą w pochwie u boku.
Już to widzę jak ponad 100 kg mężczyzna skacze po motorowerze, i co po nim pozostało?
Prawda. Niszczą i śmiecą. Brak wychowania. Karać bardziej.
A jak ma być skoro mamusie siedzą u kosmetyczek prasując zmarszczki, wpuszczajsc botoks albo powiększać to i owo, a tatusiowie puchną na siłowni dzwigajac ciężary i zmniejszając mózg , a dzieci siedzą przed komputerem sami w wirtualnym, nieprawdziwym świecie, a potem wspőlne wyjście po galeriach ! Ot i cala smutna rzeczywisyosc dzisiejszych czasów , którą koronawirus nam podsumowal!
W tym mieście mieszka zbieranina czeresnikow ze słoma w butach udają że są mieszczanie . Co krok to wieśniak i niszczy ,pluje,śmieci.
Skuteczniejsza i surowa kara powinna zadziałać na wandali i wizerunki na przystankach.