Właśnie dowiedzieliśmy się, że Sejm i Senat poparły projekt ustawy wprowadzającej 50-cio procentowy podatek dla najwięcej zarabiających. Jest także prawie pewne, iż prezydent taką ustawę podpisze. Jak powiedziała szefowa Kancelarii - prezydent robi to dla dobra większości Polaków. W ustawie bowiem są także zapisy dotyczące wspólnego rozliczania się małżonków w roku, w którym jeden z nich zmarł czy też możliwość odliczania od podatku opłat za korzystanie z internetu.
No, cóż ... to nie pierwszy dobry uczynek prezydenta ani też (-stety czy nie) ostatni, a sprawa dotyczy garstki, której należałoby raczej zazdrościć niż się nad nią pochylać. Ktoś mógłby powiedzieć, że poruszanie tego tematu jest wręcz niestosowne u nas, w Elblągu, gdzie wielu osobom brakuje, a są i tacy co nie mają wcale, oczywiście mowa o pieniądzach. Ale tak to bywa, że niezależnie od stanu posiadania rozbudzają one w ludziach wiele namiętności. Przy braku własnych pieniędzy emocje budzą cudze. Pewnie mało kto by się przyznał, ale wielu z nas lubi zaglądać innym do kieszeni. Do tak zasobnego portfela, o jakim mowa w ustawie, jednak niełatwo zajrzeć. Ale od czego mamy wyobraźnię?
Wyobraźmy więc sobie, że jesteśmy odnoszącym sukcesy, kompetentnym, docenianym i sowicie wynagradzanym pracownikiem świetnie prosperującej firmy, którą stać na to, aby nam płacić ponad 50 tys. zł miesięcznie. I oto dowiadujemy się, że państwo chce zabrać połowę zarobionych przez nas pieniędzy. A na co? A na zaspokojenie samych najważniejszych i najpilniejszych potrzeb. Może to będą posiłki w luksusowych restauracjach obrończyni biednych i uciśnionych, pani Jarugi - Nowackiej, i jej wygłodniałych przyjaciół. Może nowe „autka” dla ministrów „Wicków” i ministrów bez teki, a może środki na remonty kolejnych „pałacyków”, które prezydent przygotowuje swoim następcom (ot taki sport, takie hobby, by zostało coś dla potomności po pierwszej dynastii), czy choćby środki na przeloty „samolocikami” dla potrzebujących i ich rodzin, i koniecznie nowe meble dla marszałka , pewnie potrzebny mu kolejny, złocony fotel. Tak to jest z wyobraźnią... Dalej to już tylko czarna, bezdenna budżetowa dziura wciągająca wszystko jak leci.
I jak reaguje ten odnoszący sukcesy, kompetentny i sowicie wynagradzany pracownik, którego połowa zarobków może zostać przeznaczona na takie właśnie cele? Ja widzę jak wykrzykuje: „Niedoczekanie ich! Ja swoich uczciwie i legalnie zapracowanych pieniędzy nie oddam! Skoro ekspert Konfederacji Pracodawców Prywatnych mówi, że istnieje wiele sposobów obejścia czwartej stawki podatkowej to z niej skorzystam”. Tak podpowiada moja wyobraźnia.
A jaką drogą powędruje Wasza?