Wczoraj zakończył się Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu. W Elblągu akcja odbyła się po raz ósmy. Najwyższa pora sprawdzić, jak naprawdę obchodziliśmy Dzień bez Samochodu.
Poniedziałek rano – dzień jak co dzień. Uczniowie wychodzą z domów do szkół. Jedni korzystają z komunikacji miejskiej, inni z własnych samochodów, a jeszcze kolejnych do szkół dowożą rodzice. Ci ostatni natomiast po podwiezieniu dzieci do szkoły, jak co dzień zmierzają do pracy. Niby nic nadzwyczajnego. A jednak... tak wyglądał Dzień bez Samochodu. O tym jak go obchodziliśmy można było przekonać się stojąc w korkach.
Paradoksalnie, największy korek był tuż przy miejscu, gdzie odbywała się impreza podsumowująca Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu – na Placu Jagiellończyka. I gdyby nie fakt, że na owym placu pojawili się cykliści – elbląscy uczniowie wyciągnięci ze szkół w ramach zajęć pozaszkolnych– nic by nie wskazywało, że taki Dzień obchodzimy. Nie zabrakło także pieszych spacerowiczów ze Szkoły Podstawowej nr 18 i 19 oraz konkursów i nagród. Ale to wciąż mało!
Wracając z Placu Jagiellończyka spotkałem znajomego, który zaparkował swoje auto przy ulicy Teatralnej. Postanowiłem spytać się, czy wie coś na temat Dnia bez Samochodu, a oto co usłyszałem:
- Szczerze powiem, że mówili w telewizji o tej akcji, ale nie widziałem, że dzisiaj kończy się. Nawet gdybym wiedział, to i tak pojechałbym samochodem, bo potrzebuje go do codziennej pracy. Czemu nie zrobili tego dzień wcześniej, w niedzielę?
Rzeczywiście pytanie okazało się słuszne. Dlaczego takie wydarzenia organizowane są zwykle w dni powszednie, zamiast wolne od pracy? Obawa o frekwencję? Zapewne jak zwykle niedopatrzenie. Kulminacyjny moment, kulminacyjny dzień akcji, który zyskał nawet nazwę „Czyste powietrze dla wszystkich” okazał się jednym, wielkim niewypałem.
Kolejnym mankamentem jest cena jaką trzeba było ponieść za pozostawienie samochodu w domu. Jak kierowcy mają być zachęceni do korzystania z komunikacji miejskiej, skoro nawet tego dnia trzeba było płacić za bilety? W niektórych miastach Polski tego dnia przejazdy autobusem lub tramwajem były za darmo. Prosta kalkulacja – rodzina 2+2. Jeżeli liczyć, że każdy z rodziny skorzysta tylko dwa razy w ciągu dnia z komunikacji, to łącznie zapłacą za bilety 12 złotych, czyli tyle co 3 litry benzyny. Za tę sumę zdecydowanie więcej i szybciej przejedziemy samochodem, niż komunikacją miejską.
Dlaczego na zachodzie tego typu akcje odnoszą skutek? Przykładem do naśladowania może być Belgia. A w Polsce wyciąga się dzieci ze szkół w ramach zajęć pozaszkolnych. Może najwyższa pora, aby przemyśleć, czy opłaca się robić tego rodzaju akcje w dzień pracujący.
Jak obchodzono w tym roku Dzień bez Samochodu w Elblągu można zobaczyć w naszej galerii zdjęć.
Fot. Mateusz Milanowski
Wprowadzić podatek ekologiczny 40% od ceny litra paliwo, i sporo ludzi zrezygnuje z auta, i fikcja nie będzie to :)
A tam 40 % , wprowadzić 400% to tylko ja będe jeździł a wy będziecie dawać rowerem. Skąd biora się takie Adamosy powalosy ?! Co byś jeszcze opodatkowałi czego zakazał ? Napisz nam.