Dziennik Elbląski napisał:
Oskarżeni w sprawie podstępnej aborcji: trzej lekarze, pielęgniarka oraz niedoszły narzeczony nie przyznają się do winy. Ich proces rozpoczął się wczoraj w Elblągu.
Tomasz K. i Anita Ł. poznali się w firmie należącej do ojca mężczyzny. Dwudziestoparoletnia kobieta pracowała w olsztyńskim przedstawicielstwie firmy z Działdowa od lata 2003 r. Wczoraj przed sądem Tomasz K. przyznał, że łączyły ich także intymne stosunki. Zaprzeczył, że namawiał kogokolwiek do podstępnego usunięcia cięży. Tak uważa Prokuratura Rejonowa w Działdowie, która sporządziła akt oskarżenia w tej sprawie. - Miało być usunięcie nadżerki, a skończyło się na podstępnym usunięciu ciąży - mówi prokurator Zdzisław Beksa. Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się w maju ub. roku, kiedy na policję zgłosiła się Anita Ł. Z jej zeznań wynikało, że w gabinecie w Działdowie w marcu lekarz, bez jej wiedzy i zgody, usunął jej ciążę. Obok Tomasza K. na ławie oskarżonych zasiadają lekarze: Jerzy D. i Mariusz H. oraz pielęgniarka Wiesława P., którzy wykonali zabieg oraz kolejny lekarz Wiktor G., który skierował Anitę Ł. do prywatnego gabinetu na zabieg. Jako pierwszy wyjaśnienia składał Tomasz K. Przez ponad godzinę próbował przekonać sąd, że padł ofiarą szantażu. - Anita Ł. nie rozliczała się z firmą. Do dzisiaj jest winna firmie ok. 16 tys. zł - mówił. - Traciłem zaufanie do pani Anity. Pod koniec 2003 r. miałem sygnały od współpracowników, że w biurze u niej przesiadują osoby nie budzące zaufania, o wysportowanych sylwetkach. Pani Anita powiedziała mi, że to jej koledzy. To właśnie pieniądze miały być, według niego, powodem dla którego Anita Ł. oskarżyła go i lekarzy o podstępną aborcję.
Cały artykuł w Dzienniku Elbląskim.