Andrzej Kobylarz: Partie przez lata nie robią dla ludzi nic

W ramach cyklu wywiadów z „jedynkami” prezentujemy kolejną rozmowę. 25 października elblążanie będą mogli zadecydować, który z kandydatów zasługuje na mandat poselski. Postanowiliśmy przybliżyć naszym czytelnikom sylwetki polityków zajmujących pierwsze miejsca na listach. Każdemu z nich zadaliśmy ten sam zestaw pytań. Dziś odpowiada na nie Andrzej Kobylarz z Komitetu Wyborczego Wyborców Kukiz'15.


Podobno osoby znajdujące się na pierwszym miejscu na liście mają najprostsze zadanie, jeśli chodzi o pozyskiwanie głosów. Zgadza się Pan z tą opinią?

Wiele osób głosując na wybraną listę wyborczą, głosuje właśnie na "jedynkę". Dla mnie to, że otwieram w naszym okręgu listę nr 7 Komitetu Wyborczego Kukiz'15, stanowi dużą odpowiedzialność. Ruch Kukiza nie jest partią. U nas nie ma liderów partyjnych, osób specjalnie "zasłużonych", którym z nadania należy się jedynka. My gramy zespołowo. Jestem odpowiedzialny za to, abyśmy wspólnie osiągnęli wynik, który pozwoli nam zmienić nasz kraj na lepsze. Chcemy, aby obywatele odzyskali kontrolę nad państwem.

Czy dla Pana miejsce, które zajął Pan na liście miało znaczenie?

Od dłuższego czasu wspierałem działania Pawła Kukiza, byłem jednym z wojowników, ale nie miałem ambicji, by startować w wyborach parlamentarnych, a tym bardziej z pierwszego miejsca. Jednak w pewnym momencie w Ruchu Kukiza pojawiło się sporo osób z korzeniami partyjnymi, które chciały decydować o kształcie list wyborczych. Wtedy Paweł zwrócił się do mnie z propozycją, abym zajął się skompletowaniem listy wyborczej w Okręgu elbląskim.

Czy zdecydowałby się Pan na wystąpienie w debacie z konkurentami?

Jestem zwolennikiem konkretnych rozmów, na konkretne tematy. Nie potrafię i nie chcę jak politycy gładko gadać o niczym. Nie będę składał obietnic wiedząc, że ich nie spełnię. Partie przez lata nie robią dla ludzi nic, jedynie przed wyborami obiecują wszystkim dobrobyt. Czas, żeby obywatele zaczęli wyciągać wnioski z tego, co mówią w debatach politycy, rozliczać ich z niezrealizowanych zapowiedzi. PO i PSL miały aż osiem lat na wprowadzenie pozytywnych zmian w naszym kraju. Zamiast tego dokonać, w kampanii rozpoczynają kolejny festiwal obietnic. Z innymi partiami jest zresztą podobnie. Mam nadzieję, że coraz mniej ludzie będzie się na to nabierało.

 Jak skomentowałby Pan frekwencję w ostatnim referendum, które ostatecznie nie jest wiążące? Czy tematy poruszone w referendum dotyczyły Pana zdaniem spraw najpilniejszych?

Referendum dotyczyło bardzo ważnych tematów, mimo niskiej frekwencji 2 milionów Polaków opowiedziało się za jednomandatowymi okręgami wyborczymi i za wstrzymaniem finansowania partii politycznych z budżetu państwa. To jest pozytywny sygnał.

Jaki Pana zdaniem był powód tak niskiej frekwencji?

Biorąc pod uwagę to, jak zostały sformułowane pytania referendalne nie dziwię się, że frekwencja była znikoma. Poza tym temat referendum był przemilczany w mediach. Nie było reklam, debat, zapowiedzi. Referendum to bardzo ważna inicjatywa w państwie obywatelskim. W tym jednak przypadku zostało ono wykorzystane jako element gry politycznej pomiędzy PO a PiS.

O co Pan zapytałby Polaków?

O to, dlaczego od lat dają się łapać na obietnice bez pokrycia składane przez zawodowych polityków. Nie raz się śmieję słuchając wystąpień tych "gadających głów", że "nikt wam tyle nie da, ile politycy wam obiecają". Zapytałbym, dlaczego nie rozliczają polityków z ich niedotrzymanych obietnic. Głosowania w naszym kraju nie muszą się już odbywać na zasadzie wyboru mniejszego zła. Ruch Kukiz '15 jest apolityczny. My nie chcemy władzy dla zysków. Najlepiej świadczy o tym fakt, że nie będziemy pobierali subwencji państwowej, które przysługują ugrupowaniom, jakie znajdują się w Sejmie. Mało tego będziemy zabiegali o to, aby partie nie były finansowane z budżetu państwa. Dlaczego ludzie mają wbrew swojej woli utrzymywać lewicę, PO, czy PiS. Chcemy aby, obywatele odzyskali kontrolę nad krajem. I potrafimy tego dokonać.

Czy Pana zdaniem Polska powinna przyjmować uchodźców z Syrii?

Zdecydowanie nie powinniśmy przyjmować tzw „uchodźców” i to z kilku powodów. To nie są uchodźcy, bo uchodźca zabiera swoją rodzinę  z kraju ogarniętego wojną. My widzimy tysiące młodych mężczyzn. To są imigranci i to zasiłkowi nie zarobkowi. Nie stać nas na ich przyjmowanie. Nasi obywatele nie dostają mieszkań za darmo, zasiłki są w śmiesznej wysokości, a mamy im oferować mieszkania i pieniądze? Poza tym nasze państwo nie radzi sobie ze ściągnięciem kilkudziesięciu rodzin polskich ze wschodu, a politycy próbują nam wmówić, że poradzą sobie z kilkoma tysiącami muzułmanów? To są ludzie z zupełnie innym systemem wartości, odmienni kulturowo i religijnie. Nie chcą się asymilować, wręcz przeciwnie, próbują narzucać swoją wizję świata. Nie możemy również nie wspomnieć, o potencjalnym zagrożeniu terrorystycznym.

Czy placówki i system oświaty są gotowe na przyjęcie sześciolatków do szkoły? Czy Pana zdaniem placówki i system oświaty jest na to gotowy?

W mojej ocenie decyzję – podobnie jak kiedyś – powinni podejmować rodzice, którzy najlepiej znają swoje dzieci. Ale politycy postanowili uszczęśliwić nas na siłę, zresztą nie pierwszy raz. Przykładem jest zakaz sprzedaży np. drożdżówek w sklepikach szkolnych. Efekt? Uczniowie biegają na przerwie do pobliskiego sklepu na zakupy, często przekraczają przy tym ruchliwe ulice i narażają się na niebezpieczeństwo.

Czy ma Pan pomysł na to, aby zmniejszyć bezrobocie w naszym mieście?

Ja nie będę wzorem partii obiecywał, że stworzymy nawet więcej miejsc pracy, niż mamy obecnie bezrobotnych w kraju. Może politycy podają te liczby biorąc już pod uwagę uchodźców, których wciska nam się na siłę – swoją drogą ten temat powinien być poddany pod referendum.
Żeby zmniejszyć bezrobocie, należy uzdrowić polską gospodarkę. To będzie miało realny wpływ na zwiększenie miejsc pracy i poprawę jakość życia Polaków. Należy radykalnie uprościć prawo i administrację oraz zlikwidować podatek dochodowy i CIT. Dodatkowo trzeba uczciwie opodatkować zagraniczne korporacje, które dzisiaj mają liczne ulgi. Dzisiaj mały przedsiębiorca połowę swoich zarobków oddaje na ZUS. Zwróćcie Państwo ile wynoszą wasze zarobki brutto, a ile netto. I zadajcie sobie pytanie co się dzieje z tą różnicą. Czy idą na służbę zdrowia? Jeśli tak to dlaczego musimy czekać nawet dwa lata na badania.Przedsiębiorcy zamiast rozwijać się, tworzyć nowe miejsca, często z powodu polityki fiskalnej państwa redukują zatrudnienie. Ponadto przepisy powinny być na tyle przejrzyste, aby nikt nie miał problemów z ich interpretacją. Wówczas każdy z Polaków mógłby realizować swoje pomysły na biznes. Dzisiaj skarbówka traktuje ludzi jak potencjalnych przestępców, nawet babcia handlująca na rynku jest ścigana za sprzedaż kwiatków ze swojej działki. Z drugiej strony wielkie korporacje, opłacające drogich prawników, mają się dobrze.

Na jakie zmiany mogą liczyć elblążanie, jeśli zdobędzie Pan mandat poselski?

Elbląg jest miastem, które bardzo boleśnie odczuwa konsekwencje rozgrywek partyjnych i słabość lokalnych polityków.
Przykładem na to jest wrzucenie tego miasta do województwa warmińsko-mazurskiego, co zapoczątkowało jego zapaść. To miasto może jednak odzyskać odpowiednie miejsce w tym województwie. Wyjściem jest przeniesienie Urzędu Marszałkowskiego z Olsztyna do Elbląga. I to będzie jednym z moich głównych celów w Sejmie. Sprawiedliwy podział środków w województwach i równomierny rozwój poszczególnych miast. Nie może być tak, że tylko stolica województwa rozwija się kosztem całego regionu, a tak jest w tej chwili. Niewykluczone, że konieczna będzie korekta granic administracyjnych.

Do kogo by się Pan zwrócił o wsparcie w sprawach związanych z naszym miastem?

Uważam, że wszyscy parlamentarzyści z tego okręgu powinni współpracować na rzecz swojego regionu. Dotąd się tak nie działo, ponieważ interesy partii politycznych często były zupełnie inne, niż oczekiwania elblążan. Przykładem może być inwestycja w Szymanach. Budowa lotniska, linia kolejowa i połączenia drogowe kosztowały kilkaset milionów złotych. Podobnie ma się sprawa z tramwajami olsztyńskimi. Efekt? Pieniądze wyrzucone w błoto, a żaden z naszych polityków się nie zająknął, że za te pieniądze można by zrealizować przekop mierzei, co stworzyłoby setki miejsc pracy w całym regionie.

Czy Pana zdaniem Elbląg miał choć jednego posła, którzy rzeczywiście zrobił coś dla naszego miasta? Jeśli tak to kto to był i co zrobił?

Przychodzi mi do głowy nawet kilka nazwisk, ale nie są to pozytywni bohaterowie. Chodzi mi o wszystkich tych parlamentarzystów, którzy nie zablokowali reformy administracyjnej i dzięki którym Elbląg znalazł się w województwie warmińsko-mazurskim.

Do pracy w których komisjach ma Pan kompetencje?

Z racji swoich predyspozycji i doświadczenia zawodowego chciałbym pracować w komisji infrastruktury, która zajmuje się m.in. transportem lądowym i gospodarką morską. To jest tematyka, na której znam się najlepiej. Nie interesuje mnie działanie w kilku komisjach. Chciałbym skupić się na konkretnych działaniach, które mogą przynieść korzyść dla Elbląga i regionu.

Jak ocenia Pan swoje szanse na uzyskanie mandatu poselskiego?  Na jaki wynik Pan liczy?

Na naszej liście są znakomici kandydaci. Liczę, że w naszym okręgu zdobędziemy dwa mandaty.

Z Andrzejem Kobylarzem rozmawiała