06 luty 2010 rok, kampania wyborcza do Rady Miejskiej nabiera tempa. Młodzieżówka Platformy Obywatelskiej organizuje w pomieszczeniach CSE „Światowid” konferencję pod tytułem „Strategia Elbląga 2020”. Zaproszono gości między innymi Panów, Roberta Stępowskiego, prowadzącego stronę internetową dotyczącą marketingu miejsca, dr. Wojciecha Jabłońskiego speca od marketingu medialnego oraz ówczesnego wiceburmistrza Ostródy Pana Olgierda Dąbrowskiego (późniejszego burmistrza, odwołanego w referendum w czerwcu 2012 roku). Jak wspomniałem konferencja poświęcona była w przeważającej części strategii promocji miast w tym Elbląga.
Uczestnicząc w tej konferencji przysłuchiwałem się jednoznacznym opiniom twierdzącym, że Elbląg strategię promocji mieć musi i że urzędnicy takie działania powinni zlecać specjalistom z zewnętrznych firm marketingowych, bo zdaniem prelegentów tylko fachowcy mogą stworzyć taki dokument. Ma to spowodować, że publiczne pieniądze ( jak zaznaczono wcale nie małe ) będą dobrze spożytkowane. Mój niepokój wzbudził jednak rząd wielkości nakładów, mówiło się o 5 % budżetu, co w odniesieniu do Elbląga stanowiło ok. 25 milionów złotych.
Od wspomnianej konferencji minęły trzy lata, 23.10.2012 zgodnie z sugestiami prelegentów, głosami radnych Platformy Obywatelskiej strategia wykonana przez firmę zewnętrzną została przyjęta. Aby wiedzieć za co zapłacono ok. 150.000 zł, przestudiowałem dokument od początku do końca, choć nie było to łatwe. Dla porównania przejrzałem też podobne dokumenty innych miast. Przyznam, że dla mnie mało one różnią się między sobą . Trochę danych statystycznych, tam gdzie miasto leży nad jeziorem promuje się jezioro, gdzie morze to morze, skierowane są one do tych samych grup społecznych, zawodowych, wiekowych i biznesowych. Napisane ciężkim marketingowym językiem. Chyba dla zwiększenia objętości w strategiach pisze się : „Adresatami działań promocyjnych przewidzianych w Strategii promocji „Miasta” mają być inwestorzy z Polski i zagranicy, małe i średnie przedsiębiorstwa działające w „Mieście”, młodzi mieszkańcy „Miasta”, mieszkańcy „Miasta” w średnim wieku i starsi, mieszkańcy Polski – turyści odwiedzający „Miasto”, otoczenie biznesu i kultury”. Wobec tego można również dobrze napisać „adresatami działań promocyjnych są wszyscy”.
Przeglądając strony internetowe dotyczące „strategii” doszedłem do wniosku, że dokumenty te są znakiem czasu. Każdy prezydent, burmistrz, rada gminy taki dokument chce mieć. Panuje na to moda. Kupuje się je więc za publiczne pieniądze. Należy sobie jednak postawić pytania? Czy tworzenie strategii miast jest niezbędne? I czy przynosi zamierzony skutek? Moim zdaniem nie. Nie wszystkim i nie zawsze podoba się to co sobie projektodawca, twórca strategii wymyślił, czas i realia się zmieniają a więc potrzebne są aktualizacje i korekty (co za tym idzie następne pieniądze). Sztandarowym przykładem jest Elbląg, gdzie na kluczowym elemencie strategii, czyli logo mieszkańcy nie zostawili „suchej nitki”, a jest ona skierowana też do nich. Czyli fiasko od samego początku. Nie tak dawno mój ulubiony portal zamieścił artykuł na temat gadżetów promujących miasta, między innymi pisano o wyciskarce do cytrusów z Katowic w kształcie „spodka”. Czy gadżet odniósł sukces i chociaż trochę zapromował Katowice? Raczej wątpliwe. Od września 2011 na facebooku „lubi to” 763 osoby, (Katowice 308.000 mieszkańców), wyciskarka kosztuje 50 zł (zwykłą kupiłem za 9.5 zł). Nie wiem czy turysta pojedzie do Katowic lub przejeżdżając wjedzie do miasta po wyciskarkę. Gadżety to elementy, które nie przyciągają turystów, to przedmioty przypominające tylko, że „tam” się było.
W takim razie co potrzebne jest Elblągowi? Niestety nasze miasto nie posiada jakiegoś charakterystycznego ogólnie znanego elementu, znaczącej atrakcji historycznej, która skłoniła by ewentualnego podróżnika do zjechania z S7 czy drogi 22? Potrzebne jest coś, czego nie ma w promieniu setek kilometrów a będzie stanowić atrakcję dla starszych i dzieci. Takim magnesem mogącym ściągnąć podróżnych (nie tylko turystów) byłaby replika Osady Truso na Wyspie Spichrzów. Coś na wzór Biskupina czy Skansenu Wikingów na wyspie Wolin. Dlaczego Wyspa Spichrzów a nie oryginalna lokalizacja? Powód jest prosty. Podróżny musi wjechać do miasta! 1000 metrów od Węzła Raczki to mało znacząca odległość w podróży do tego „ rzut kamieniem” na Stare Miasto. Replika osady z żywą archeologią w postaci warsztatów, rejsami XI wieczną łodzią po kanale, restauracją z historycznymi daniami byłaby niewątpliwie strzałem w dziesiątkę. Miejscem gdzie tysiące podróżnych zrobiło by sobie przystanek w drodze, nie musząc się specjalnie wybierać na zwiedzanie Elbląga. Do tego wyremontowanie basenu i zapromowanie go jako największego w Europie też przysporzyłoby ciekawskich. Kto nie chce, chociaż raz zobaczyć „największego”. Wydaje mi się, że wydawanie pieniędzy przeznaczonych na promocję, na gadżety, bibeloty, chorągiewki rozmydla wydatki i nic nie daje. Bo tak naprawdę to spodek w Katowicach interesuje turystów a nie wyciskarka do cytrusów.
Osobnym elementem jest akcja „Made in Elbląg” - przyznam bardzo potrzebna, ideę zrozumiałem. Nie bardzo jednak zrozumiałem wypowiedź Pana Prezydenta. Czy Elbląg ma promować firmy, czy firmy mają promować Elbląg? Czytam bowiem „…Elbląski magistrat ogłasza konkurs pod hasłem "Made in Elbląg", który wyłonić ma dwa najlepsze elbląskie produkty lub usługi, by potem promować je na rynku regionalnym, krajowym i za granicą” a dalej „Dlaczego elbląski magistrat zdecydował się na taki krok w promocji naszego miasta? Rozumiem, że jest to transakcja wiązana? Wydaje mi się jednak, że akcja jest czystym zabiegiem pijarowskim. Ja chcąc promować Elbląg poszedłbym inną drogą. W radzie menadżerów zasiada dwóch właścicieli doskonale zarządzanych i prosperujących elbląskich firm , reklamujących się w mediach ogólnokrajowych. Może nawiązać współpracę i w reklamach o tak dużym zasięgu, w końcu emisji spoty reklamowego umieścić planszę 3-5 sekund z charakterystycznym akcentem miasta, koniecznie z herbem oraz napisem „Wykonane w Elblągu”. Tym prostym zabiegiem kilkanaście milionów widzów dowie się, że Elbląg jest, że jest w nim biznes, biznes poważny i że można tu inwestować. Z drugiej strony Elbląg mógłby na różnego rodzaju wystawach i materiałach miejskich w rewanżu promować te firmy. Nie będę się już odnosił do licznie użytych „makaronizmów” w postaci Made in – wykonane w…, start up –rozpocząć, czy Fat Fish – tłuszcz ryb, to już zrobili nternauci w komentarzach. Przypomnę tylko o czym pisał już w XVI wieku Mikołaj Rej z Nagłowic herbu Oksza „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!”
Sławomir Kula (SLD)
Bardzo dobry artykuł !!!!
Wreszcie głos rozsądku. Nic dodać, nic ująć.
"...produkty oraz usługi wytwarzane w naszym mieście oraz dystrybuowane na rynek ogólnopolski, europejski oraz światowy..." mają być opatrzone napisem „Wykonane w Elblągu”?
Stek życzeń i obietnic PO.CZYNY!!!!!!!!!!!
Kto zrobi analizę i sprawdzi, że pieniądze zostały dobrze nasze wydane ?
Fat Fish z angielskiego tłumaczy się jako gruba ryba, panie Kula. Ale on jest mądry, może daj pan pomysły jakieś na to ponure miasto, biadolić i narzekać każdy potrafi.
trelemorele - gruba ryba = bigwig, uczyć się, uczyć nie słuchać bezkrytycznie co władza gada
Miasto nasze przede wszystkim musi zrozumieć, że jego historia nie zaczyna się w 1945 roku. Tworzenie i kontynuowanie bliżej nieokreślonej kampanii reklamowej w oparciu o mizerne oferty a właściwie ich brak w dziele przemysłu i wytwórczości jest bez sensu - jak zresztą widać na załączonym obrazku. Głównym motywem i przewodnim winna być lokalizacja Elbląga, która już za czasów hanzeatyckich jego dziejów została doceniona. Terenów o tak bogatej różnorodności położenia, warunków wodnych i drogowych, bo o konfiguracji już nie wspomnę trudno by szukać na północy Polski. I wracając do wątku historycznego - tworzenie takiej oferty w oderwaniu od tego, co się działo w tym miejscu na przestrzeni wieków jest tyle warte, co para w gwizdek.
To jakiś absurd? Co to jest przez trzy lata było milczenie owiec, a reaz głos barana w sprawie? Zachowanie typowego łosia na rykowisku gdzie zamias partnerki podniecamy wyborców zwłacza lewicowych? Dość blazenady z repliką trusdo na wyspie spichrxzzó wystarczają dużo jest już u nas replik i falsyfikatów!
Wyborca Świadomy - człowiek niekompetenty na etacie zafundowanym przez kolesi, zajmujący miejsce, nie robioąc nic. Boi się o swój byt bo bez poparcia jest nikim