Rozczarowania dotyczą oczywiście porozumienia o współpracy z Platformą Obywatelską. Rok temu pisałem do jednej z elbląskich gazet: „Dla Platformy – to spokojniejsze sprawowanie władzy, dla SLD- decyzyjny współudział, z zaznaczeniem konsekwencji i pamięci o lewicowych pryncypiach.” i „Jeszcze można się trochę usprawiedliwić; to dopiero początek. Za rok, na półmetku, okoliczności łagodzących nie będzie”. I stało się; tych okoliczności na półmetku nie ma.
Klub radnych lewicy miał bowiem swoje zdanie, propozycje, wnioski, rozwiązania. Byliśmy wysłuchiwani, decyzyjnego współudziału nie było, a podstawowym obowiązkiem było „za”. Patronowała temu dziwna atmosfera w ówczesnych władzach elbląskiej lewicy. Już na etapie przygotowań do wyborów, było jasne, przynajmniej dla niektórych z nas, że te wybory „nie wypalą”. Niestety, sprawdziło się. Mogliśmy mieć przynajmniej dwóch radnych więcej. Status szefa elbląskiej lewicy, wspieranego przez grono przybocznych, był przeszkodą w otwartości partyjnej dyskusji. Straciliśmy władzę samorządową, wielu sympatyków i członków. W tej wspomnianej dziwnej atmosferze zawarto też porozumienie o współpracy z PO, radni SLD otrzymali funkcje; zabrakło merytoryki współdziałania wynikającej chociażby z respektowania tożsamości ugrupowań. Prawdę powiedziawszy, do dzisiaj nie jesteśmy pewni, czy wszystkie aspekty związane z porozumieniem są nam znane.
Już w ubiegłym roku nadrabialiśmy miną, ale z perspektywy roku bieżącego ta umowna współpraca właśnie rozczarowała. Dyskusja nad Wieloletnim Planem Mieszkaniowym i wymuszenie przez nas dłużej, niż rok, obowiązujących ulg czynszowych, w warunkach 100-procentowego wzrostu czynszu, ukazywały rozbieżności w pryncypiach. Na oczach całego miasta, toczyła się też ,odciągająca uwagę od spraw ważniejszych, walka ,jak doprowadzić do czysto formalnego uznania „ślimakopodobnego” logo, jak również do stwierdzenia, że Strategia Promocji, która nią nie jest, jednak jest. I formalnie tak się stało; czy po drodze jednak czegoś nie zagubiliśmy? Pół roku bojów byłoby niepotrzebnymi, gdyby zadziałały mechanizmy przynależne Radzie Miejskiej (zabrano jej prerogatywy), i gdyby potraktowano poważnie, w duchu porozumienia, jeżeli takowy był, stanowisko klubu radnych SLD wzywające do przedstawienia wspomnianego logo jako jednego z projektów. Stanowisko było, reakcji nie. Gdzie tu wspomniany duch porozumienia? Nie trzeba było go zrywać, on po prostu wygasał.
Nad całym samorządem, w tym i radnymi SLD, w roku bieżącym zawisła wyjątkowa społeczna krytyka. To półmetek, i elblążanie chcieliby widzieć efekty, a przynajmniej konkretyzowanie się rozwiązań, związanych z łagodzeniem trudnego społecznego bytowania. Na pierwszym miejscu problemowym stawiają bezrobocie i oczekiwania na pozyskiwanie znaczących inwestorów. Nie widzą jednak przełomu i w tej sytuacji formułują znane, bardzo ostre oceny aspektów sprawowania władzy, uważając, że wyobcowuje się ona od ich spraw, traktując je powierzchownie, a przepych, nawet arogancja, stają się zbyt widoczne. Podobno w kraju PO jest bardzo pragmatyczna, odchodząc od haseł liberalnych. W Elblągu obowiązuje jednak liberalna zasada „radź sobie człowieku sam”. Zasada ta dotyczy jednak możliwości realizacyjnej tylko dla nielicznych, a więc ludzi władzy. Lewica nie może nie uwzględniać nastrojów społecznych na zasadzie, że „karawana idzie dalej”. Ktoś musi się wsłuchiwać. Tym się różnimy od układu rządzącego Elblągiem.
Nadal nie widać zapowiadanych nowych jakości w pracy Rady Miasta, która też chyba już nie będzie w stanie przeprowadzić merytorycznych i ożywiających sesji, poświęconych np. bezrobociu, ciepłownictwu, ochronie zdrowia, mieszkalnictwu. Z przykrością natomiast obserwuję „zaszufladkowanie” roli radnych do czysto mechanicznych powinności. Radny czasem o najważniejszych sprawach Miasta dowiaduje się w „trzeciej kolejności odśnieżania”.
To niepełny zarys sytuacyjny towarzyszący lewicowym przemyśleniom, zarówno na forum struktur SLD, jak i w Radzie Miasta. Organizacyjnie, i merytorycznie, chyba wyszła nam na dobre rejterada poprzedniego szefa partii. Różna jest ocena roli jednostek w historii, ale coś dobrego i ożywczego dzieje się po zmianach zapoczątkowanych „come backiem” przewodniczącego z poprzednich lat. Okazuje się, że także elblążanie mają swoje oczekiwania związane z rolą lewicy w mieście. To już rzutuje na pracę radnych. Zadeklarowaliśmy wolę współpracy przy konkretnych tematach, ale do „tanga trzeba…”. Widzimy po stronie ugrupowania rządzącego elementy syndromu „oblężonej twierdzy” i uproszczenia, bo „przecież mamy 15 szabel, to wszystko przegłosujemy”; po co przekonywać. To ilościowe wzmocnienie szeregów elblążanie oceniają też krytycznie, a zwłaszcza, gdy z ust „nawróconych” słyszą poglądy całkowicie odmienne od dotychczasowych. „No to może radnych lewicy pozbawić funkcji w organach Rady?” Poddamy się woli większości, ale jeżeli są potrzebni wyłączni apologeci władzy, to znaczy, że jest gorzej niż sądzimy, a retorsje będą towarzyszyły od początku samorządowi następnej kadencji, naturalnie ze znaczącą zmianą układu.
Na dzisiaj mamy przeczucie i sporo informacji o niedobrej kondycji finansowej Miasta i poważnych zagrożeniach na rok przyszły, wyrażających się w propozycji kolejnych zobowiązań kredytowych. Są też konkrety: projekty znacznej fiskalizacji różnych dziedzin odpowiedzialności samorządu. To bilety komunikacji, to Strefa Płatnego Parkowania, i inne. Nie możemy uciekać od odpowiedzialności w warunkach konieczności, i nie chcemy schlebiać wyborcom całkowitą negacją. Zaczęło się jednak tradycyjnie od końca, a radni znowu mają być „za” wobec wspomnianych fiskalizacji; potem będą konsultacje i debata jako „zaklepywanie” tego, co i tak się nie zmieni. Klub lewicy nie pisze się na to.
Oczekiwaliśmy natomiast na deklarowaną, także i przez klub PO, wolę współpracy i wspólne, z udziałem wszystkich klubów, uzgodnienie filozofii budżetowej, z wiedzą jak jest na dzisiaj, a szczególnie- co z najtrudniejszym rokiem 2013. Było dla nas jasne, że nie możemy sobie pozwolić na rozpoczęcie kolejnych wielkich inwestycji, nawet kosztem rezygnacji z zobowiązań wyborczych, aktualnie ciągle prezentowanych jako możliwe. Miasto musi mieć możliwości rozwojowe także w kolejnych kadencjach. Wisi nad nami przykład Elbląskiego Parku Technologicznego. Tutaj wątek osobisty: jako chyba jedyny (bez zarozumiałości) w Elblągu dawałem społeczny głos o chciejstwie tej inwestycji, i że z oczekiwanego złotego trójkąta (nauka, biznes, samorząd) na polu bitwy (kosztowej) pozostanie samorząd. Czy tak nie jest?
Rok 2013-według nas-powinien być rokiem finalizowania tego, co aktualnie realizujemy, z szerszym otwarciem wobec potrzeb lokalnych, których celowość tak uwidocznił „budżet obywatelski”. Niestety, filozofii budżetowej już nie uzgodnimy, bo projekt budżetu został złożony. Była nadzieja, ale tylko była.
W kontekście najbliższych dni (sesja RM) zastanawiamy się więc, czy sytuacja jest tak rozpaczliwa, że drenujemy niezasobne kieszenie elblążan w każdy możliwy sposób. Wobec braku faktycznej otwartości, będziemy opozycją, poprawiającą propozycje, też je negując, ale i prezentując rozwiązania; dzisiaj może nie do realizacji, ale w przyszłości będziemy je wdrażali.
W kontekście najnowszej mojej wiedzy „karawana” władzy idzie uparcie dalej, a ja razem z wieloma (także ludźmi PO-często rozkładającymi bezradnie ręce), będę się nadal głowił, co się stało, że mimo niezłych predyspozycji, które oczarowały na wejściu, ta władza jest tak uparta w prowokowaniu mieszkańców. Wiem ,że trafiam na gorący dyskusyjny okres, ale nie jest moim celem podsycanie polemicznych namiętności. Wydaje mi się jednak, że uczciwą będzie powyższa prezentacja działań samorządowej lewicy, niezależnie od tego ,jak je przyjmą ci, co myślą odmiennie od nas. Zakładając możliwość komentarzowego uaktywnienia ich , to prawie normalne w demokracji, swoje i tak będziemy robili, mimo , że nie jesteśmy większością samorządową. Czujemy wsparcie i oczekiwania, nie tylko sympatyków lewicy w Elblągu .
Ryszard Klim, Wiceprzewodniczący Klubu radnych SLD
Problem Panie Rysiu polega na tym, że większość radnych Po mało kuma, dlatego są tylko od podnoszenia rąk
Panie radny Klim z całym szacunkiem tekst czyta się fajnie i lekko. Zabrakło jednak podania precyzyjnie wydarzeń oraz nazwisk osób, które rozpieprzyło Elbląskie SLD. Ile warta jest spowiedź bez wymienienia grzechów oraz szczerego żalu za nie? Gdzie przeprosiny elektoratu, który w Elblągu jest wyjątkowo stały wyższy niż ogólnokrajowe poparcie dla SLD? Zmarnowanie potencjału młodych sympatyków i trzymanie"emerytów" dobrze wam nie wróży.
AntyKomuch - Podaję skład zarządu, który podpisał porozumienie z PO - Witold Gintowt - Dziewłtowski, Henryk Horbaczewski, Gerhard Przybylski
Do SLD-OK! Mi chodzi o to, ze przez ostatnie 4 lata przed wyborami w 2010 roku miało wiele wydarzeń (skandalicznych) oraz publicznych polemik pomiędzy byłymi już prezydentami rzucające wiele "cieni" na rzeczywistość elbląską. Do tego przyjmowanie radnych z innych partii o wątpliwej reputacji nie pomoże w wykreowaniu wizerunku "dziewicy". z "nowe" SLD ze starymi jej członkami! Żeby było jasne jestem jak najbardziej za tym aby w Radzie Miasta zasiadali radni o lewicowych poglądach ale również tacy co nadążają za duchem czasu, techniki i nauki nie ubabrani w żadne dziwne akcje!!!
Dwa lata było ok. Radny Klim wielokrotnie chwalił rządzących za to, że uchwały są przygotowywane z nową jakością. Tą nową jakością jest wyjście do elblążan, konsultacje społeczne. Chociażby uchwała w sprawie ZKM-u też była chwalona, że przygotowywana wspólnymi siłami kilku klubów radnych. O ile pamiętam takie praktyki nie były stosowane za czasów prezydentury Witold Gintowt - Dziewłtowskiego czy Henryka Słoniny czyli dawnych członków SLD, a wcześniej PZPR. Więc co się stało? Stało się tyle, że w Warszawie towarzysz Miller z Januszem Palikotem, co to ma przepis na Polskę (pierwszy kucharz RP) zawarli pakt i teraz trzeba odkręcać poprzednie dwa lata w imię nowego sojuszu. Tyle się stało.
Kryzys i podziały w elbląskim SLD to temat na odrębną analizę i artykuł na Info, to środowisko jest podzielone jak nigdy dotąd
Panie Klim, aby lewica była wiarygodna to tacy jak Pan muszą ją opuścić. Lewicowe poglądy - to nie poglądy aparatu PZPR które Pan reprezentujesz. Mam już dosyć komuchów u władzy, liczę na młode, nieskażone komunizmem pokolenie socjaldemoktaryczne.
dziwne te panskie dywagacje , wiadomo polityk zyje z pracy cudzych rak i nie mowienia prawdy , tak jak z ZBK najdrozszym zarzadca w miescie / okolo 1,60 zl/m2 / i w tej sprawie zadnych wnioskow Panskich nie widac , choc czesc podwyzki czynszu bedzie finansowalo wlasnie ZBK
Panie Kez ,najlepiej z marszu.Dla Pana jestem niewiarygodny, dla moich wyborców jestem.Nigdy ,w przeciwieństwie do wielu,nie ukrywałem mojego rodowodu,w tym i przynależności do PZPR. Operowanie tymi pojęciami dowodzi,że to Pan jest wytworem mentalności,którą przypisuje innym, w tym i mnie. Tkwi Pan w podziałach,które coraz mniej obchodzą społeczeństwo.W swojej działalności ,czasem prowokacyjnie stwierdzam, że jestem "komuchem". Najczęściej pada odpowiedź: "i co z tego". Ponieważ nie pierwszą kadencję jestem radnym, wyborcy doskonale wiedzą ,co za mną. Nie przeszkadza to im, oceniają mnie za wykonywanie obowiązków radnego.Życzę więc więcej tolerancji i niech Pan nie będzie taki zgorzkniały, bo nie spełnię Pana życzenia. Ma Pan nieskażony wzór radnego;niech Pan poda do naśladownictwa.
Panie R zgrabnie to sklejone ale dalej tematy pozostają nie wyjaśnione np co dalej z ZBK , co dalej z EPEC czy ktoś zna odpowiedz na interpelacje w tej sprawie, co dalej z ZKM i tak można mnożyc pytania.