U nas, zgodnie z przysłowiem, że przyzwyczajenie jest druga naturą, wszystko toczy się po staremu – Rada Miasta służy za w miarę sprawna maszynkę do głosowania. Głosowanie nad budżetem, a zwłaszcza ostatnia, bezrefleksyjna sesja, na której zafundowano elblążanom najwyższe czynsze w Polsce, są tego najlepszym przykładem. Zgoda radnych na podwajanie zadłużenia miasta z roku na rok oraz wpędzanie w długi tych, co jeszcze płacą, by zasypać olbrzymie wieloletnie długi ZBK z lat poprzednich, musi nasuwać pytanie, dokąd jako miasto zmierzamy, a raczej dryfujemy.
Ustawa z 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta, wprowadziła na poziomie gminy, dotychczas nieznaną polskiemu prawu samorządowemu zasadę wybierania lokalnej władzy wykonawczej w wyborach powszechnych, równych i bezpośrednich. Tym samym uniezależniła gospodarza gminy od radnych, tworząc rzeczywisty rozdział władzy uchwałodawczej od wykonawczej. Poprzedni model bardziej upolityczniał wybór władz miasta – obecny otwiera przestrzeń kreatywnej współpracy i pozytywnej konkurencji? Czy tak to działa w Elblągu?
U nas, zgodnie z przysłowiem, że przyzwyczajenie jest druga naturą, wszystko toczy się po staremu – Rada Miasta służy za w miarę sprawna maszynkę do głosowania. Głosowanie nad budżetem, a zwłaszcza ostatnia, bezrefleksyjna sesja, na której zafundowano elblążanom najwyższe czynsze w Polsce, są tego najlepszym przykładem. Zgoda radnych na podwajanie zadłużenia miasta z roku na rok oraz wpędzanie w długi tych, co jeszcze płacą, by zasypać olbrzymie wieloletnie długi ZBK z lat poprzednich, musi nasuwać pytanie, dokąd jako miasto zmierzamy, a raczej dryfujemy.
Wieloletnia prognoza finansowa na lata 2012-2042 pokazuje dramatyczny spadek środków na inwestycje już od roku następnego. Katastrofalny stan dróg w mieście jest faktem. Ich przedwiosenny obraz przybliża w naszej wyobraźni sytuację, która po następnej zimie sparaliżuje samochodowy ruch w mieście – być może furmanki i samochody terenowe będą w stanie się poruszać. Byś może jest to sekretny pomysł na swoistą atrakcję turystyczną w środku europy – w końcu powstał w ratuszu prężny zespół do spraw promocji, któremu niełatwo jest się przebić z czymś oryginalnym, ale idea dużego miasta z najbardziej dziurawymi drogami w Europie mogłaby ściągnąć więcej turystów niż Malbork. W końcu Piza też jest znana z fuszerki budowlanej w postaci krzywej wieży.
Jałowe dwa lata
Przez ostanie dwa lata możemy obserwować z bliska efekt śnieżnej kuli zadłużania miasta, którego finałem będzie utrata zdolności utrzymania istniejącej infrastruktury, a o nowych inwestycjach trzeba będzie zapomnieć na lata. To będzie oznaczać dalszą degradacje Elbląga. Ani z prezydenckich gabinetów, ani z Rady Miasta nie wypłynęły przez te dwa lat żadne pomysły na zmianę tej sytuacji. Trudno bowiem nazwać wyjściem naprzeciw ważkim problemom miasta pomysł konkursu na nadanie imion tramwajom, zbudowania łodzi dnem do góry czy też co sesja, zadawane w interpelacjach pytania o zielona falę i liczniki czasu zmiany świateł na skrzyżowaniach. Co więcej, ta rada zliczyła dwie duże wpadki w postaci uchylonych przez wojewodę, ważnych dla miasta uchwał.
Po drugiej stronie mamy źle zorganizowany urząd, niekończące się konkursy na wakujące stanowiska, ciche i szybkie obsadzanie stanowisk w spółkach miejskich i zakup drogich zabawek. Słowem, jeden segment władzy samorządowej zajmuje się samym sobą, a drugi markuje działania nic nie wnoszące na przyszłość. Automatyzm w głosowaniu uchwał coś likwidujących lub podnoszących podatki i opłaty zwiastuje rychłe zderzenie się ze ścianą niewypłacalności. Ten problem pojawił się u schyłku rządów prezydenta Henryka Słoniny, kiedy to próbowano sprzedać EPEC, i powróci niebawem ze zdwojoną siłą. Nikt bowiem od tego czasu nie podjął intelektualnego wysiłku opracowania propozycji wyjścia z tej sytuacji – problem zamieciono na chwilę pod dywan, poprzez zgodę Rady Miasta na podwojenie zadłużenia. Inaczej mówiąc, Rada Miasta schowała głowę w piasek. Nowe regulacje Ministerstwa Finansów, ograniczające samorządom możliwość pozyskiwania środków poprzez zaciąganie kredytów, w ekspresowym tempie przybliżają degrengoladę finansów miast.
Przymusowe scenariusze mogą być dwa i obydwa złe
Pierwszy już znany, czyli możliwa sprzedaż EPEC-u, co da oddech miastu na chwilę, pozwoli w końcu zamknąć skutecznie przetarg na limuzyny i wykonać modernizację gabinecików. Mieszkańcom, niestety, nie przyniesie to świeżego oddechu, lecz przełoży się na portfele poprzez wzrost cen ciepłej wody i ogrzewania. Nowy właściciel EPEC-u stanie się absolutnym monopolistą w zakresie wytwarzania ciepła i przesyłu. W koszty wrzuci wszystko, łącznie z nową skodą superb plus swoją godziwą marżę. Suma sumarum, ostateczny rachunek za zaniechania radnych zapłacą elblążanie.
Drugim, alternatywnym posunięciem może być sprzedaż EPWIK-u. To duża i bogata spółka miejska, ale również monopolista, tyle że pod społeczna kontrolą. Ten wariant został przećwiczony w Gdańsku, gdzie miejskie wodociągi sprzedano Francuzom – spółce Saur Neptun Gdańsk. Dobre, wręcz modelowe relacje elbląskiego ratusza z Gdańskiem zapewne ułatwią przeprowadzenie takiej operacji. Jej efektem końcowym będzie podwojenie cen za wodę i ścieki – cennik można porównać już dzisiaj. Tak jak w przypadku ciepła, rachunki za bezczynność radnych zapłacą elblążanie.
Zastanawiam się tylko, czy jest to przemyślana strategia koalicji rządzącej, by w medialnym szumie różnych zapowiedzi budowy centrów handlowych, wiaduktów, stadionów i aquaparków, czyli rozmowy o czymś, co nie wydarzy się w bliskiej przyszłości, doprowadzić po cichu do sytuacji bez wyjścia, gdzie sprzedaż spółek komunalnych będzie koniecznością, bo alternatywą pozostanie tylko zarząd komisaryczny i jeszcze większe cięcia i podwyżki cen. Taka sprawdzona metoda, którą skądś znamy – albo pracujecie do 67 lat, albo VAT wzrośnie o 8 proc. Czy może to tylko i aż, nieudolność i brak przygotowania do zarządzania tak dużym organizmem miejskim.
W takiej sytuacji przyzwoitość nakazuje, by władza zapytała suwerena o sprawy wykraczające poza granice zwykłego zarządu, zwłaszcza, iż dotyczą one kwestii dla Elbląga kardynalnych – gwałtownego wzrostu zadłużenia miasta i pośpiesznego wyzbywania się spółek komunalnych. Pytać należy, gdy przewidujemy góry lodowe na horyzoncie, a nie wtedy, gdy przez dziury w burcie statek o nazwie Elbląg nabiera wody.
Czas się przebudzić
Dlaczego do tej pory nikt nie przedłożył elblążanom realnej strategii krótkoterminowej, do końca kadencji chociażby, i takiego spojrzenia na następne cztery lata. Strategii wynikającej z aktualnych możliwości finansowych Elbląga, a nie obietnic wyborczych i PR. Takiego prostego w zarysie projektu do debaty o koniecznych środkach na remonty planowe dróg na lat pięć, aby co roku oddawać pewne ciągi komunikacyjne, które po remoncie wytrzymają dziesięć zim? Niezbędny jest szacunek środków, jakie miasto musi mieć w polu widzenia, by zmodernizować całą sieć drogową. Ktoś to musi powiedzieć – potrzebujemy tyle pieniędzy rocznie przez okres dziesięciu czy piętnastu lat.
Za dziesięć lat Elbląg, wg prognozy pozytywnej, będzie liczył tyle mieszkańców, a szkół będziemy potrzebowali tyle, a przedszkoli tyle. W tym czasie musimy pozyskać tyle mieszkań, w tym również komunalnych, bo do roku tego i tego wyburzyć ze względu na stan techniczny musimy tyle i tyle budynków. Chcemy to zrobić w taki sposób – np. poprzez pozyskiwanie mieszkań od deweloperów w zamian za działki inwestycyjne. Wiele budynków komunalnych jest w takim stanie, że nikt ich nie weźmie za darmo, ale działki pod tymi budynkami są atrakcyjne dla budownictwa wielorodzinnego. Na takie i inne działania potrzebne jest finansowanie w takiej wielkości i proponujemy je pozyskać w taki sposób. My, radni miasta Elbląga, tak definiujemy zagrożenia i szanse, jakie stoją przed nami teraz i przez najbliższe pięć, dziesięć lat – chcemy propozycje rozwiązań ucierać w debacie publicznej z wami, mieszkańcami tego miasta. Chcemy poznać wasz punkt widzenia i poszerzać ten projekt o wasze pomysły.
Taka jest nadrzędna rola Rady Miasta i tak została ona przez ustawodawcę sformułowana jako kreatywna, bo nie po to przecież, by rada służyła za bezrefleksyjną maszynkę do głosowania
Na początek uruchomić ogromne zamrożone aktywa trwałe
Wszyscy z nadzieją oczekujemy impulsu inwestycyjnego, który wyhamowałby trend spadkowy. Wiemy doskonale, że nie stanie się to za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyborczej, lecz może być efektem determinacji nas wszystkich, by Elbląg w swojej wizji rozwoju przytulał każdego, i małego, i dużego inwestora, by czerpał impulsy wzrostu z kreatywności mieszkańców i własnych przedsiębiorców. Niestety, póki co, dużych inwestorów nie ma, a małych wyganiamy poza Elbląg, do okolicznych gmin, gdy tymczasem ogromne tereny w Elblągu leżą odłogiem, a ratusz słowami wiceprezydenta mówi, że trudne czasy trzeba przeczekać. To kardynalny błąd! Na takie marnotrawstwo czasu, szczególnie w kryzysie, nie można sobie pozwolić.
Metoda przeczekania za pomocą ciągłych podwyżek zubaża mieszkańców, a tym samym miasto, które staje się nieatrakcyjne do życia i spirala powolnej śmierci Elbląga się rozkręca. Znacząco wzrasta emigracja z miasta, spadają dochody, więc trzeba co roku podnosić podatki – to droga do nikąd.
To skandaliczny brak gospodarskiego spojrzenia, że w Elblągu, gdzie w strefie pełnego uzbrojenia leży kilkaset hektarów gruntów, nie można kupić działki pod budowę domu od miasta na przetargu. Dla chcących inwestować w budowę domu pozostaje wszystko, co dookoła Elbląga – Suchacz, Milejewo, Łęcze, Przezmark i inne urokliwe miejscowości, ale nie Elbląg – no, może parę działek, w błocie na Modrzewinie, po 300 złotych za metr bez żadnego uzbrojenia.
Trzeba oczyma wyobraźni zobaczyć ten kapitał w postaci kilkuset hektarów ogrodów działkowych (340 ha), które, zamienione w działki budowlane mieszkalno-usługowe, przyniosłyby budżetowi miasta ogromne środki, pozwalające sfinansować wieloletni program modernizacji dróg i budownictwa socjalnego. Patrząc na plan miasta, swobodnie można wydzielić od półtora do dwóch tysięcy działek, projektując osiedla pod zabudowę jedno- i wielorodzinną, w tym również osiedla dla inwestorów bardziej zamożnych. Tak przecież powstały za czasów tzw. komuny osiedla Przy Młynie, Nad Jarem czy też Marymoncka.
Warto już teraz podjąć prace związane ze zmianami w miejscowym planie zagospodarowania, by stworzyć budżetowi miasta wieloletnią perspektywę pozyskiwania dużych środków inwestycyjnych, sięgających kwoty rzędu pół miliarda złotych z samej sprzedaży działek. Następne półtora miliarda to inwestycje budowlane, nakręcające rynek pracy, usług i handlu. Droga ekspresowa do Gdańska uczyni Elbląg atrakcyjnym miejscem do życia, również dla inwestorów z Trójmiasta. Łatwiej będzie podejmować decyzje inwestycyjne tym, którzy wcześniej czy później, ale podejmą decyzję o powrocie z emigracji.
A ogrody działkowe? Wokół Elbląga, w odległości kilku kilometrów, można kupić za trzy złote metr kwadratowy gruntu. Więc jaki jest sens utrzymywać je w centrum miasta, gdzie cena gruntu jest stukrotnie większa? Miasto może zakupić sto hektarów ziemi – to raptem trzy miliony – i zorganizować ogrody działkowe łącznie z regularną linią autobusową.
To jest zadanie na dzisiaj dla Rady Miasta, aby taką przestrzeń debaty publicznej otworzyć, by elblążanie mogli się wypowiedzieć w sprawach żywotnych dla Elbląga, które będą decydowały w przyszłości, o jakości i kosztach życia mieszkańców. Czy ma to być droga poprzez prywatyzację spółek miejskich i wzrost cen wody i ogrzewania, czy poprzez sprzedaż miejskich gruntów, poprzez wzmożone dochody budżetu z inwestycji w budownictwo mieszkaniowe?
To jest powinnością radnych wobec elblążan i nie mogą się od tego obowiązku wykręcić działaniami pozornymi. Brak własnych pomysłów nie zwalnia z odpowiedzialności za miasto, ale też nie może być przeszkodą w korzystaniu z koncepcji cudzych. Dwa stracone lata tej Rady Miasta to porażka nas wszystkich i wystarczy – nie stać Elbląga na stratę dwóch następnych lat. I nie chodzi tutaj o diety, ale o czas, którego strata boli podwójnie i nie jest możliwa do odrobienia, a dołować nas będzie przez lata.
Ruchy pozorne, zmiany dla zmian, często szkodliwe same z siebie, ujmują instytucji Rady Miasta, niszczą kapitał zaufania do idei samorządności. Jest granica bezczynności na koszt podatnika i jest ona w Elblągu przez radnych przekroczona – każdą dojrzałą lokalną wspólnotę społeczną to mobilizuje i determinuje do przyśpieszenia procesów obronnych, zgodnych z instynktem samozachowawczym. No bo dlaczego tak wielu ma się poświęcać dla tak niewielu, którym na dodatek nie chce się nawet chcieć.
Stefan Rembelski, brał udział w wyborach na Prezydenta Elbląga w 2010 r.
nieruchomości w tym miescie to temat tabu, zbyt wielu "zasłuzonych" ulokowało swoją kasę w nieruchmości aby teraz głosować za projektami, które przyczynią się do spadku ich wartosci, ten proces trwa od 20 lat, od 20 lat miasta nie robi dosłownie nic aby rozwijac budownictwo jednorodzinne, terenów jak na lekarstwo, ludzie uciekają z miasta do okolicznych wsi, najgorsze, że robią to ci najbardziej zaradni, których w mieście jak na lekarstwo, ceny domów w Elblągu są wyższe od cen domów w Olsztynie, można je porównać do cen z Gdańska, to jest paranoja miejska,
obecna wladza moze tylko nas do tego doprowdzic ze zginiemy z mapy polski albo bankrutacja miasta
a mi się zdaje, że "nasz prezydent" wykończy miasto i odda je za długi olsztynowi-będzie większy
A pensje pobierane przez radnych pana prezydenta i jego popleczników w łapki nie parzą?Na remont apartamentów w UM i etat w WORDZIE kasa jest.
Świetna fotka- kiepski tekst pełen manipulacji! Brawo redakcja info za piękne zestawienie tekstu i wizualizacje władzy!
pan Stefan chce uwłaszczyć działkowców czy ich po prostu wypie....ć
Prywatyzacja spółek komunalnych byłaby jawnie wrogim działaniem w stosunku do większości mieszkańców nikt uczciwy i zdrowy na umyśle nie planuje takich przedsięwzięć. Chociaż niekiedy odnoszę wrażenie że polskie społeczeństwo niewiele się różni od murzyńskich kacyków i podatnej na zabobony i paciorki murzyńskiej ciemnej tłuszczy
Oczywiście, że władza powinna dostawać wysokie pensje! To są organy najwyższego zaufania i ograny, które mają największe a czasami jedyne możliwości, żeby pomóc lokalnemu społeczeństwu. Warunek jest tylko jeden, że ich praca nie idzie na marne, że codziennie zdzierają sobie skórę z głowy i stale debatują, jak poprawić sytuację mieszkańców, jak pomóc elbląskiemu biznesowi, żeby zwiększał liczbę miejsc pracy. Jak współpracować z innymi regionami, żeby mieć z tej współpracy najwięcej korzyści. Praca władzy powinna być mordercza, wysiłkowa, skrajnie angażująca. To jest praca na rzecz społeczeństwa!
Swego czasu głosowalem na PO. Wtedy nie było alternatywy. Nie jestem zwolennikiem autora tekstu, ale w większości zgadzam się z jego stanowiskiem. Lata rządów PO są latami zmarnowanymi. Politycy tej partii, zapatrzeni we własne interesy, w wielu przypadkach bardzo dosłownie i wymiernie w złotówkach, działają na szkodę elblążan. Zaprzepaścili szansę wydobycia Elbląga z marazmu, bylejakości, czy z szuwarowo-bagiennego wizerunku miasta. Wszystko to mimo ogromnego potencjału Elbląga. Mało tego. Swoimi decyzjami powodują, że mieszkańcy ubożeją przez narzucanie im bardzo dużych danin, sami czerpiąc pełnymi garściami z tego, co dają im zajmowane stanowiska. Krótko pisząc, kiedyś zapatrzony w idee PO teraz widzę, że niestety partia ta "schodzi na psy". Już wiem, że nie pomogą nowe nakładki asfaltowe na niektórych ulicach, które za trzy lata będą podobne do sera szwajcarskiego, bo ze względu na technologię użytą przy ich naprawie, pojawią się dziury. Nie pomoże też nowy, pseudopodobny stadion. PO, obecnie urzędujący prezydent i jego koledzy, "zasiadający" w różnych urzędach i przedsiębiorstwach, finansowanych z miejskiego budżetu, zostanie dobite przez zaciągnięte długi i niezadowolenie tych, którzy liczyli na nowe miejsca pracy, albo ją stracili przez likwidację szkół, etatów w służbie zdrowia i innych instytucjach publicznych. Zasłużyli sobie na to i wcale ich nie żałuję. Mimo, że kiedyś na nich głosowałem.
Jeszcze trochę i pójdziecie na aut WSZYSCY.Drugiej kadencji nie będzie.