Od kliku dni przez wszystkie media przetacza się „afera solna”. Afera, czy może prościej zwykłe, prymitywne, cyniczne oszustwo – oszustwo jakich wiele. Niezależnie od kręgu cywilizacyjnego, kontynentu czy kraju zawsze się znajdzie ktoś lub grupa ludzi, skłonnych zarobić duże pieniądze na drodze oszustwa. Ponieważ w tym konkretnym przypadku sprawa dotyczy żywności powszechnie wprowadzanej do obrotu, to skala tego oszustwa dotyka milionów konsumentów, których reprezentuje państwo poprzez swoje ograna kontroli przestrzegania prawa takie jak: prokuratura, inspekcja sanitarna, weterynaryjna, rzecznika konsumentów czy chociażby rzecznika praw obywatelskich. I tutaj zaczynają się schody.
Po poniedziałkowych decyzjach tych instytucji, powstaje zasadnicza wątpliwość, kogo te instytucje w państwie obywatelskim reprezentują, a dokładniej czyje interesy, bo na pewno nie obywateli w sensie konsumentów i Polski jako państwa, ponieważ konsekwencje zachowań tych instytucji w sprawie „afery solnej” mogą mieć swoje reperkusje na arenie międzynarodowej. Otóż prokuratura postanowiła utajnić listę firm produkujących produkty żywnościowe, w których składzie znajduje się sól odpadowa oraz wyniki badań próbek tejże soli, wykonanych przez instytut w Puławach. Konsumenci we wszystkich serwisach informacyjnych usłyszeli zapewnienie, że produkty żywnościowe, do których produkcji użyto tej soli, nie są szkodliwe dla zdrowia. Nie mogą się jednak dowiedzieć, które to są produkty, ponieważ naruszyłoby to dobre imię firm i groziłoby procesami odszkodowawczymi. Na dodatek, dorzucono tradycyjną formułkę o tajemnicy dla dobra śledztwa. Inaczej mówiąc potraktowano nas wszystkich jak bezrozumna gawiedź, która może się zachować irracjonalnie i przestać kupować żywność, co do której istnieje podejrzenie, że może zawierać sól drogową.
Pamiętam ten schemat postępowania po wybuchu w Czarnobylu
Ponieważ już trochę żyję na tym świecie, a pamięć jeszcze nie zawodzi, to dokładnie mam przed oczami, taki sam model zachowania władzy publicznej, z jakim mamy do czynienia dzisiaj. Prawdą jest, że był wybuch w elektrowni jądrowej i promieniowanie jest wyższe, ale jego sutki nie są szkodliwe dla ludzi – tak brzmiały komunikaty państwowe. Za dwa dni władza spędziła obywateli na pochody pierwszomajowe – w Elblągu również. Gdyby nie zachodnie media, żylibyśmy w przekonaniu, że nic się nie stało.
Można śmiało powiedzieć, że mimo upływu ponad dwudziestu lat, nic się nie stało w mentalności rządzących, to znaczy nic się nie stało pozytywnego w myśleniu o społeczeństwie, do którego żadna władza nie ma zaufania. Nad wyraz często władza powołuje się na standardy unijne, gdy zamierza sięgnąć do naszej kieszeni, ale już w dostępie do informacji stosuje sprawdzone Putinowskie metody. Obywatele nie oczekują zapewnień urzędników o szkodliwości czegoś bądź nie, bo jak pokazuje doświadczenie w wielu sprawach te zapewnienia nie warte są czapki śliwek, a już na pewno nie są podstawą prawną.
Konsekwencje mataczenia są zawsze nieuchronne
We współczesny świecie wpadka może się zdarzyć każdemu, a przy błyskawicznym przepływie informacji autorytet i wiarygodność buduje się na przejrzystości informacji i rzetelności postępowania wobec partnerów handlowych, a tych na dobrze rozwijającym się dla polskich producentów rynku żywności, mamy bardzo wielu w całej Europie. W dobrze rozumianym polskim interesie leży danie im stuprocentowej gwarancji, że ta żywność z Polski nie zawiera soli drogowej tylko jadalną. Raz utracone zaufanie odbuduje się latami a w niektórych przypadkach jest to wręcz niemożliwe – żywność do takich właśnie obszarów należy.
Jeżeli instytucje państwa nie mają wiedzy i doświadczenia, by nie powiedzieć wyobraźni to niech skorzystają z przypadku chociażby choroby Creutzfelda-Jakoba. Sprawa dotyczyła znacznie mniejszego zagrożenia, ale Anglicy zdecydowali się na bardzo radykalne, przez co wiarygodne działania. Ponieśli jednorazowy koszt, ale uratowali reputację i rynek dla swoich producentów. Takie same działania powinny mieć miejsce w Polsce, w interesie nas, Polaków, jako producentów i konsumentów. Produkty, co do których mamy pewność, że zawierają sól drogową powinny zostać z rynku wycofane, a konsumenci powinni zostać przeproszeni. Jeżeli nie zrobią tego instytucje państwa Polskiego, to zrobią to za nas inni, a straty w eksporcie pójdą w dziesiątki miliardów złotych.
Już w poniedziałek, 5 marca, Czesi i Słowacy rozpoczęli badania polskiej żywności i noszą się z zamiarem zamknięcia swojego rynku dla produktów z Polski. To uruchomi lawinę. Subtelni w takich zagrywkach Rosjanie tylko czekają na taki pretekst, by potem przez rok grać tym tematem. Szkoda, że służby państwowe zdecydowały się na zamiatanie pod dywan i jeśli nie maja szacunku dla swoich obywateli, to przynajmniej niech nie wyrządzają niedźwiedziej przysługi polskim producentom żywności, bo skutki będą katastrofalne zarówno dla firm jak i rynku pracy, a w konsekwencji dla budżetu państwa.
Stefan Rembelski
Prawda - wciąż to zakłamanie i ukrywanie prawdy
Muszę kolejny raz pogratulować panu „R” dobrego populistycznego artykułu. Naprawdę jest pan dobrym trybunem ludu i kto wie może pana „lans” da panu trochę więcej głosów w kolejnych wyborach – z akcentem na „może”;) Przechodząc jednak do analizy treści pana tekstu to uważam, że pana wnioski są błędne. Nie ma wątpliwości, że opisany proceder jest skandaliczny i jego sprawcy powinni być ostro ukarani. Z drugiej jednak strony radziłbym wstrzemięźliwość. Czytałem też opinie „ekspertów”, że ta tzw. sól techniczna właściwie od soli kuchennej różni się jedynie nazwą. Jak na razie wyniki badań krajowych, nie wskazują żeby produkty, w których użyto tej soli technicznej mogły nam zaszkodzić wiec, po co siać panikę. Pana propozycja ujawnienia listy producentów, u których zastosowano te sól była by dla tych podmiotów przyczyna poważnych kłopotów o polskim eksporcie nie wspominając. Polska jest dużym eksporterem żywności, a wiele krajów tylko czeka na pretekst do zablokowania naszego eksportu pod byle pretekstem. Przypomnę, że ostatnio właśnie Czechy zakazały importu polskich jaj, „bo polskie kury miały za małe klatki”! Mam nadzieję, że kolejne teksty bardziej pan przemyśli, bo jak widać granica między populizmem a postawą licującą z brakiem patriotyzmu (+ sabotaż polskiego eksportu) jest dla pana mało czytelna!;)
Drogi znafco, skoro problemu nie ma i sól techniczna niczym poza nazwą nie różni się od soli kuchennej to o co tyn hałas?! PO co rozdmuchano w mediach kolejną aferę skoro w ocenie wszystkich ekspertów nic się nie stało? Wychodzi na to że panowie prokuratorzy po raz kolejny zrobili z siebie idiotów. A może chodziło o kolejny temat zastępczy?
Pan Rembelski ekspert od wszystkiego, czyli..... od niczego!
Ten Rząd to dopiero "BUDUJE NASZE RELACJE" z zagranicą, buduje, buduje, że ho ho!!! Smutna prawda Panie Stefanie... ;-(
i dla dobra polskiego eksportu należy żreć sól wypadową przewożona w brudnych przyczepach, rozładowywaną z nich brudnymi łopatami przez brudasa w brudnych gumowcach, w których chodził wcześniej po błocie bo którego s...y psy, sól składowaną na podłodze. pod której pewnie chodza szczury i myszy, dla dobra ojczyzny jedzcie to ludzie i ani mru mru
Taaa...ja też słyszałam "eksperta" - powiedział, że niby nieszkodliwa ale swojej rodzinie by nie dał....I tyle w tym temacie...
Może Czesi za Polaków wymuszą opublikowanie listy firm bo widać Polacy już jaj nie mają. Co robią wolscy patrioci z PIS, i naprawiacze od Palikota?
Elblążanka - wolę jednego rozgarniętego laika od 1000 kupionych ekspertów
Drogi Aborygenie, ja nie pochwalam tego procederu tylko apeluję o nie sianie paniki!;) Z tą solą techniczną i kuchenną to może być analogiczna sytuacja jak z tzw. "olejem opałowym" który często zastępuje u nas olej napędowy do samochodów!;) Reasumując nie strzelajmy sobie w stopę!;) A oszustów do więzienia!!!