Jesteśmy po pierwszym długim weekendzie, ale przed nami jeszcze sześć w tym roku kalendarzowym. Oczywiście pojawiają się głosy oburzenia, że mamy zbyt wiele dni wolnych od pracy, co źle wpływa na gospodarkę i straty z tego tytułu, zwłaszcza w dobie kryzysu pogłębiają nasze problemy budżetowe. Przed św. Trzech Króli (pierwszy długi weekend) ukazał się artykuł autorstwa Pawła Cymcyka, menedżera komunikacji inwestycyjnej ING o porażającym tytule „Święto Trzech Króli kosztuje nas szatańsko dużo!”.
Na potwierdzenie swojej tezy zawartej w tytule autor wylicza, że „Jeden dzień wolny od pracy to 6 mld 666 mln, które traci polski PKB” i dalej „To oznacza, że jeśli w zeszłym roku w kasie państwa zabrakło 30 mld zł, to teoretycznie dodatkowych pięć dni pracujących w roku by uzupełniło te braki". Co więcej, według Pawła Cymcyka, "długie weekendy wcale nie sprawiają, ze wracamy do pracy wypoczęci i poprawia się nasza wydajność. Długie weekendy rozleniwiają, a więc ta wydajność i produktywność pracownika przed i po długim weekendzie wyraźnie spada."
Taką papką pseudo ekspercką będziemy jeszcze zapewne nieraz karmieni, przez różnej rodzaju maści doradców pracodawców lub rządu, będziemy manipulowani różnymi wskaźnikami, wyliczeniami, w nadziei, że obywatele nie rozróżniają PKB od dochodów budżetu. Idąc tym tokiem myślenia to gdybyśmy zrezygnowali z wolnych sobót, nadwyżka w budżecie na koniec roku wynosiłaby 350 miliardów złotych. Więcej niż premier Donald Tusk i przewodniczący PE Jerzy Buzek obiecali w kampanii wyborczej pozyskać z Brukseli. Za dwa lata spłacilibyśmy całe zadłużenie, a za 10 lat, nasza rezerwa walutowa byłaby druga po Chinach. Że też w światłej Europie nikt na to nie wpadł – to przecież takie proste i można by sobie odpuścić agencje ratingowe. Prawda, że genialne? Jaka sprytna cyniczna manipulacja. Piszę cyniczna, bo trudno mi sobie wyobrazić, że analityk ING, dość często cytowany w mediach, nie odróżnia PKB od odchodów budżetu.
W 2010 roku PKB Polski wyniósł 1 bilion 425 mln złotych, a dochody budżetu 235 miliardów. Łatwo policzyć, że stanowią 16 proc. PKB. Na PKB składa się również to, co w długie weekendy wypracowuje szeroko rozumiana branża turystyczna. Gdyby złożyć, że w tym wydłużonym czasie wolnym, tak jak w szabas, nie robimy nic, to wówczas moglibyśmy mówić o stracie dla budżetu. Jak by ona była duża, nie jest prosto ocenić. Czy wypoczywamy w długie weekendy, pozostawiam państwa ocenie. Jedno jest pewne, Pawłowi Cymcykowi - sądząc po jego obliczeniach - długie weekendy nie służą. Wszystkim czytelnikom, którzy wypoczywając również wspomagają dochody budżetu życzę radosnych, beztroskich długich weekendów na cały rok 2012.
Stefan Rembelski
Poslowie ,urzędasy,prezydenci miast,burmistrzowie,i wszelkiego rodzaju "złodzieje w garniturkach " (bankierzy ) ,zrezygnujcie ze swoich uposażen ,diet, połowy wypłat to wtedy kryzyś zostanie zarzegnany. A nie wciąż kultywujecie ,dziennikarze ,"propagande sukcesu" pijąc do społeczenstwa.może Powiedzcie ludziom ,:-"zrezygnujcie z zycia ,to państwo odżyje".Takie apele ,by ludzie oszczędzali ,choc juz nie maja praktycznie z czego ,jest urągające Wam dziennikarzom.No ale pewnie tekst na zlcenie PO Grzesia?
Ale o jaki kryzys chodzi (chyba wieku starczego)? Przecież my jesteśmy zieloną wyspą :) Premier rozdaje nagrody na ministrów na prawo i lewo "za wybitne osiągnięcia". Jak mi pracodawca zapłaci za dni wolne trzykrotną pensję to pewnie, ja mogę zrezygnować, mam jeszcze prawie cały urlop do wykorzystania z tamtego roku. Nic za darmo, oddaje co miesiąc składki więc coś też wymagam. Kij ma zawsze dwa końce.
To niech Paweł Cymcyk zajmie się pozyskiwaniem zleceń dla przedsiębiorstw, wtedy nie tylko pracownicy będą pracować w długie weekendy, ale też i pracodawcy chętnie za nie nadgodziny zapłacą. Bo jak na razie dla wielu pracodawców długi weekend, zwłaszcza w okresie zimowym jest jak zbawienie, zaś po nim pojawia się pytanie; zwonić obroty czy posłać ludzi na wolne?
Dlaczego ja mam zrezygnowac z dni wolnych? To francuzi w Europie pracuja najmniej!!!! To Grecy mysla wszystko mi daj!!!!
moze mam zrezygnowac z jedzenia i picia bo te zlodzieje z gory nie bedza nieli z czego okradac polakow i ciagle slysze zaciskac pasa a te nieroby z rzadu oplywaja w luksusach wali mnie to
Paweł Cymcyk podzielił PKB przez ilość dni roboczych i wyszło mu tyle ile podał.Wykazał sie znajomościa arytmetyki.Podobnie gdyby wyliczył PKB na jednego zatrudnionego i przemnożył przez 2,1 mln bezrobotnych to obliczyłby jakie straty ponosimy nie zatrudniając tych 2.1 mln ludzi .Gdyby jeszcze to PKB na osobę przemnożyl przez 4 mln osób ktore wyemigrowaly za pracą wyliczyłby ile przez nich Polska traci.Rzecz w tym ,że jak pisze ktoś poniżej zamówień nie ma ,pracy nie ma i ten jeden dodatkowy dzień pracy ludzie bezproduktywnie przestali by i przesiedzieli co i w pozostałe dni często u niektorych grup zawodowych ma miejsce (np. w wojsku od 1945 caly rok) W krajach zachodnich skraca się czas pracy aby starczyło jej dla większej ilości ludzi.U nas mamy menagerów jak wyżej z podstawową znajomością arytmetyki.
Święta racja Panie Stefanie. A co do pana Cymcyka: takich niestety mamy w Polsce uczonych managerów - nieuczone toto, tępe, z parciem na kasę. Niby ING firma międzynarodowa, ale pytanie: czy Polacy zajęli w jej centralnych strukturach jakieś eksponowane stanowiska? W ogóle co to za stanowisko, manager komunikacji inwestycyjnej. Jeżeli stworzone tylko po to żeby taki baran mógł puszczać w świat swoje wypociny to szczerze współczuję tej firmie polityki kadrowej. Chyba trzeba się zastanowić nad zmianą OFE:P
Rozsądny komentarz, który pokazuje, że czytając wypowiedzi ekonomistów, doradców, analityków trzeba uruchamiać własne szare komórki. W mediach przecież bywa tak, że jest zamówienie na jakąś doraźną analizę czy komentarz albo zostało wolne miejsce i trzeba je czymś wypełnić, wtedy pospiesznie przygotowuje się materiał, nie bacząc na jego meritum i wydźwięk. Gdyby cytowany autor bardziej szanował swój zawód i siebie, zakładam bowiem, że wiedzy mu nie brakuje (choć kto to wie?) to spod jego pióra nie wyszłaby tak prymitywna kombinacja myślowa.
Państwo polskie zabierze obywatelowi ostatni grosz jak mu na chleb zabraknie, dlatego ja dla państwa polskiego nie będę robił nic! Będę brał co mi się należy i jeszcze więcej niekoniecznie zgodnie z prawem bo żeby przeżyć trzeba kombinować.
Prawda jest taka, że nawet gdyby wszyscy Polacy pracowali w soboty, niedziel i święta, oddali by swoje oszczędności to i tak POLITYCY by je zmarnowali. Znam ich wielu większość o niczym nie ma pojęcia i są w stanie roztrwonić na nic każdą sumę pieniędzy