Dziś na wokandę elbląskiego Sądu Okręgowego powróciła sprawa śmierci 1,5-rocznego Szymonka. W tej sprawie wyrok juz zapadł, ale Sąd Apelacyjny w Gdańsku - po raz trzeci - uchylił wyrok elbląskiej Temidy. To trudny proces poszlakowy. Feralnego, 29 grudnia 2008 roku w pokoju dziecka był tylko oskarżony Tomasz M., który twierdzi, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, zaś prokuratura podtrzymuje zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Czy tym razem uda się ustalić, co wydarzyło się w pokoju Szymonka? Oskarżony nadal podtrzymuje swoje zeznania i utrzymuje, że jest niewinny.
Przypomnijmy: W dniu 29 grudnia 2008 roku w mieszkaniu przy ul. Nowowiejskiej Tomasz M. miał zadać ciosy pięścią w brzuch 1,5 rocznemu Szymonowi, synowi swojej konkubiny, Marietty W., w wyniku czego dziecku pękła wątroba i nastąpił rozległy krwotok wewnętrzny. Do Szymona zostało wtedy wezwane pogotowie ratunkowe. Mimo szybko podjętej akcji reanimacyjnej, dziecko zmarło. W organizmie Tomasza M., konkubenta matki zmarłego dziecka wykryto ślady narkotyków - amfetaminy i marihuany. Matka chłopca Marietta W. została natomiast przesłuchana i zwolniona do domu. Wobec Tomasza M. zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.
Prokuratura Rejonowa w Elblągu prowadziła żmudne śledztwo polegające na gromadzeniu pełnej dokumentacji medycznej. Najpierw dokonano sekcji zwłok chłopca, która potwierdziła rozległe obrażenia wewnętrzne. Wstępne ustalenia wskazywały, że przyczyną śmierci chłopca była pęknięta wątroba i krwotok. Biegli jednak nie potrafili z cała pewnością określić mechanizmu powstania tych obrażeń. Za najbardziej prawdopodobną wersję przyjęli, co prawda, uderzenie pięścią lub nogą w dolną część klatki piersiowej malucha, ale nie wykluczyli, że obrażenia powstały na skutek przewrócenia się na dziecko osoby dorosłej. A taką wersję wydarzeń przedstawia oskarżony Tomasz M.
Elbląski sąd w trakcie toczącej się sprawy na przełomie lat 2009-2012 wydał już trzy wyroki skazujące. Ostatni - 7 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności - w październiku 2012 r. Jednak Sąd Apelacyjny w Gdańsku i tym razem uchylił wyrok elbląskiej Temidy. Podstawą było m.in. to, że nie przeprowadzono eksperymentu w pokoju, w którym doszło do tragedii.
Co stało się w pokoju dziecka?
Dziś, 26 sierpnia, ruszyła kolejna rozprawa. Stawił się na niej oskarżony, którego wcześniejsze zeznania odczytał sędzia Tomasz Piechowiak. Tomasz M. nadal potwierdza wersję z zeznań, które złożył 31 grudnia 2008 roku. Sędzia odczytał dziś także oświadczenie, w którym oskarżony m.in. zapewniał, że kochał Szymonka jak własne dziecko i miał z nim dobry kontakt. Twierdził, że bawił się z nim, kąpał, karmił i wstawał do niego w nocy, gdy matka spała. Zapewniał, że Szymonek się do niego przytulał i w życiu by go nie uderzył.
Tragiczny grudniowy poranek Tomasz M. tak opisał: „Gdy go karmiłem, w wyniku potknięcia się, upadłem wraz z Szymonkiem na podłogę. Nie byłem i nie jestem w stanie powiedzieć, czy w trakcie upadku wypuściłem Szymonka z rąk, czy upadłem wraz z nim. Po utracie przeze mnie równowagi Szymon spadł z mojego prawego przedramienia. Było to zdarzenie nagłe i nie zarejestrowałem jego przebiegu. Jestem tylko pewien, że Szymon w czasie tego upadku leciał przede mną. Nie wykluczam, że upadając oparłem się dłonią na leżącym Szymonku. Było ciemno i dokładnie nie widziałem. Na pewno nie oparłem się na pięści. Zaraz po upadku wziąłem dziecko na ręce, zapaliłem światło i obejrzałem Szymonka. Nie stwierdziłem obrażeń więc położyłem Szymonka do łóżeczka i poszedłem do jego matki, która spała w drugim pokoju. Powiedziałem jej, że Szymonek ciężko oddycha, ale ona na to, że to flegma mu zalega. To mnie uspokoiło. Kategorycznie zaprzeczam, bym kiedykolwiek uderzył Szymonka, a już tym bardziej pięścią w brzuch. (…) Praktycznie cały czas spędzałem z Mariettą i Szymonkiem. Kiedy dzwoniła do mnie, że Szymonek tęskni i biegnie do drzwi, w kilka minut byłem w domu. Chciałem podkreślić, że nie robiłem tego, bo ktoś mi kazał. Robiłem tak, bo chciałem, sprawiało mi to przyjemność.”
Sędzią przytoczył także zeznania oskarżonego, z których wynikało, że Tomasz M. kilka razy - jeszcze w okresie związku - podduszał Mariettę W., chwytając ją ręką za szyję. "Był to objaw żartobliwej czułości – wyjaśniał w zeznaniach M. – Zawsze miałem wrażenie, że lubiła takie moje zachowanie. Nigdy nie protestowała".
Sędzia odczytał też zeznania oskarżonego, z których wynika, że wczesniej u maluszka dochodziło do kilku kontuzji - dziecko miało m.in złamaną rączkę w łokciu. "Marietta wyjaśniała, że nie wie jak doszło do złamania - wynika z zeznań oskarżonego. - Cały dzień chłopczyk bawił się, aż dopiero przy ubieraniu przed wyjściem na spacer zaczął płakać i zauważyła, że rączka go boli. Pojechała więc z synkiem do szpitala".
Szymonek miał również pękniętą kostkę w lewej nodze. Gdy dziecko po raz drugi trafiło z kontuzją do szpitala przy ul. Żeromskiego, rodzina matki Szymona zasugerowała młodej kobiecie, że chłopiec powinien zostać przebadany pod kątem łamliwości kości - dziecko miało bowiem "zbyt szybko rosnąć".
To będzie trudna sprawa
Na razie do sprawy nie wniesiono nic nowego. Na dzisiejszej rozprawie zeznawać mieli także: biologiczny ojciec dziecka, Dariusz R., a także matka chłopca, Marietta W, którą sędzia chciał przesłuchać w obecności biegłych sądowych z zakresu psychologii i psychiatrii. Jednak z uwagi na niestawienie się na rozprawie tych ostatnich, została ona przełożona na 4 września. Jednocześnie sędzia Tomasz Piechowiak zaznaczył, iż następna rozprawa - z uwagi na trwający jeszcze okres urlopowy i związaną z tym możliwą absencją biegłych - również może zostać przełożona.
Podstawą do uchylenia trzeciego wyroku wydanego na Tomaszu M. był brak przeprowadzono eksperymentu w pokoju dziecka, w którym doszło do tragedii. Problem polega na tym, że w mieszkaniu, w którym doszło do zdarzenia nie mieszka już matka dziecka, a nowi najemcy zmienili wystrój pomieszczenia. Nie ma w nim więc już warunków, w których doszło do tragedii w grudniu 2008 r.
Sprawa śmierci Szymonka będzie więc jednym z trudniejszych procesów, z którym ponownie zmierzy się kolejny sędzia.
Ten facet kłamie jak matka Madzi ,dziecko pobite a dziecko które upadło czy wypadło to WIELKA RÓZNICA !!!!!!!!!!!!!
biedne dziecko :( tak czy owak odebral mu zycie :(