W ciągu piętnastu dni pokonali pół tysiąca kilometrów. Ich celem było sanktuarium w Częstochowie. Udało się. Dotarli na Jasną Górę. Dziś już są z powrotem w domu, ale jak przekonują uczucie szczęścia i poczucie wspólnoty pozostaną z nimi na długo. - Jestem zmęczona, ale w sercu mam radość. Każda pielgrzymka to inne doświadczenie, każda jest wyjątkowa na swój sposób. Ta też była wyjątkowa pod względem duchowym - mówi Aleksandra Procyk, uczestniczka XXV Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej.
Blisko 650 pielgrzymów z całej diecezji elbląskiej wzięło udział w XXV Elbląskiej Pielgrzymce Pieszej. W drogę do Częstochowy wyruszyli 28 lipca. 11 sierpnia, wieczorem dotarli na Jasną Górę. Powitał ich tam biskup Jacek Jezierski, który przewodniczył mszy św. na zakończenie pielgrzymki. W ten weekend pątnicy wrócili do Elbląga, z obolałymi stopami i radością w sercu.
Byłam piąty raz na pielgrzymce. Każda coś innego wnosi do mojego życia, po każdej układam sobie życie na nowo. Myślę, że teraz owoce będą widoczne bardzo szybko. Zawsze są jakieś ciężkie momenty podczas pielgrzymki. Bez modlitwy nie udałoby mi się przejść tych 500 kilometrów, a z modlitwą wszystko jest możliw
- mówi Aleksandra, którą o wrażenia z pielgrzymki pytamy tuż po powrocie.
Te piętnaście dni mogę podsumować krótko. Radość, spełnienie, poczucie wspólnoty. Pielgrzymka to wyjątkowy czas, możemy spędzić go z ludźmi, którzy nie mają żadnych masek na twarzy, są mili, dobrzy, każdy nawzajem sobie pomaga. Teraz odczuwam smutek, że to już się skończyło, ale taka pielgrzymka pozwala nam naładować baterie na cały rok
- dodaje Artur Suchocki, elblążanin, po raz szósty pielgrzymował na Jasną Górę.
Tegoroczna pielgrzymka otrzymała miano jubileuszowej, 25. rocznica powstania diecezji elbląskiej to także srebrny jubileusz pielgrzymki. W tym roku piechurom przyświeca hasło: "Aby on wzrastał we mnie…". Nie jest ono przypadkowe. Nawiązuje do biskupiego zawołania pierwszego bp. elbląskiego Andrzeja Śliwińskiego.
Wzięliśmy na poważnie to sformułowanie, że jest to pielgrzymka jubileuszowa i rzeczywiście każdy z nas tak ją potraktował, jeśli chodzi o zaangażowanie, pracę grupy, jej aktywność. Jestem wdzięczny zwłaszcza grupie młodzieży, dzięki której wzrośliśmy liczebnie, która wyłowiła swoich kolegów, koleżanki z różnych środowisk, z tej tzw. kanapy, o której mówił papież Franciszek. Teraz zostało pole do popisu, jeśli chodzi o cały rok, aby ta grupa żyła teraz swoim życiem. Jesteśmy jak rodzina? Tak. Zresztą cały czas towarzyszył nam obraz domu w drodze. Rodziny, gdzie jest czas na prawdę, czasami bolesną, o sobie samym, ale także na zacieśnianie więzów między nami
- mówi ksiądz Jarosław Łukaszewski, opiekun grupy pielgrzymów z parafii św. Mikołaja w Elblągu.
Wczoraj zszedłem do piwnicy. Normalnie jestem zmęczony. Uprzednio mi się to nie zdarzyło. To znaczy nie chodziłem do piwnicy
Do Lp - Dobrze powiedziane i takie z poczuciem humoru. Pozdrawiam
a gdzie jest Bóg gdy autokar zajmuje miejsca dla niepełnosprawnych?