Późną wieczorową porą, między godziną 22:30 a 22:50, w linii tramwajowej nr 4 o mały włos nie doszłoby do bójki dwóch młodych mężczyzn.
Co było przyczyną ich agresywnego zachowania? Wpływ alkoholu na ludzką świadomość oraz różnica zdań! Czynniki te w głównej mierze są początkiem emocjonalnych wyładowań. Jednak nie chcę zajmować się w tym miejscu opisywaniem udzkich skłonności, ale bezpieczeństwem w miejskim transporcie. Gdyby nie reakcja postronnych, osobom, które wówczas znajdowały się w tramwaju, mogłaby stać się niezamierzona i niepotrzebna krzywda.Wiadomo przecież, że rozsierdzeni mężczyźni podczas bójki nie zwróciliby uwagi na otoczenie. Dodam jeszcze, że w tramwaju znajdowała się matka z dwójką małych dzieci. Właśnie dlatego reakcja współpasażerów, w mojej opinii, zasługuje na szczególną pochwałę.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego tylko pasażerowie zareagowali? Gdzie znajdował się kierowca pojazdu i czy zgłosił zaistniały fakt do dyspozytorni lub na policję? Prowadzący tramwaj niestety nie interweniował osobiście. W tej sprawie postanowiłam porozmawiać z Kierownikiem Działu Eksploatacji Tramwajów Markiem Procherą. W trakcie wywiadu wyjaśnił mi on, że kierowcy pojazdów miejskich nie są zobowiązani przepisami do tego typu działań. Motorniczy może interweniować osobiście w momencie kiedy pasażerom zagraża jakieś niebezpieczeństwo (w tym przypadku uniemożliwić rozpoczęcie bójki w tramwaju) tylko we własnym zakresie. Ci, którzy nie reagują zwyczajnie boją się, że sami ucierpią na zdrowiu. Z reguły jednak powstrzymują oni awanturników przed użyciem siły wobec innych pasażerów. Motorniczy ma jednak w takich wypadkach obowiązek zgłosić do dyspozytorni informację o zaistniałej sytuacji, a jeżeli wymagają tego okoliczności poprosić o interwencję policji. W przypadku opisywanego zdarzenia kierowca tramwaju taką wiadomość przesłał dyspozytorowi, ale odwołał ją, bowiem zagrożenie minęło gdy niedoszli sprawcy opuścili tramwaj.
Każdy jednak chce czuć się przecież bezpiecznie w pojazdach miejskich, zwłaszcza, że jako pasażerowie opłacamy przejazdy! Czy jest to więc winna ZKM-u, który być może powinien inaczej szkolić kierowcówtramwajów i autobusów? A może winni są prowadzący pojazdy?!
Moim zdaniem wina leży pośrodku. Zgadzam się z myślą, że kierowca nie odpowiada za trzeźwość osób korzystających z usług komunikacji miejskiej. Trzeba zaznaczyć, że o tej porze jest bardzo dużo wandali iwszczynających bójki, którzy ulegają wpływowi alkoholu. Jednak ZKM w jakiś sposób powinien monitorować wnętrza pojazdów i w odpowiednim momencie reagować, nie tylko przez interwencję kierowcy, ale także szybko reagującym służbom. Pocieszający jest fakt, że obecnie w jednym z tramwajów znajdują się kamery, które zapisują podczas całodziennego i nocnego kursu wszelkie wydarzenia. W przyszłym roku maja pojawić się nowe, lepsze jakościowo pojazdy, w których będzie znajdował się całodobowy monitoring.
Co było przyczyną ich agresywnego zachowania? Wpływ alkoholu na ludzką świadomość oraz różnica zdań! Czynniki te w głównej mierze są początkiem emocjonalnych wyładowań. Jednak nie chcę zajmować się w tym miejscu opisywaniem udzkich skłonności, ale bezpieczeństwem w miejskim transporcie. Gdyby nie reakcja postronnych, osobom, które wówczas znajdowały się w tramwaju, mogłaby stać się niezamierzona i niepotrzebna krzywda.Wiadomo przecież, że rozsierdzeni mężczyźni podczas bójki nie zwróciliby uwagi na otoczenie. Dodam jeszcze, że w tramwaju znajdowała się matka z dwójką małych dzieci. Właśnie dlatego reakcja współpasażerów, w mojej opinii, zasługuje na szczególną pochwałę.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego tylko pasażerowie zareagowali? Gdzie znajdował się kierowca pojazdu i czy zgłosił zaistniały fakt do dyspozytorni lub na policję? Prowadzący tramwaj niestety nie interweniował osobiście. W tej sprawie postanowiłam porozmawiać z Kierownikiem Działu Eksploatacji Tramwajów Markiem Procherą. W trakcie wywiadu wyjaśnił mi on, że kierowcy pojazdów miejskich nie są zobowiązani przepisami do tego typu działań. Motorniczy może interweniować osobiście w momencie kiedy pasażerom zagraża jakieś niebezpieczeństwo (w tym przypadku uniemożliwić rozpoczęcie bójki w tramwaju) tylko we własnym zakresie. Ci, którzy nie reagują zwyczajnie boją się, że sami ucierpią na zdrowiu. Z reguły jednak powstrzymują oni awanturników przed użyciem siły wobec innych pasażerów. Motorniczy ma jednak w takich wypadkach obowiązek zgłosić do dyspozytorni informację o zaistniałej sytuacji, a jeżeli wymagają tego okoliczności poprosić o interwencję policji. W przypadku opisywanego zdarzenia kierowca tramwaju taką wiadomość przesłał dyspozytorowi, ale odwołał ją, bowiem zagrożenie minęło gdy niedoszli sprawcy opuścili tramwaj.
Każdy jednak chce czuć się przecież bezpiecznie w pojazdach miejskich, zwłaszcza, że jako pasażerowie opłacamy przejazdy! Czy jest to więc winna ZKM-u, który być może powinien inaczej szkolić kierowcówtramwajów i autobusów? A może winni są prowadzący pojazdy?!
Moim zdaniem wina leży pośrodku. Zgadzam się z myślą, że kierowca nie odpowiada za trzeźwość osób korzystających z usług komunikacji miejskiej. Trzeba zaznaczyć, że o tej porze jest bardzo dużo wandali iwszczynających bójki, którzy ulegają wpływowi alkoholu. Jednak ZKM w jakiś sposób powinien monitorować wnętrza pojazdów i w odpowiednim momencie reagować, nie tylko przez interwencję kierowcy, ale także szybko reagującym służbom. Pocieszający jest fakt, że obecnie w jednym z tramwajów znajdują się kamery, które zapisują podczas całodziennego i nocnego kursu wszelkie wydarzenia. W przyszłym roku maja pojawić się nowe, lepsze jakościowo pojazdy, w których będzie znajdował się całodobowy monitoring.