W czwartek przed Sejmem RP zgromadziło się ponad 10 tysięcy pracowników służby zdrowia. Pielęgniarki oraz pielęgniarze walczyli o podwyżki, ale też o poprawę warunków pracy. W strajku uczestniczyła również elbląsko-braniewska delegacja, składająca się z ponad czterdziestu osób. Jak ocenia swój udział w demonstracji?
Z województwa warmińsko-mazurskiego do Warszawy przyjechało sześć autokarów z pracownikami służby zdrowia. Jeden z nich o godzinie czwartej nad ranem wyjechał z Braniewa, a o piątej znalazł się w Elblągu. W strajku wzięły udział pielęgniarki z trzech elbląskich placówek: Szpitala Specjalistycznego z Przychodnią, Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, Szpitala Miejskiego oraz Powiatowego Centrum Medycznego w Braniewie. – Wiadomo, że więcej osób nie przyjedzie, bo ktoś musi zostać przy pacjentach, na dyżurach, nie odchodzimy na razie od łóżek i zabezpieczenie dyżurów musi być. Pracujemy w niewielkich obsadach, więc to nie jest możliwe, żeby tłumnie przyjechać – tłumaczy Halina Nowik, przewodnicząca Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Elblągu. –Dzisiaj jesteśmy głównie w sprawie podwyżek, które chcemy wywalczyć na przyzwoitym poziomie, czyli trzy razy po 500 złotych [pielęgniarki domagają się corocznego wzrostu pensji zasadniczej o 500 złotych przez kolejne trzy lata – przyp. AR]. I to jest naprawdę takie minimum, które dzisiaj jest potrzebne, żeby uratować naszą sytuację. Przy okazji ważne są sprawy zmian ustawowych, które poprawią sytuację zawodową, bo to też kwestia warunków pracy, a przez to bezpieczeństwa pacjentów.
- Nie dostałam się na medycynę, więc zostałam pielęgniarką. Poszłam do zawodu i zostałam – wspomina początki jedna z elbląskich pielęgniarek, która pracuje w służbie zdrowia od dwudziestu pięciu lat. Elblążanka na co dzień pracuje w naszym mieście, jeździ również na staż do Akademii Medycznej w Gdańsku. Musi się regularnie doszkalać, co jest niezwykle kosztowne. A zarobki w tej grupie zawodowej, jak się okazuje, są bardzo zróżnicowane. – Obecnie moja pensja po tylu latach pracy wynosi 2120 złotych brutto, a znajome z innego szpitala zarabiają w Elblągu 2900 złotych brutto. Koleżanki z Trójmiasta zarabiają średnio tysiąc złotych więcej – przekonuje.
Rzadko kiedy zdarza się, że polska pielęgniarka pracuje na jednym etacie. Często po nocnej zmianie udaje się do innego szpitala na kolejny dyżur. – Też mamy rodzinę, chcemy korzystać z życia. Dziecku nie da się powiedzieć, że zarabia się dwa tysiące, więc trzeba pracować – żaliła się jedna z naszych rozmówczyń. Ciągłe migracje do innych miast w Polsce lub za granicę, by zdobyć lepiej płatną pracę w zawodzie nie sprzyjają temu, by młode pokolenia decydowały się na studia pielęgniarskie. Wszyscy zgromadzeni przekonywali, że niedługo zabraknie osób, które będą w stanie wykonywać ten zawód. Większość przejdzie na emeryturę.
O tym, że sytuacja w mniejszych miejscowościach jest szczególnie trudna, przekonuje z kolei Andrzej Klimczak, który od dwóch lat mieszka i pracuje w Braniewie. Pielęgniarz, który ukończył Akademię Medyczną w Bydgoszczy, zrobił specjalizację w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, pracuje w zawodzie od czternastu lat. Obecnie zarabia tysiąc złotych mniej niż w poprzedniej pracy w Elblągu. – Wiadomo, im większe miasto, tym większe zarobki. Jednak chodzi również o złe podejście w naszym kraju do nas, pielęgniarek i pielęgniarzy – zauważa mężczyzna. Wzorem dla niego są kraje Beneluksu, gdzie jest inny system pracy, inne podejście do pracy w służbie zdrowia. Niektórzy z protestujących skarżyli się, że za dużo jest w polskim szpitalu biurokracji. Pielęgniarki często muszą poświęcić wiele czasu na zbędną - ich zdaniem - dokumentację leczenia pacjentów, a trudno im sobie poradzić z ważniejszymi obowiązkami, bo brakuje rąk do pracy.
Przed Sejmem RP znalazła się także posłanka oraz dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu Elżbieta Gelert, która wczoraj wieczorem na swoim oficjalnym fanpage’u w portalu społecznościowym Facebook napisała: – Tłum blisko 10 tys. kobiet domagał się realizacji swoich postulatów. Mimo, że ulica nie jest odpowiednim miejscem na konstruktywne rozmowy, to rząd zapewnił, iż zrealizuje część wymagań Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Dużo racji jest w tym, czego pielęgniarki i położne oczekują, w jakich realiach chcą pracować. Nie wszystko jednak można od razu zrealizować.
Kiedy elbląska grupa opuszczała Warszawę tuż przed godziną 16, nie kryła niezadowolenia z rozmów przedstawicieli związków zawodowych z władzami. Minister zdrowia Marian Zembala stwierdził, że rząd nie jest w stanie spełnić żądań pielęgniarek, by w ciągu trzech lat ich wynagrodzenia wzrosły o 1500 złotych, ale zaproponował, by pensje wzrosły o 1600 złotych w ciągu czterech lat. Jedna z elbląskich pielęgniarek, która tuż po przyjeździe do Elbląga ze strajku udała się do pracy na nocny dyżur, powiedziała, że nie wierzy w te obietnice, bo od lat nie widać żadnej satysfakcjonującej zmiany. Inna z kobiet przyznała, że pielęgniarki będą musiały zaostrzyć formę swoich protestów.
a co robi dyrektorka szpitala posłanka Gelert ? to jej partia rządzi od 8 lat !
Ostatnie doniesienia o strajkujących pielęgniarkach wzbudzają we mnie mieszane emocje. Dlatego, że są wśród nich takie, które swoją postawą zasługują na sowite wynagrodzenie. Te panie są: empatyczne, troskliwe, profesjonalne, delikatne i uśmiechnięte :-)niestety zdarzają się też takie, którym brakuje tych wszystkich cech. Przychodzą do pracy, która nie daje im satysfakcji. Szczerze jej nie lubią, traktują jak karę. A wiemy, że z niewolnika nie ma pracownika:-( Za przykład mogą posłużyć pielęgniarki z oddziału onkologicznego w szpitalu przy ul.Królewieckiej w Elblągu. Są wśród tych z powołania, też takie które - muszą ! Jestem za tym, aby te,dla których praca pielęgniarki jest satysfakcjonująca otrzymywały sowite wynagrodzenie. Ale czy te, dla których jest to kara - również ?
"Dzisiaj jesteśmy głównie w sprawie podwyżek, które chcemy wywalczyć na przyzwoitym poziomie, czyli trzy razy po 500 złotych [pielęgniarki domagają się corocznego wzrostu pensji zasadniczej o 500 złotych przez kolejne trzy lata – przyp. AR]. I to jest naprawdę takie minimum, które dzisiaj jest potrzebne, żeby uratować naszą sytuację." Też bym tak chciała ale niestety nie jesstem pielęgniarką.
Brawo dziewczyny tak trzymać a lekarzom tym darmozjadom zabrać i dać wam
na onkologi są panie które pracują na dwa etaty i niestety jak są na oddziale po wcześniejszym etacie to muszą odpocząć i to wynika z tego. jak mają tylko swój dyżur to są OK
One chca dorównac finansowo lekarzą bo wysłali je na niby studia śmiechu warte.Stare baby jezdziły po nauke .Taki kit pod Unie Europejską.Niedługo beda syryjczykom pupcie podcierac za Darmo.
same starsze panie, jeżeli nie zmieni sie warunków pracy i płacy młodzi nie wejdą do zawodu, kształcimy studentów pielęgniarstwa niestety dla innych krajów ponieważ wszyscy absolwenci emigrują z kraju
Praca na dwóch etatach nie usprawiedliwia moim zdaniem "macoszego" traktowania hospitalizowanych pacjentów. Na oddziale onkologicznym są ciężko chorz . Często walczący o życie, pogrążeni w bólu. Ludzie starsi, cierpliwi, bez siły, by upomnieć się o emaptyczniejsze traktowanie. Jaką mamy gwarancję, że jeśli owe panie pracujące na dwóch etatach po otrzymaniu 1.500,00 zł. wynagrodzenia do podstawy pensji zrezygnują z 1 etatu? I zaczną z pasją, zaangażowaniem wykonywać swoje obowiązki na onkologii???
Pielęgniarki z Elbląga powinny najpierw walczyć o wyrównanie stawek do reszty Polski. Dzięki polityce p. Gelert nasze kobietki mają niskie stawki. Pielęgniarki z Olsztyna mają o 1000 zł wyższe stawki niż pielęgniarki w Elblągu. Co robią związki w szpitalu aby to zmienić?
a za darmo to by się nie pomogło ?