Trzy czwarte samorządów źle przeprowadza nabory urzędników. Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli wskazują, że większość robi to celowo – świadomie majstruje przy procedurach konkursowych i manipuluje wynikami – tak, by stanowiska dostawali „sami swoi”.
Najwyższa Izba Kontroli ujawniła nieprawidłowości w przeprowadzaniu naboru na stanowiska urzędnicze w 34 urzędach spośród 45 skontrolowanych (75%). Negatywnie oceniono 4 jednostki, w których naruszenie procedur miało wpływ na wyniki naborów. Kontrolerzy wykryli szereg przypadków naruszania procedur: od prostych uchybień formalnych aż po znaczące nieprawidłowości, które wprost wskazywały na manipulowanie naborem.
Ustalanie kryteriów
Aby sprawy obywateli były jak najlepiej i jak najszybciej załatwiane, w urzędach powinni pracować świetnie wykształceni, kompetentni urzędnicy. Aby to osiągnąć wprowadzono obowiązek zatrudniania na wolnych stanowiskach osób wyłonionych w drodze otwartych i konkurencyjnych naborów. Fakty ustalone przez kontrolerów pokazują jednak, że praktyka jest inna: aby pozostać w zgodzie z prawem, a osiągnąć swój cel, czyli zatrudnić „swojego” część urzędów stwarzała pozory przeprowadzania konkursów. Rozpoczynano całą procedurę, ale jednocześnie formułowano kryteria nieadekwatne do zadań realizowanych na danym stanowisku, wyraźnie przygotowane „pod konkretnych kandydatów”. W efekcie np. do wydziału współpracy z zagranicą przyjmowano osobę, która nie znała żadnego języka obcego (przy współpracy z sześcioma miastami partnerskimi), a w dziale audytu wyżej punktowano zaświadczenie wydawane przez nikomu nieznaną, niepubliczną instytucję niż zaświadczenie Ministra Finansów o zdanym państwowym egzaminie na audytora wewnętrznego. Niejednokrotnie stosowano także praktykę zaniżania wymagań, pomijając w ogłoszeniach często oczywiste kryteria tak, by umożliwić kandydowanie na dane stanowisko konkretnej osobie, która ewidentnie kryteriów nie spełniała (w ten sposób np. na stanowisku ds. informacji niejawnych można było zatrudnić osobę bez poświadczenia bezpieczeństwa).
Nierówne traktowanie kandydatów
Pomocne w zatrudnianiu „swoich” kandydatów w urzędach były także: wyższe punktowanie wybranych osób - takich, które przy uczciwym podliczeniu głosów nie mogły wygrać, ponieważ nie spełniały kryteriów, nierzetelna weryfikacja danych i dokumentów - praktyka szczególnie powszechna - stwierdzona aż w 30 proc urzędów: obniżano punktację za rzekomy brak faktycznie dostarczonych dokumentów, dając fory kandydatom, którzy przegraliby przy uczciwym podliczeniu punktacji (w 1 wypadku z tego powodu nie dopuszczono kandydata do kolejnego etapu), odstępowanie przez komisje konkursowe od sformułowanych wcześniej wymagań (dzięki temu np. wiceszefem centrum zarządzania kryzysowego mogła zostać osoba po pedagogice kulturalno-oświatowej, pomimo że 5 innych osób spełniało pierwotne warunki).
Obchodzenie konkursów
W 7 skontrolowanych urzędach (na 45) kontrolerzy ujawnili praktykę zatrudniania wbrew prawu urzędników na podstawie umów cywilnoprawnych (umów o dzieło lub zlecenia). Było to oczywiste łamanie ustawy o pracownikach samorządowych, zgodnie z którą można ich zatrudniać tylko na zasadzie wyboru, powołania lub umowy o pracę. Przekraczając przepisy pracodawcy mogli zatrudniać wybrane osoby, unikając konieczności przeprowadzania konkursów. Dodatkowo pozbywali się także innych obowiązków, związanych z prawowitym (legalnym) zatrudnieniem, dot. m.in. urlopów zdrowotnych i wypoczynkowych pracowników. Pozyskane w ten sposób osoby wykonywały oczywiście typowe czynności urzędnicze w siedzibie urzędu i pod nadzorem przełożonego - łamano więc przy tej okazji także fundamentalną zasadę prawa pracy: równe prawa pracowników, wykonujących te same obowiązki.
Zdarzały się także przypadki jawnego ignorowania obowiązku przeprowadzania otwartego konkursu. Nielegalnie, czyli z pominięciem obowiązującej procedury w 2009 r. w skontrolowanych jednostkach zatrudniono 24 osoby (najwięcej - 13 - osób w Urzędzie Miasta Bochni). Pominięcie procedury konkursowej uzasadniano m.in. koniecznością dotrzymania umów zawartych z urzędami pracy (w których gwarantowano określonym osobom zatrudnienie) i „zasadami racjonalności”.
Ustawa „z furtką”
NIK zwraca też uwagę, że art. 12 ustawy o pracownikach samorządowych, w którym zastosowano zamiennie terminy pracownik samorządowy i urzędnik (bez koniecznego rozróżnienia tych pojęć) w obecnym brzmieniu pozwala w prosty sposób w ramach tej samej jednostki awansować pracownika urzędu (np. gońca lub asystenta) na urzędnika w ramach tzw. naboru wewnętrznego, bez żadnych procedur konkursowych (przy przenoszeniu między jednostkami już ta zasada nie obowiązuje). NIK zwróciła się do MSWiA o rozważenie zmiany zapisu i likwidację furtki, umożliwiającej „błyskawiczne” awansowanie.
W ponad połowie skontrolowanych urzędów (56%) odnotowano uchybienia o charakterze formalnym: dotyczyły one przede wszystkim niepełnej treści ogłoszeń o naborach, niedochowania terminów publikacji ogłoszeń o naborach lub o ich wynikach, a także odstępstwa od obowiązkowej treści ogłoszeń.
NiK nie wzięła pod lupę elbląskich urzędów. Ciekawe czy, gdyby tak było, wyniki różniłyby się od wyników skontrolowanych placówek?
Gdybym wzięli pod lupę Elbląg, to dopiero byłby cyrk. Liczę, że dyrektor CSB dostałby po kieszeni, jak swój pan S.
nabory w urzedzie miejskim i jego jednostkach organizacyjnych to jeden wielki cyrk
TRAFIONA KONTROLA NIK W ELBLĄSKICH URZĘDACH JUŻ DAWNO POWINIEN KTOŚ ODPOWIADAĆ ZA TEN CYRK CO SIĘ DZIEJE ZE WSZYSTKIM W MIEŚCIE.DOSYĆ! DOSYĆ!
Może w końcu uda mi się tam dostać haha