We wrześniu br. minie trzy lata od kiedy ogłoszono upadłość Zakładów Mięsnych Elmeat. Tymczasem nadal nie udało się sprzedać firmy, a za miesiąc zostanie ogłoszony już czwarty przetarg na zbycie "resztek" po przedsiębiorstwie.
Ponad milion złotych - takie są roszczenia pracowników dawnych elbląskich zakładów mięsnych. Wydaje się, że Elmeat już nie wznowi produkcji a ludzie zostaną bez pieniędzy. Jednak nadziei na wskrzeszenie zakładu nie traci Mirosław Kozłowski - przewodniczący elbląskiego regionu NSZZ "Solidarność". Kozłowski jednak nie rozumie, dlaczego do tej pory sędzia komisarz Renata Połuch nie zdecydowała się na sprzedaż upadłego zakładu "z wolnej ręki", skoro trzy przetargi nie doszły do skutku. Zwłaszcza, że zainteresowanie zakupem dawnego Elmeatu zgłasza Zbigniew Nowak właściciel Zakładów Mięsnych "Nowak" w Gdańsku. Nowak chce wyłożyć ponad 3 mln zł i spłacić roszczenia pracownicze.
- Jest zainteresowany przedsiębiorca i jest szansa na zbycie i uruchomienie znowu produkcji. Jednak sędzia komisarz ciągle ogłasza nowe przetargi, które nie dochodzą do skutku. O co tu chodzi? Chyba tylko o powiększenie pensji syndyka masy upadłościowej - mówi Mirosław Kozłowski, przewodniczący elbląskiego regionu NSZZ "Solidarność".
We wrześniu br. minie dokładnie trzy lata od ogłoszenia upadłości Elbląskich Zakładów Mięsnych Elmeat. W tym też miesiącu odbędzie się kolejny, czwarty już przetarg na sprzedaż "resztek" po przedsiębiorstwie.
Kolejny termin przetargu został wyznaczony na 11 września br. Kwota wywoławcza nie może być mniejsza, niż 50 procent wartości oszacowanej firmy. W tym wypadku to kwota ponad 4 mln. zł.
Próbowaliśmy skontaktować się z sędzią Połuch, jednak przebywa ona na urlopie. Syndyk masy upadłościowej firmy nie chce natomiast udzielać informacji mediom.
- Tam już nie ma zakładu. Stoją puste hale, nie ma maszyn. Z zewnątrz budynek biurowy wygląda jeszcze elegancko, jednak to tylko fasada - mówi Mirosław Kozłowski. - Teraz, żeby wznowić produkcję, potrzebne będzie około 10 mln. zł. To skandal, że blokuje się inwestora, który chce kupić pozostałości po zakładzie mięsnym. Jeśli dwa pierwsze przetargi nie doszły do skutku, to sprzedaż powinna już się odbyć z "wolnej ręki".
Ale sedzinka ma kaprys i nie da.