Jest już znany wyrok w sprawie śmiertelnego pobicia Pawła M. pod Bowling Clubem w lipcu 2007 r. Oskarżeni Marcin P. i Jacek B. zostali skazani na pięć lat pozbawienia wolności. Muszą też zapłacić po pięć tysięcy złotych nawiązki na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk "A kogo", 400 zł tytułem kosztów sądowych oraz po cztery tysiące złotych na rzecz ojca zabitego Pawła M. - Andrzeja Sztuczki.
Varuzhana M. sąd uznał winnym pobicia Marcina M. i skazał go na jeden rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Skazany ma zapłacić dwa tysiące złotych na rzecz Fundacji "A kogo" oraz 300 zł tytułem kosztów sądowych.
Sędzia Marta Wiśniewska nie kryła, że był to trudny proces. Wydarzenia tej tragicznej nocy były bardzo dynamiczne, a świadkowie nie wskazali bezpośrednio sprawców czynu. Sąd musiał więc oprzeć się na dowodach pośrednich i poszlakach.
- Jednak sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonych - mówiła sędzia Wiśniewska. - Sąd dał wiarę zeznaniom świadków. Szczególnie spójne i logiczne były zeznania Marcina M. Co prawda żaden ze świadków nie zeznał, że widział jak oskarżeni bili Pawła M. Jednak dowody pośrednie na to wskazywały. Marcin M. oraz inni świadkowie zeznali, że w grupie, która wracała z kierunku, gdzie później znaleziono pobitego Pawła M., widziano Marcina P. i Jacka B. Marcin P. miał powiedzieć, że uderzył Pawła M. dwa razy. Marcin P. przyznał się do pobicia Pawła M. tej nocy pod Bowling Clubem - uzasadniała wyrok sędzia Marta Wiśniewska. - Jacek B. nie przyznawał się do winy. Natomiast Varuzhan M. przyznał, że został sprowokowany przez Marcina M. i uderzył świadka.
Prokurator stwierdziła, że zgromadzono dowody i zeznania świadków potwierdzają winę zarówno Marcina P., jak i Jacka B., pseudonim "Jazon". Nie bez winy jest również Varuzhan M.
- Marcin P. pobił Pawła M. wraz z "Jazonem" oraz innymi osobami. Tych jednak nie udało się ustalić. Wersja Jacka B. z jego nieznanym napastnikiem jest niewiarygodna - mówiła prokurator. - Najważniejsze zeznania to słowa Marcina M. i świadka Damiana K., który obecnie przebywa w zakładzie karnym. Zmieniał on w prawdzie w sądzie swoje zeznania, ale wizja lokalna potwierdziła jego pierwszą wersję.
Ważna jest również opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej. Wykluczyła ona powstanie obrażeń w wyniku zadania jednego czy dwóch ciosów lub upadku na twarde podłoże. Obrażenia powstały na skutek wielokrotnych uderzeń, jak również brutalnego kopania po całym ciele.
- Tłumaczenia Marcina P., że uderzył ofiarę tylko dwa razy są śmieszne - mówił oskarżyciel, mecenas Krzysztof Kanty. - Jako bokser tłumaczył także, że na ringu, po jego ciosach, przeciwnicy zawsze się podnosili. Tak, ale on miał wówczas na rękach rękawice, a przeciwnicy ochraniacze na głowie. Poza tym zastanawiające jest zachowanie oskarżonych po zdarzeniu. Nagle, mimo pracy zawodowej, zdecydowali się opuścić miasto, czy wyjechać do rodziny. Człowiek niewinny nie ma się czego obawiać.
Oskarżyciel dodał, że co do zeznań świadków - widać było, że boją się zeznawać. Jeden, który przebywał tamtej nocy na przepustce z zakładu karnego, mimo wszystko zdecydował się zadzwonić na policję. To, co zobaczył musiało być więc wstrząsające. A później w sądzie zmienił swoje zeznania.
Oskarżenie domagało się 6 lat i 6 miesięcy dla Marcina P. i nawiązki w wysokości 10 tys. zł, dla Jacka B. kary 6 lat i nawiązki 10 tys. zł, a dla Varuzhana M. - kary roku więzienia i 5 tys. zł.
Ojciec zabitego Pawła domagał się najwyższej przewidzianej przez kodeks kary. - Życia mojemu synowi to nie zwróci, ale sprawcy nie mogą pozostać bezkarni - mówił. - Trzeba powiedzieć stop takiemu bestialstwu, żeby inni rodzice nie musieli grzebać swoich dzieci.
Obrońca Stanisław Borzdyński obalał zeznania Marcina M., który, według niego, nie mógł się zdecydować, gdzie został pobity i co widział. Podważał także zeznania Damiana K. podkreślał, że to proces poszlakowy, bo dowodów jest mało. - Opinia biegłego sądowego nie wykazała, że Pawłowi M. ktoś skoczył na głowę - podkreślał.
Wnioskował o złagodzenie kary dla Marcina P. , który prawdziwie przepraszał rodzinę zabitego, dla Jacka B. - o uniewinnienie z braku dowodów, a dla Varuzhana M. o warunkowe umorzenie postępowania karnego - bo ma nieposzlakowaną opinię i na studiach, i wśród Ormian, i nie był wcześniej karany. Ponadto przeprosił Marcina M.
Wyrok nie jest prawomocny. Obie strony zapowiedziały odwołanie.
Na zdjęciu, w środku, jeden z oskrażonych - Varuzhan M.
5 lat?!?!? TO JEST PO PROSTU SKANDAL. Zamordowali człowieka, a właściwie zakatowali i taki żenujący wyrok??? Przecież sędzia powiedziała, że nie ma wątpliwości co do winy WIEC DOŻYWOCIE!!!!! Oni jak i im podobni śmieją się teraz z "wymiaru sprawiedliwości".
Zobacz jak wygląda nasze miasto: http://elbig.myminicity.com/
Szkoda Marcin,spokojny chlopak teraz bedzie odpoczywal sobie 2,5 roku,bo wierze w to ze wyjdzie za dobre sprawowanie wczesniej....
śmieszny wyrok, 5 lat, ale czego się spodziewać po sądzie który jest pomalowany na różowo, brak słów
Arti sam napisaleś - skatowali - pobicie ze skutkiem śmiertelnym 4-8 lat . Prawo -prawem, tragedia się stała, wiadomo, że poszkodowani chcieli by dozywocie , ale nie zmienia to faktu, że prawa nalezy się trzymać i nie osądzajmy sami bo jak czytam komentarze to wyglada na to , że większość z internautów chciałaby zabijać, mordowac i mścić się. Naprawdę , nic to nie zmieni, a na pewno nie przywróci już życia.
Sędzia powiedziała, że nie ma pewność co do winy, więc wyrok powinien być maksymalny za takie skatowanie człowieka - z resztą samo dożywocie i tak jest za słabe, powinni pójść do jakiejś bardzo cieżkiej roboty o samym chlebie i wodzie. I wierz mi panie T, że bez tego nie można mówić o jakiejkolwiek sprawiedliwości.