Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie Elbląg wprowadził konkurencyjny statek na wody Kanału Elbląskiego. Aby płynąć pochylniami, nadal trzeba będzie więc korzystać z usług Żeglugi Ostródzko – Elbląskiej.
W budżecie miasta na 2008 r. radni zatwierdzili kwotę 400 tys. zł na sprawy związane z zakupem własnego statku żeglugowego, aby miasto uniezależniło się od Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej. Opozycja zwracała jednak uwagę, że brakuje w tym momencie wizji rozwoju rejsów na kanale, nie wiadomo też jaki podmiot będzie obsługiwał statek.
Temat ten jest trudny, przyznaje sama Agnieszka Staszewska, szefowa Biura Promocji Miasta.
- Mamy w budżecie na ten rok zapisane 400 tys. zł - mówi Staszewska. - Te pieniądze przeznaczymy na opracowanie dokumentacji technicznej jednostki. Na tej podstawie będziemy mogli sporządzić specyfikację przetargową i ten przetarg ogłosić. Plan jest taki, że w tym roku powstanie właśnie ten dokument.
Agnieszka Staszewska dodaje, że statek pływający po Kanale Elbląskim, nie jest standardową jednostką. Musi być przystosowany do żeglugi rzecznej.
- Wiadomo, że taka jednostka nie wypłynie na wody Zalewu Wiślanego - mówi Staszewska. - Według moich informacji pewna stocznia potrzebuje 12 miesięcy zł, aby ten statek zbudować.
Jak więc można wywnioskować, pierwszy elbląski statek ma szanse wypłynąć na pochylnie gdzieś w 2010 r. To na pewno ucieszy szefów Żeglugi Ostródzko- Elbląskiej, którzy byli bardzo zaniepokojeni pomysłami władz Elbląga. Stanisław Bieliński, szef Żeglugi Ostródzko - Elbląskiej nie ukrywał nawet, że pomysł samorządu elbląskiego to dla Żeglugi konkurencja. Przy okazji znów odżył konflikt o nazwę kanału i siedzibę Związku Gmin Kanału Ostródzko - Elbląskiego.
- Elbląg jednak w żaden sposób nie jest związany z Żeglugą Ostródzko - Elbląską - mówi Stanisław Bieliński. - Jeśli miasto wprowadzi na wody kanału swoje statki, to będzie naszą konkurencją. To oczywiście nie jest dla nas dobra informacja. Planowaliśmy również zakup nowych jednostek.
Stanisław Bieliński zwraca uwagę, że nowa firma obsługująca rejsy po kanale może spowodować pewne kłopoty w komunikacji.
- W ciągu jednej godziny pochylnie mogą obsłużyć tylko cztery statki - mówi Bieliński. - To może rodzić problemy. Jednak kanał należy do państwa, więc nie możemy nic zrobić. Na pewno nie będziemy blokowali możliwości wprowadzenia na wody kanału statków przez Elbląg.
Fot. Adam Wołosz
To dobry pomysł Rady Miasta, ale nie do końca przemyślany. Panowie radni musieliby przepłynąć się statkiem, porozmawiać z pasażerami, załogą, z pracownikami pochylni, obsługi itd. i zapewne ich wnioski nie byłyby tak optymistyczne. Przede wszystkim żegluga na KANALE ELBLĄSKIM trwa od 1 maja do 30 września każdego roku. Przed tą datą i po - jest już za krótki dzień i za zimno, by znaleźć chętnych na przepłynięcie. Praca na statku jest też automatycznie sezonowa, a personel trzeba przeszkolić, kapitan musi mieć uprawnienia, a kto zadowoli się kwotą 800-1000 zł? A przecież trzeba ponadto wydać pieniądze na promocję takiego statku w biurach turystycznych krajowych i zagranicznych, uruchomić na nim małą gastronomię, obsługę informacyjną w jęz. niem. i ang. itd. itp. A przecież już w ub. roku 4 statki żeglugi z Ostródy nie miały pełnego obłożenia. Tak więc - reasumując - uruchomienie takiego statku będzie wiązało się z nieustannym dotowaniem z budżetu miasta, bowiem statek na 100% nie zarobi na siebie. Czy stać na na taką promocję ?
Jednak od czegoś trzeba zacząć. Dobrze, abyśmy mieli własny statek i całkiem inne atrakcje na nim. Jeśli dobrze się to wymysli, to nasz statek może mieć pełne obciążenie. Oczywiście wtedy, gdy na statku zostaną dla turystów zapewnione też inne atrakcje niż ogłądanie przyrody. Dla Info gratulacje za ciekawe tematy - ostatnio coraz lepsze.