57-letni mieszkaniec Elbląga podczas odprawy na lot do Norwegii powiedział, że w jego bagażu są granaty. Interweniowała straż graniczna. W jego bagażu nie znaleziono niebezpiecznych przedmiotów. Mężczyzna został ukarany mandatem, nie wpuszczono go również na pokład samolotu.
W piątek, 27 października Straż Graniczna interweniowała na gdańskim lotnisku wobec 57-letniego mieszkańca Elbląga. Podczas odprawy na lot do Norwegii mężczyzna powiedział, że w jego bagażu są granaty. Strażnicy graniczni sprawdzili bagaż, nie znajdując niebezpiecznych przedmiotów. Podróżny przeprosił za swoje zachowanie. Funkcjonariusze ukarali go mandatem. Decyzją kapitana samolotu mężczyzna został wycofany z rejsu do Stavanger.
Była to 51 w tym roku interwencja funkcjonariuszy z Placówki Straży Granicznej w Gdańsku wobec osób naruszających warunki bezpieczeństwa lotniska.
Źródło: Morski Oddział Straży Granicznej
Jprdl co ci ludzie maja w glowach?
Idiota.
57 lat, niby facet jajka obrośnięte a taki durny
Jajka juz opadły i palma wali w dykiel
Czy gdy powiem, że w bagażu mam banany to też będę miał problem? Granat, granatowiec (Punica L.) – rodzaj drzew i ciernistych krzewów z rodziny krwawnicowatych. Obejmuje jedynie dwa gatunki – granat właściwy P. granatum ze wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, sięgający na wschodzie po Himalaje, oraz Punica protopunica, będący endemitem wysp Sokotra[4]. Bardzo nieliczny i zagrożony P. protopunica jest prawdopodobnie przodkiem uprawianego już powszechnie w starożytności granatu właściwego. Roślina ceniona dla jadalnych owoców, bogatych w antyoksydacyjne polifenole i witaminę C. Używana też jako lecznicza. Trwały kielich tego owocu miał być inspiracją dla korony biblijnego króla Salomona i w konsekwencji późniejszych wzorów tego atrybutu władzy.
Przeginają, pewnie durnowate poczucie humoru mu się włączyło na chwile ale założe się, że jak zobaczył jak oni do tego podeszli, to od razu wycofał się ze swoich słów. Mogłoby być np. "czy ma pan niebezpieczne rzeczy w bagażu" - odpowiedź może wkurzonego gościa długim czekaniem na odprawe: "tak, kurna granaty wsadziłem". A oni od raz takie halo - jakby faktycznie miał coś niebezpiecznego to by w ogóle przecież o tym nie mówił!
Smutny świat, gdy nawet pożartować nie można. Kiedyś w pracy sama odebrałam telefon ostrzegający o podłożeniu bomby i wyśmiałam dzwoniącego. Wtedy zadzwonił chyba do sekretariatu, no i zrobiono alarm. A było to jakoś w 1998 roku latem, kiedy pani mgr Gelert przejęła władzę w szpitalu od dra Litwina. Akurat był "sercowy" dzień, a jednak karetka musiała warować pod szpitalem.