Jacek Lemierski zamierza w ciągu 24 godzin pokonać ponad 500 km trasę z Elbląga do Częstochowy. Społecznik po raz drugi połączy rowerowy maraton ze szczytnym celem - wsparciem elbląskiego hospicjum.
Pierwszy rajd rowerowy dla hospicjum odbyłem w ubiegłym roku. Wtedy to była bardzo spontaniczna decyzja. Przed tamtym wyjazdem tak naprawdę miałem tylko dwa dni przygotowań, jednego dnia zrobiłem 16 km, drugiego 19, a trzeciego o 9 rano wsiadłem na rower i pojechałem na Jasną Górę. Nie powiem, na trasie trochę odczułem ten brak przygotowań. Na 100 metrów przed Częstochową miałem bardzo mocny kryzys, zrobiło mi się słabo, myślałem, że już nie wsiądę na rower. Zjechałem na poboczę, zjadłem kabanosa, trochę wypiłem i pomyślałem: jadę dalej. Uważam jednak, że cel był wart tego wysiłku. W tym roku zamierzam ponownie pojechać dla elbląskiego hospicjum
- mówi Jacek Lemierski z Lisowa (gmina Elbląg).
Pan Jacek w trasę wyruszy 3 maja od godz. 10.00 sprzed Hospicjum im. Aleksandry Gabrysiak. W ciągu 24 godzin zamierza pokonać ponad 500 km trasę z Elbląga do Częstochowy. Na pierwszym etapie będzie mu towarzyszyła grupa rowerzystów z Elbląga. Rowerowy maraton jest jednym z elementów tegorocznych Pól Nadziei, akcji organizowanej przez elbląskie hospicjum od lat.
Cel w tym roku się nie zmienił. Nadal chodzi o solidarność i wsparcie elbląskiego hospicjum. Wszystkie pieniądze zebrane w trakcie akcji przeznaczone na jego funkcjonowanie. Ten element charytatywny całego wydarzenia jest dla mnie bardzo ważny. Pochodzę z rodziny społeczników, więc chyba wyniosłem to z domu. Nie pomagam, aby czerpać z tego korzyści, czy się promować. Każda złotówka zebrana w trakcie tego wydarzenia zostanie przekazana na hospicjum. Wiele firm, osób prywatnych wspiera tą akcję. Cieszę się, że te udało nam się stworzyć prawdziwy łańcuch pomocy
- dodaje pan Jacek.
Tym razem jednak społecznik poświęcił na przygotowania do rajdu kilka miesięcy. - Trenuję od końca ubiegłego roku. Ostatnie miesiące nawet trochę ostrzej, jeżdżę te 140 -160 km dziennie. Myślę, że będę w dużo lepszej formie. W ubiegłym roku pokonanie 520 km zajęło mi 25,5 godz. Myślę, że tym razem zajmie mi to mniej czasu - dodaje.
Rowerowy maraton to dla pana Jacka możliwość pomocy hospicjum i prawdziwe wyzwanie. Mężczyzna sam zmaga się z problemami zdrowotny.
Jestem po operacji kręgosłupa. W tej chwili mam 96 proc. uszkodzenie lewej nogi, stopa praktycznie bezwładnie mi opada. Pobiec bym nie na rowerze, ale na rowerze mogę zrobić i 500 km. Jestem z małej miejscowości, tą akcją chciałbym pokazać, że pomagać może każdy, trochę zachęcić innych do podobnych działań
- wyjaśnia.