Paradoksalnie tzw. lex Szyszko uwrażliwiła Polaków na los drzew, jednak już wycinka Puszczy Białowieskiej, a ostatnio lasu na Mierzei Wiślanej sprawiły, że podejrzliwie zaczęliśmy patrzeć na pracowników Lasów Państwowych. Elbląscy leśnicy chcą trochę odczarować ten obraz. Na wycieczkę po Nadleśnictwie Elbląg zaprosili dziennikarzy.
Kilka dni temu, podczas Komisji Polityki Regionalnej i Promocji Miasta poseł Jerzy Wilk pochwalił Nadleśnictwo Elbląg za szybką akcję przeprowadzoną w miejscu planowanego przekopu Mierzei Wiślanej. Rzeczywiście ekspresowo, bo w ciągu 5 dni, wycięto blisko 25 hektarów pod budowę kanału żeglugowego. Inwestorzy chwalili tempo. Jednak na wielu osobach widok obłoconego z drzew terenu zrobił piorunujące wrażenie. To tylko przykładów wycinki, które w ostatnim czasie sprawiły, że w również mieszkańcy terenów bliższych Elblągowi, stali się wrażliwsi na każdą ingerencję w drzewostan. Przeciw wycince drzew w okolicznych lasach zaprotestowali jakiś czas temu mieszkańcy gminy Tolkmicko. We wtorek (25 czerwca), w lesie w Kadynach, czyli jednym z miejsc, w których ją przeprowadzono, leśnicy spotkali się z dziennikarzami. Jak tłumaczą, chcieli pokazać, czym tak naprawdę zajmują się na co dzień i przekonać, że ich praca nie ma nic wspólnego z dewastacją lasów. - Tak jednym z głównych naszych zadań jest pozyskiwanie drewna, jednak bez niego ludzie nie byliby w stanie funkcjonować, a polska gospodarka miałaby się znacznie gorzej - wyjaśniają.
Cała branża drzewna to jest prawie 2,5 PKB naszego kraju, 2,5 proc. całego zatrudnienia, 64 tys. firm działa w tej branży. My w Elblągu dobrze wiemy, jak to działa, że to są dosyć poważni pracodawcy. Polska jest 4 krajem na świecie, jeśli chodzi o eksport mebli i 10. producentem. To, że mamy własne zasoby drewna w postaci lasu daje dosyć spory impuls dla gospodarki
- mówi Jan Piotrowski, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Elbląg.
Jak przekonują leśnicy obecnie mamy wyjątkowo komfortową sytuację, jeśli chodzi o pozyskiwanie drewna. Od końca II wojny światowej udało się powiększyć zalesienie kraju z 20 do 30 proc. To oznacza, że niebawem osiągniemy zaplanowane na 2050 rok 33 proc. Tak jednak nie było zawsze.
Na rycinie z XVII wieku widzimy, że Wysoczyzna Elbląska wcale nie była porośnięta drzewami. To ludzie doprowadzili do sytuacji, że ten las zniknął. Pod koniec XVII wieku doszli do wniosku, że coś trzeba zrobić, aby nie sprowadzać drewna z daleka. Powstała idea stworzenia leśnictwa. Na początku polegała na tym, aby po prostu produkować surowiec. W tej chwili działamy w ten sposób, że cały czas zwiększamy ilość drzew, a dzięki temu możemy go coraz więcej pozyskiwać bez szkody dla lasu
- dodaje Jan Piotrowski.
Zwiększanie ilości pozyskiwanego drewna jest konieczne, jak tłumaczy rzecznik Nadleśnictwa, bo i zapotrzebowanie na nie jest coraz większe. - Jest taka zasada, że im bardziej rozwinięte jest społeczeństwo, tym zużywa dużo więcej drewna. W latach 90. zużywaliśmy 0,4 metra sześciennego rocznie na osobę, a w tej chwili 1,1. Dzięki temu, że przyjęliśmy zasadę, niewycinania więcej drzew niż przyrasta, możemy spokojnie, powoli powiększać ilość zużycia - dodaje.
Nadleśnictwo Elbląg jak każde dobrze prosperujące przedsiębiorstwo myśli nie tylko o tym, co tu i teraz, ale i o przyszłości. Dlatego, podobnie jak w całych Lasach Państwowych, obowiązuje w niej model zrównoważonej gospodarki leśnej. - Coraz częściej dochodzą do nas doniesienia, że ze środowiskiem coś dzieje się nie tak. Naukowcy już w latach 70. doszli do wniosku, że jedynym rozwiązaniem, jest podążanie śladem zrównoważonego rozwoju, czyli idei, która ma na celu zachowanie świata dla dalszych pokoleń, w taki sposób, że użytkujemy przyrodę, tak aby jej nie niszczyć. Praca leśnika i współczesny model leśnictwa bardzo mocno się w to wpisuje. Od 1991 roku w Polce funkcjonuje model zrównoważonej gospodarki leśnej, która opiera się o zrównoważone zasady. Zasadę ochrony, trwałości i utrzymania lasu, zasadę ciągłości i zrównoważonego wykorzystania z wszystkich funkcji lasu oraz zasada powiększania zasobów - wylicza Piotrowski.
Samo pozyskiwanie drewna w Nadleśnictwie Elbląg rzadko, kiedy odbywa się na zasadzie, że maszyn wjeżdżających do lasu i doszczętnie ogołacających dany odcinek z drzew. Około 60 proc. masy drzewnej pozyskuje się w wyniku przecinek lasu. Na terenie Nadleśnictwa, również w Kadynach, pielęgnację i odnawianie lasu prowadzi się systemem Rębnia IV D. Za tą nazwą, nieznaną pewnie nikomu poza leśnikami, kryje się proces długotrwałej i częściowej wycinki, której efektem są tereny, na których znajdują się kilka pokoleń drzew, zarówno te bardzo młode, las trochę straszy, jak i ten 100 - 150-letni.
Cały ten proces odbywa się przez 20 -30 lat. Gdybyśmy kierowali się tylko względami ekonomicznymi, nie opłacałoby się nam czekać 30 lat, co jakiś czas bawić się w przecinkę, wjeżdżać maszynami po 15 razy, aby zbierać po kilkanaście drzew, tylko ściąć wszystko do zera i posadzić w rządki kolejne drzewa. Często słyszymy: Był piękny las, a zostawiliście krzaki, czyli lasu nie ma. My jednak patrzymy z perspektywą 100 - 150 lat. Staramy się dbać o to, aby ten las nie był tylko złożony ze starszych elementów, bo to oznacza, że my będziemy szczęśliwi, ale następne pokolenia niekoniecznie. Dlatego stosujemy metodę małych kroków. Gdy las jest tak zagospodarowany, w pewnym stopniu zbliżony jest do naturalnego, w naturalnym również zdarza się, że drzewo się przewróci, powstanie luka, gdzie pojawią się młode drzewa. Taki las jest też bardziej zróżnicowany o gatunki zwierząt czy ptaków
- przekonuje leśnik.
Na tym opiera się zrównoważona gospodarka leśna i nasze działania. Stąd biorą się wątpliwości, że my ten las bardzo niszczymy, a tak naprawdę ludzie często nie zauważają tego, co jest oczywiste dla nas, co jest przemyślane z wyprzedzeniem, dodaje rzecznik.
Warto dodać, że pozyskiwanie drzewa, pielęgnacja i hodowla lasów to nie jedyne zdania Nadleśnictwa. Wśród pozostałych są np. edukacja. W związku z sezonem letnim warto jednak wspomnieć o dwóch: ochronie przeciwpożarowej i dbaniu o czystość lasów, w jednym i drugim przypadku bardzo często pracy leśnikom przysparzają niefrasobliwi turyści. Tylko jeśli chodzi o sprzątanie lasów, to rocznie Lasy Państwowe rocznie wydają na to ok. 20 mln zł.
Ktoś obliczył, to daje 1000 wagonów wypełnionych śmieciami, które co roku wyjeżdżają z lasu tylko dlatego, że ludziom po spacerze nie chce się zabrać do domu papierka po kanapce czy butelki po wypitym napoju. W naszym nadleśnictwie również sporo sprzątamy. Rocznie kosztuje to nas od 80 do 100 tys. zł. Te pieniądze można lepiej spożytkować, ale niestety co rok borykamy się z tym problemem
- dodaje Jan Piotrowski.
Punkt widokowy w Suchaczu . Byłem tam kilka dni temu i co zastałem ? Ostatni fragment ścieżki prowadzącej na punkt szczęśliwie suchy bo odrobina wilgoci i wejście na górę tylko dla survivolowców . Na górze kupa śmieci i chaszczy zarastających to miejsce , że nie wspomnę o wszędzie walającej się słomie z wiat , tam usytuowanych...Podobno władze Suchacza i Nadleśnictwo E-g(właściciel tego terenu?) deklarowały wspólną opiekę nad tym miejscem .
A w Elblągu bazantarni jak po wojnie, są ustawione znaki a szajbusu jada samochodami do lasu. Gdzie kontrole, ustawie wreszcie szlabany na drogach wjazdowych i kamery . Pojedzie zaplaci.
Wizytówką Nadleśnictwa Elbląg jest ... czerwony szlak w Bażantarni !!! Kiedy w końcu ktoś się tym zajmie?! Niby to miasta, niby Lasów Państwowych, a zamiast odbudowania i remontów infrastruktury na zniszczonym szlaku ... remontuje się pałacyk nadleśnictwa!!!
Miliony pozyskują z wycinki lasów a mostku Elewów w Bażantarni nie są w stanie odbudować. WSTYD nadleśnictwo! WSTYD miasto!
Znam osobiście dwóch leśniczych. To ludzie bez pasji - mam wrażenie że niewiele ich obchodzi las i przyroda. Najbardziej skupiają się na sprawach materialnych związanych z zajmowanym stanowiskiem.
Jak za komuny, propaganda sukcesu zamiast pracy u podstawa.