O tym, dlaczego sport motoparalotniowy jest tak atrakcyjny i na czym polega, przekonywali od piątku do niedzieli (12-14 września) amatorzy podniebnych lotów. Na lotnisku Aeroklubu Elbląskiego po raz pierwszy rozegrane zostały zawody kończące sezon Polskiej Ligi Motoparolotniowej 2014.
Konkurencje, w jakich wystartowali motoparalotniarze, były trzy: slalom pomiędzy dmuchanymi pylonami, lot ekonomiczny oraz konkurencja na celność lądowania.
W piątek piloci zarejestrowali się na zawodach, a w sobotę rozpoczęły się pierwsze konkurencje - Rano rozpoczęliśmy konkurencję nawigacyjną, która polegała na przeleceniu wyznaczonej trasy o długości 73 km w kierunku Zalewu Wiślanego do rzeki Nogat i z powrotem, przy ominięciu Zalewu koło miejscowości Nowakowo, wzdłuż Zalewu do Wysoczyzny i Tolkmicka i powrót do Elbląga - opowiada Jacek Ciszkowski, organizator elbląskich zawodów, a także członek motoparalotniarskiej kadry narodowej.
Została również rozegrana konkurencja w lądowaniu na celność - Po południu spotkaliśmy się na locie ekonomicznym: piloci dostali określoną ilość paliwa, na którym mieli wykonać jak najwięcej okrążeń wokół punktów zwrotnych ustawionych na lotnisku i wylądować w określonym miejscu, by zaliczyć 100 proc. punktów za konkurencję - opowiada Jacek Ciszkowski. - Wieczorem podjęliśmy także próbę prędkościowej konkurencji na tyczkach. Niestety nie udało się jej rozegrać do końca gdyż warunki atmosferyczne nam na to nie pozwoliły.
Bo w sporcie motoparolotniowym wiatr gra pierwsze skrzypce. Gdy wieje zbyt mocno, ze względów bezpieczeństwa żaden z amatorów tego sportu nie zaryzykuje wzbicia się w przestworza. Polska Liga Motoparolotniowa składa się z 5 edycji w sezonie. Elbląskie zawody były ostatnią w tym roku, kończącą MLP 2014. Wzięło w nich udział ok. 20 załóg, które latają indywidualnie oraz w tandemach. Dużą część stanowią członkowie Motoparalotniowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego.
Po pierwszych startach piloci nie kryli zachwytu elbląskim krajobrazem - Już samo lotnisko bardzo przypadło im do gustu, chwalili m.in. jego dobrą lokalizację przy mieście - mówi Jacek Ciszkowski. - Całkowicie podbiły ich nasze zróżnicowane tereny: na zachód mamy przecież Żuławy, na północy-wschód Wysoczyznę Elbląską, na północy Zalew i Zatokę, a na południe - jezioro Druzno. Sam teren jest poprzecinany wieloma strumykami i rzeczkami. Tego piloci z centralnej Polski nie doświadczają podczas lotów: tam tereny są zazwyczaj płaskie lub zalesione.
Czy każdy może latać na motoparalotni? I czy to drogi sport? Jak tłumaczy Jacek Ciszkowski najdroższy jest zakup sprzętu: to wydatek ok. 30 tys. zł - I tyle, bo jego utrzymanie jest bardzo tanie, no chyba że się go uszkodzi - uśmiecha się motoparalotniarz. - Ale bezawaryjne korzystanie nic nie kosztuje. Jedynie raz na dwa lata skrzydła wysyła się na przegląd.
Podziękowanie dla fotografa ,miło popatrzeć na dobre zdjęcia .