Za nami połowa wakacji. Pogoda sprzyja wypoczynkowi, dlatego wielu Elblążan korzystając ze Słońca i bezchmurnego nieba, wybiera dogodne do opalania miejsca. Nie wszyscy mają jednak urlop, a nawet gdy mają niekoniecznie lubią spędzać go biernie. Co zatem zrobić w weekend, żeby nie były to kolejne leniwe dni spędzone przed telewizorem lub w internecie? Proponujemy krótką podróż za miasto.
Około 80 km od Elbląga, na Warmii, znajduje się mała wieś Nowe Kawkowo. Znajduje się w nim XIV-wieczny kościół z zachowanymi fragmentami kamiennego korpusu łączonego z cegłą, z drewnianą wieżą i pięknym wnętrzem, które zdobi m.in. rokokowy ołtarz główny i barokowa ambona.
Na skraju wsi Nowe Kawkowo Joanna Posoch, autorka książki "Lawendowe pole, czyli jak opuścić miasto na dobre", założyła tytułowe Lawendowe Pole. To urokliwe miejsce przepełnione jest zapachami natury (nie tylko lawendy), przez które przepływa cicho szemrzący strumień spragnionych sielskich klimatów mieszczuchów.
Otwarte dla zwiedzających i ciekawych uprawy tej aromatycznej i leczniczej rośliny Lawendowe Pole, w marcu 2014 r. zostało powiększone o żywe, a właściwie należałoby powiedzieć żyjące, muzeum lawendy. Lawendowe Muzeum Żywe zostało nazwane imieniem Jacka Olędzkiego, polskiego etnografa, antropologa i etnologa. Idąc w ślady patrona, który również tworzył tego typu miejsca, muzeum Lawendowego Pola nie jest miejscem, w którym można wyłącznie obejrzeć eksponaty. Życzliwie przyjęci przez gospodarzy wyniesiemy stamtąd wiedzę na temat uprawy i przetwarzania lawendy, własnoręcznie wyciśniemy z rośliny olej, zrobimy lawendową wodę, a nawet nalewkę, która pomoże pozbyć się przeziębienia czy niedoskonałości skórnych.
Wspólnemu zbieraniu lawendy, przygotowywaniu jej do suszenia lub przetwarzania, towarzyszą często rozmowy o życiu. Rozważania, nad którymi nie mamy czasu się zastanowić w kieracie dnia codziennego. Tam same się pojawiają i wspólnie są zgłębiane. Pani Agnieszka, która pieczołowicie hołubi ofiarowane muzeum eksponaty z przeszłości, pokazując urządzenie będące protoplastą dzisiejszych pralek, wywołała temat poczucia szczęścia kobiet nim się posługujących. Trywialny zdawać by się mogło temat, ale po chwili zastanowienia można dojść do wniosku, że jesteśmy szczęściarzami żyjąc w czasach, w których mamy tyle udogodnień.
Lawendowe Pole, tętniące życiem dalekim od wielkomiejskiego, dzięki czemu błogim i spokojnym, ściąga do siebie ciekawych ludzi z pasją. Podczas naszego niedzielnego pobytu w tym wyjątkowym miejscu wysłuchaliśmy dwóch improwizowanych, skrajnie różnych koncertów. Wśród odwiedzających Lawendowe Pole znalazła się m.in. młoda absolwentka gdańskiej Akademii Muzycznej - Matylda Rogowska, która na znajdującym się w muzeum pianinie dała popis swych umiejętności, prezentując Rapsodię na temat Paganiniego Rachmaninowa.
Kontrastową muzykę zaprezentowali kolejni goście muzeum. Duet Sol et Luna czyli Saba i Mieczysław Litwińscy, grający na orientalnych instrumentach. Zaśpiewali perskie utwory, akompaniując sobie na dafie (bęben - przyp.red.) i sitarze (tradycyjny indyjsko-perski instrument muzyczny).
Na ciekawych historii miejsca czeka mini sala kinowa. Na ekranie można zobaczyć jak powstawał, przywieziony z Podhala, budynek muzeum, jak Joanna Posoch samodzielnie budowała gliniany piec chlebowy czy jak wykonuje się łączenia ciesielskie w góralskich domach.
Obok Muzeum znajduje się małe jeziorko, nad którym świerszcze dają wieczorne koncerty, a piękne żaby wtórują im zawzięcie.
Kilka godzin za miastem, a tyle wrażeń, ciekawych wiadomości i aktywnego wypoczynku.