Anna Przybyła przez dwa lata walczyła z nowotworem krwi. Gdy w tym czasie przez przypadek natrafiła na film "Droga" pomyślała "szkoda, że ja już nie będę mogła ruszyć w taką drogę". Nie wiedziała, że jej własna droga jest jeszcze przed nią. W ubiegłym roku elblążanka pokonała blisko 300 kilometrów, idąc trasą Camino de Santiago. - Nigdy, nawet w czasach szkolnych, nie spałam pod namiotem czy na campingu. Tym razem po prostu ruszałam w trasę. Po tym, co przeszłam, po przeszczepie szpiku, czego ja się mogłam się bać? Nawrotu choroby. Nie podróży, nie tego, że spotka mnie szczęście - mówi pani Anna.
- Wcześniej już podróżowałam. Jednak raczej turystycznie, wypoczywałam w hotelach. Tak jak teraz, idąc na żywioł? Nigdy. Okazało się jednak, że trzeba chcieć, a wszystko się uda - przekonuje elblążanka z Klubu Elbląskich Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba, która w ubiegłym roku przeszła swoją Camino de Santiago.
Zanim jednak Anna Przybyła wyruszyła w drogę, przyszło jej się zmierzyć z groźnym przeciwnikiem. W 2013 roku zachorowała, okazało się, że ma amyloidozę i szpiczaka mnogiego.
W trakcie dwuletniego leczenia przez przypadek natrafiłam na film "Droga" z Martinem Sheenem. Zaintrygował mnie i pomyślałam sobie, szkoda, że ja nie będę mogła przejść taką drogą. Później bibliotekarka poleciła mi książkę Marii Wiernikowskiej "Oczy czarne, oczy niebieskie", czyli opowieść o jej podróży wewnętrznej do Santiago. Gdy trafiłam na "Pielgrzyma" Paulo Coelho sama zaczęłam się do siebie śmiać, że to nie może być przypadek. Jednak dopiero, gdy usłyszałam o spotkania z panią Tamarą Frączkowską z Klubu, która mówiła o swoim Camino, to był dla mnie czwarty sygnał. Tak poznałam przyjaciół i poszłam na pierwszą wędrówkę Pomorską Drogą św. Jakuba. Wtedy stwierdziłam, że muszę iść, że to nie są zwykłe sygnały, tylko coś, co mnie wzywa. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy co
- wspomina Anna Przybyła.
Początkowo elblążanka chciała wyruszyć dopiero w tym roku, ale po kolejnej wędrówce drogą pomorską stwierdziła, że nie ma na co czekać, że życie ma tylko jedno. Kupiła sprzęt, przewodnik po Camino, zapakowałam się i ruszyła.
Droga św. Jakuba to ponad tysiącletni szlak pielgrzymkowy, który oplata swoimi ścieżkami całą Europę, wszystkie zbiegają się w Santiago de Compostela, w Hiszpanii. Pani Anna wybrała trasę z Astorgi do Santiago, czyli blisko 300-kilometrowy odcinek, trudnej, ale i przepięknej trasy. Przemierzała ją pieszo, zatrzymując się po drodze, w niewielkich miejscowościach Hiszpanii. Wyruszyła w drogę sama, ale jak się okazało, towarzyszyło jej w niej wiele osób, których dzisiaj nazywa swoimi "aniołami".
Nie miałam obaw, że wyruszam sama, że może stać mi się coś złego. Największym wyzwaniem okazał się dla mnie brak otwartości na drugiego człowieka. Nie potrafiłam spontanicznie z kimś porozmawiać, uśmiechać się, czy nawet odbierać pozytywne nastawienie innych. Tego wcześniej nie doświadczyła. Oprócz lekarzy i pielęgniarek, którzy się mną opiekowali, gdy byłam chora, nigdy nie miałam do czynienia z tak oczywistym namacalnym poczuciem miłości drugiego człowieka, jak podczas tej podróży. Wyruszyłam w trasę sama, a okazało się, że sama nie byłam
- mówi pani Anna.
Bez nich najpewniej nie dotarłaby do kresu podróży. Piętnastodniowa trasa do Santiago okazała się dla Anny Przybył wyjątkowo bolesna. Jak sama przyznaje, zgubiła ją pycha.
Idąc z ciężkim plecakiem i kijami, schodząc z góry, nie wiedziałam jak odpowiednio się poruszać, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Na trasie do Pomferady przede mną szło sporo puszystych osób. Pomyślałam sobie "Gdzie z tymi tyłkami, powinni zejść na bok, gdy idą inni, sprawniejsi pielgrzymi". No i co schodziłam sobie, gdy nagle poczułam gorąco w kolano. Wtedy sobie pomyślałam "śmiałaś się z kogoś teraz masz". Zaczęłam utykać. Ból stał się coraz bardziej dokuczliwy
- opowiada elblążanka.
Ten ból towarzyszył jej przez całą wędrówkę. Przetrwać pomogli jej "aniołowie", których spotkała na swojej drodze. Wśród nich między innymi była włoska pielęgniarka, Polak, który pomógł jej pokonać jeden z wyjątkowo trudnych dla Anny odcinków, Węgierki, z którymi dotarła do Santiago i się zaprzyjaźniła. To dzięki nim, ale też wewnętrznej sile elblążanka dotarła do Santiago, choć były chwile, gdy wydawało się, że to się nie uda, jak wtedy w Pomferadzie, gdy trafiła do szpitala.
- Przyszedł lekarz, popatrzył na moją nogę i powiedział, że to koniec mojej podróży, że noga musi iść w gips. Rozpłakałam się jak małe dziecko, prawie że tupnęłam nogą i powiedziałam "Ja idę dalej". Spojrzał się na mnie wymownie i wyszedł z gabinetu. Ja zaczęłam już się szykować do wyjścia, gdy on wrócił. Kazał mi pokazać nogę, opryskał ją takim dużym sprayem, zabandażował. Poszłam dalej, później okazało się, że to był silny środek przeciwbólowy i dlatego dałam radę.
Elblążanka pokonała trasę i własne słabości. Jesienią tego roku planuje kolejną podróż. Tym razem do Santiago de Compostela chce dotrzeć szlakiem z Portugalii.
Anna Przybyła na trasie do Santiago odnalazła swoją drogę. O swoim Camino opowiedziała wczoraj podczas spotkania Klubu Elbląskich Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba. Kolejne spotkanie z Camino de Santiago odbędzie się 25 kwietnia, o godz. 19 w Ratuszu Staromiejskim. Tym razem wymiarze duchowym szlaku pielgrzymów opowie Tamara Frączkowska.
Droga św. Jakuba, nazywana często także po hiszpańsku Camino de Santiago to szlak pielgrzymkowy do katedry w Santiago de Compostela w Galicji w północno-zachodniej Hiszpanii. W katedrze tej, według przekonań pielgrzymów, znajduje się ciało św. Jakuba Większego Apostoła. Nie ma jednej trasy pielgrzymki, a uczestnicy mogą dotrzeć do celu jednym z wielu szlaków. Droga oznaczona jest muszlą św. Jakuba, która jest także symbolem pielgrzymów, i żółtymi strzałkami.
O Drodze św. Jakuba zapomniano na wiele wieków. Dopiero w XX wieku pielgrzymi wrócili na szlak. Wrócili już trochę inni pielgrzymi. Szlakiem tym teraz wędrują ludzie wszystkich wyznań, ludzie niewierzący, ze wszystkich kontynentów. Dla jednych jest to pielgrzymka religijna, duchowa, albo jeszcze pokonywanie własnych słabości w trudnej drodze
- Tamara Frączkowska, z Klubu Elbląskich Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba.
wielu Polaków niestety nie stać na takie rozrywki. Niektórym nawet brakuje na chleb
Oni na pewno są sami nie interesuje się nimi ani kościół ani państwo ani pobożni wierni a i bóg też jakby niebardzo
nie Pomferada, lecz Ponferrada, jeśli chodzi o koszty to urlop nad naszym morzem jest droższy niż na trasie do Santiago, jeśli ktoś zaplanuje go sobie z wyprzedzeniem ... ale to też wymaga troche wysiłku i czasu
Pani Aniu, serdecznie Pani gratuluję i podziwiam. Życzę zdrowia i pięknych wypraw
Wzruszająca opowieść , Aniu BRAWO !!! za odwagę i determinację
A czy NFZ refunduje takie wyprawy pani Aniu? Bo jak tak, mam pół rodziny do zgłoszenia!!!
cudna sprawa! planuję camino w przyszłości :)