Większość z nas, zna choć jedną osobę, która wyjechała za granicę. Zazwyczaj ludzie decydują się na wyjazd ze względów zarobkowych, szukając swojego miejsca na rynku pracy czy chcąc studiować za granicą. Niestety, dokładna liczba osób, która wyjechała z Elbląga nie jest znana, ponieważ duża część osób, które obecnie mieszkają za granicą mają nadal stały meldunek w Polsce. Zapytaliśmy trójkę elblążan o to, jak żyje im się poza granicami naszego kraju.
Klaudyna - Londyn, Anglia
Klaudyna do Londynu wyjechała 6,5 roku temu. Jak sama mówi przeprowadziła się tam ze względu na chęć studiowania i byłego partnera. Obecnie pracuje w prywatnym banku inwestycyjnym. - Jestem asystentką CRO. Nie zdecydowałbym się na powrót do Polski, ponieważ jest mi tu dobrze. Mieszkam w samym centrum, mam dobrą pracę, znajomych, partnera. A lot do Polski to tylko 2 godziny, wiec mogę odwiedzać kraj, kiedy tylko chce – mówi 25-letnia elblążanka. - Sytuacja w Polsce nie jest najlepsza, zwłaszcza dla młodych ludzi szukających pracy. Byłabym głupia gdybym rzuciła wszystko, na co pracowałam tutaj, żeby wrócić i zaczynać od zera. Zwłaszcza, że możliwości pewnie na zerze, by się skończyły – dodaje.
Zapytaliśmy także o to, co nasza bohaterka sądzi o Polakach, którzy żyją w Anglii, pracują "na czarno" lub na najniższych stawkach przez wiele lat i nie dbają o to, aby się rozwijać. - Myślę, że to wszystko zależy od tego, w jakim celu tu przyjeżdżają. Jeśli są ambitni i mają zamiar budować tu swoje życie to próbują studiować i szukają normalnej pracy. Są też tacy, którzy są wygodni i leniwi. Doszli do wniosku, że benefity i dofinansowanie z rządu w Anglii jest lepsze niż w Polsce, więc przyjeżdżają tu i żyją z dofinansowania. Przez takich właśnie ludzi, UK chce się wycofać z eurozone – mówi Klaudyna.
Jak zapewnia nasza rozmówczyni, Anglia to kraj wielu możliwości. Jej zdaniem wszystko zależy od ambicji i podejścia danej osoby. - Generalnie ludzie tutaj mają bardzo dobre zdanie na temat Polaków pracujących. Uważają, ze jesteśmy inteligentni, dobrze wykształceni i ciężko pracujemy. Nie da się tego powiedzieć o wielu innych, więc trzeba to tylko umieć wykorzystać – podkreśla nasza rozmówczyni.
Marcin - Stavanger, Norwegia
Marcin, mieszka w Norwegii od 4 lat. Wcześniej podejmował prace sezonowe, teraz kształci się i zdobywa doświadczenie w Stavanger. - Od lutego, po zakończeniu nauki, wracam do pracy w rafinerii Statoil. W Polsce miałem własną firmę i czasami brakowało mi na czynsz albo ZUS.Tutaj mimo wszystko jest lżej. Nie odkładam pieniędzy na konto, bo na bieżące wydatki, które tu są bardzo wysokie wydajemy z żoną dwie wypłaty – tłumaczy nasz rozmówca. - Pieniądze tu nie leżą na ulicy, jak myśli wielu Polaków. Jak się pracuje tu dwa , trzy miesiące i pieniądze przywozi i wydaje w Polsce to inaczej to wygląda. Tutaj żywność, czynsz, opłaty, ubezpieczenie, opłata za przedszkole czy benzyna są bardzo drogie – dodaje.
Jak mówi Marcin, obecnie na rynku pracy sam język angielski już nie wystarcza i nie gwarantuje otrzymania oferty pracy. - Polaków bez pracy jest masa, a etat dostaje ten, kto lepiej zna język norweski w mowie i piśmie. Często doświadczenie i szkoły nie są tak brane pod uwagę jak język – mówi elblążanin. - Ja jestem po norweskiej szkole kierunkowej i mam duże doświadczenie oraz wiele norweskich kursów w kierunku mojej pracy. Na rynku pracy nie ma wielu specjalistów z podobnymi papierami, do tego moja żona też pracuje a ostatnio do czynszu dorzuca się osoba trzecia. Mimo wszystko szalu nie ma – dodaje.
Największym problemem dla naszego rozmówcy jest akceptowanie prawa, jakie panuje w kraju,w którym przebywa. Chodzi konkretnie o instytucje takie, jak Barnevernet, czyli norweski Urząd ochrony dzieci. - Ta instytucja kieruje się własnymi prawami, działa poza sądem. Jest to instytucja, która masowo odbiera emigrantom (ale nie tylko) dzieci „dla ich dobra” - tłumaczy Marcin. - W 2011 roku rodzicom biologicznym odebrano ponad 12 tysięcy dzieci. Przeszło 50 tys.emigrantów polskich zostało pozbawionych swoich własnych dzieci bez większego powodu, często po telefonie wrednego sąsiada. Każdego, kto chce tu przyjechać za lepszym życiem uczulam na to i ostrzegam. Szybko robi się za późno i ludzie lądują w psychiatrykach a ich dzieci w rodzinach zastępczych. Dzieci zabierane są często z przedszkoli czy szkół i rodzice dowiadują się o tym ostatni – dodaje.
Łucja - Luksemburg, Niemcy
Pani Łucja od 8 lat wyjeżdża do Niemiec czy Luksemburga opiekować się osobami starszymi. - Wyjeżdżam na dwa , trzy miesiące i wracam do Polski. W czasie wyjazdu mam zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie, ale 24 godziny na dobę podejmuję się opieki nad osobami, które różnie reagują i nie zawsze są do końca sprawne. Nie zawsze ta współpraca jest prosta – mówi 50-letnia elblążanka.
- Musiałam podjąć decyzję o takim sposobie zarabiania pieniędzy, bo w Polsce,w moim wieku, nikt mi pracy nie da, a za coś muszę żyć. Nie przyznano mi także renty, więc to była jedyna możliwość – mówi nasza bohaterka. - Zarówno ja, jak i inne osoby, które w ten sposób pracują za granicą, często zarabiamy najniższe stawki, ale przeliczając to na złotówki i przywożąc je do kraju można spokojnie żyć. Chcąc w Polsce być uczciwym człowiekiem i uczciwie zarabiać, to albo się człowiek długów dorobi albo zdrowie straci - dodaje mieszkanka.
Zapytana, jak ocenia obecną sytuację w Polsce Pani Łucja mówi: - Uważam, że nasze państwo nie daje możliwości rozwoju młodym ludziom i to jest największy problem. Wiem, że wielu z tych, co wyjechali mają skończone dobre szkoły. Na starcie podcina im się w Polsce skrzydła, dlatego wolą pracować poniżej swoich kwalifikacji, ale za lepsze pieniądze za granicą– tłumaczy elblążanka. - Gdybym teraz miała startować w dorosłe życie, na pewno nie zrobiłabym tego w Polsce - dodaje.
Jak widać nasi rozmówcy mają różne zdania na temat pracy za granicą. Są zapewne tacy, którzy po paśmie niepowodzeń i trudów podejmowanych poza granicami kraju, wrócili do Polski i tu starają się rozwijać. Są też tacy, którzy od wielu lat pracują zamiatając ulice, pracując w pizzeriach czy pubach. Nie rozwijają się, bo pieniądze, jakie otrzymują wystarczają im na życie o standardzie, jaki ich zadowala. Jak pokazują przedstawione przez nas historie elblążan, nie zawsze sam wyjazd jest gwarancją sukcesu, a otrzymanie dobrej posady jest okupione takim samym lub podobnym wysiłkiem, jak w Polsce.
Ja daje rade. Dwa samochody dom, dwoje dzieci. ..w Polsce nigdy bym się nie dorobił. ..państwo nas okrada....
Stały meldunek w Polsce to błąd. Meldując się za granicą otrzymujemy same korzyści. Mamy normalny socjal, nasze dzieci są objęte godną opieką, przyjeżdżając do kraju nie otrzymujemy punktów karnych w mandatach, rodzina nie płaci za nas nieobecnych za opłaty za wywóz śmieci można tak wymieniać bez końca.
Dla młodych ,wykształconych ludzi w Polsce ofert pracy nie ma ,wiadomo WSZYSTKO po znajomosci ,niekoniecznie dobre studia skonczone ,licza sie tylko UKŁADY .ciekawe jakie beda tego konsekwencje za pare lat ,NIZ DEMOGRAFICZNY zbliza sie duzymi krokami ,gdyz ci młodzi wyjezdzaja na zachod i tam zakładają rodziny .Co jeszcze nas czeka ??????????????/ Panstwo NIC nie robi ,a wrecz przeciwnie kłody pod nogi juz na start .Dla mnie przyszłosc Polski jest w CZARNYCH KOLORACH .
Powodów do wyjechania jest tyle, ilu wyjeżdżających. Każdy ma swoje i każdy musi sobie radzić tak, jak umie. To smutne, że kraj aspirujący do "raju" tak naprawdę dokopuje swoim własnych obywatelom. Wielu nie ma wyjścia i musi po prostu wyjechać. To boli. Ale jeśli ambicje są w tym kraju tłumione, niszczone i sprowadzane do "praca 8-16, kolacja i spać" (o ile ta praca w ogóle jest), to nie ma się co dziwić tym, którzy jeszcze mogą i sa na tyle silni psychicznie, żeby zostawić dom.
"Polakach(...)", pani Marto-autorko artykułu,piszemy a dużej litery Polak,Polakach- to narodowość odróżniająca Polaków od innych narodowości. Kto jak kto,ale redaktor artykułu w prasie powinien o tym wiedzieć i nie robic takich błędów. Jakby to było,gdybym napisał: pani marta kierszka? Ładnie?
w biurze meldunkowym sa osoby które od ponad 30 lat nie mieszkają w Polscea ilu młodych wyjechało nawet całymi rodzinami to ja w swoim bloku nam kilkadziesiąt a jak sie policzy blizszą i dalszą rodzine to juz setki,w Elblągu jaK MIESZKA 50 tys TO GÓRA!!!!!!!!!!!!!
sami emeryci mieszkają w Elblągu za 20 lat bedzie mieszkać 1 tys. sób i trzeba będzie wiochę zaorac
Potwierdzam w Elblągu mieszka 30 tys. emerytów, jest 50 tys. zdalnie sterowanych samochodów, a na ulicach widac jeszcze jakieś 40 tys. wynajętych przez powców statystów którzy udają mieszkańców i mają zmylić "najprawdziwszych polaków", że w miescie sa jeszcze jacyc tubylcy!;)
Jeżeli sytuacja gospodarcza w Polsce nie poprawi się, to w 2014 r. bezrobocie może przekroczyć 14 proc. - szacuje Polskie Stowarzyszenie Zarządzania Kadrami (PSZK). Z jego prognoz wynika, że w przyszłym roku 50 proc. wszystkich bezrobotnych mogą stanowić młodzi.
Ja od 7 lat jestem we Włoszech i nie zamierzam tu wracać, na początku pojechałam sama po półtora roku zabrałam dziecko i męża.