Na cztery dni Wyspa Spichrzów zamieniła się w osadę Wikingów. Były pokazy dawnego rzemiosła, turnieje wojowników, zmagania łuczników i rejsy łodzią. Za nami Festiwal „Wikingowie z Truso w Elblągu”, który rozpoczął się 15 sierpnia (czwartek). Organizatorzy mówią o sukcesie.
Na cztery dni, od czwartku (15 sierpnia) do niedzieli (18 sierpnia) na Wyspie Spichrzów osiedlili się Wikingowie. W czasie festiwalu „Wikingowie z Truso w Elblągu”, zarówno mieszkańcy, jak i turyści, mogli oglądać stroje, codzienne zwyczaje i efekty pracy rzemieślniczej Wikingów z grup odtwórców historycznych, które zawitały do Elbląga. – Przyjechała do nas ponad pięćdziesięcioosobowa grupa z Obwodu Kaliningradzkiego i kilkunasto osobowa grupa z Białorusi – mówi Paweł Kulasiewicz, Prezes Stowarzyszenia Elbląg Europa, organizator Festiwalu. – Oprócz zagranicznych gości, były grupy z Polski Północnej (Braniewo, Pruszcz Gdański), czyli z tych terenów, gdzie żyli Wikingowie – dodaje.
Jak mówi Paweł Kulasiewicz, tegoroczna edycja Festiwalu jest ich największym przedsięwzięciem zarówno jeśli chodzi o program, jak i uczestników. - Festiwal trwał 4 dni, były występy zespołów muzyki dawnej, pokazy tańca średniowiecznego, wzbogaciliśmy Festiwal o takie elementy artystyczne – mówi Paweł Kulasiewicz. - Wciąż jest bogata oferta rzemieślników i wojów, którzy się siłują. Była także łódź Wikińska Welet , na której można było się przepłynąć wzdłuż rzeki Elbląg – dodaje.
Z roku na rok zainteresowanie Festiwalem rośnie. – W tym roku w projekt zaangażowała się grupa z Elbląskiego Forum Odtwórców Historycznych pod przewodnictwem Piotra Imiołczyka, Elbląski Oddział Abstrakcyjny oraz Grupa Witland, która coraz bardziej się rozrasta i angażuje w Festiwal – mówi organizator. – Ale jest też coraz więcej uczestników, w tym roku była to grupa około 200 osób, co nas bardzo cieszy – dodaje.
Festiwal był okazją, aby zobaczyć jak żyli Wikingowie. – Największym zainteresowaniem cieszyła się łódź Wikingów, bursztynowe fireshow mistrza Eryka, który przy pomocy pyłu wykonał okazy ogniowe i wybuchy. Ale były tez zawody wojów, grupowe i indywidualne, które cieszyły się dużym zainteresowaniem – mówi Paweł Kulasiewicz. – W przedsięwzięcie zaangażowały się dzieci, które próbowały swoich sił, wzorując się na dorosłych.
Czterodniowa impreza na Wyspie Spichrzów miała dwa zadania. – Jest to atrakcja zarówno dla mieszkańców jak i odwiedzających. A ponieważ jest to „żywe” spotkanie z historią, gdzie można wejść do obozowiska, polepić garnki, przyjrzeć się uzbrojeniu, porozmawiać z rzemieślnikami czy spróbować własnych sił, ma to również charakter edukacyjny – zapewnia organizator.
„Cały szczęśliwy” z Festiwalu jest także Wojciech Ławrynowicz, założyciel elbląskiej drużyny wikingów Witland, która wchodzi w skład grupy Truso, zrzeszającej sześć drużyn wczesnośredniowiecznych. – Jestem szczęśliwy, bo moi przyjaciele są szczęśliwi, mówią, że impreza im się bardzo podoba. Widzę, że turyści są zaciekawieni, dzieci biegają zadowolone. Nic więcej nie potrzeba – mówi Wojciech Ławrynowicz. – Przyjechała tutaj pierwsza liga rzemieślników, wojowników i artystów. Zapowiadają, że będą wracać. Myślę, że Elbląg idzie w dobra stronę – dodaje.
Historia naszego regionu, jest tym, co zdaniem organizatorów Festiwalu przyciąga turystów do miasta i jest alternatywą spędzania czasu. – Elbląg powinien stać na historii, nie tylko Wikingów, ale są także Krzyżacy, jest Hanza. Mamy bogactwo historyczne, które ściąga turystów i to chyba zaczyna działać – mówi Wojciech Ławrynowicz. – Widzę reakcje młodzieży i dorosłych, to jest droga, którą się dociera do głów, aby przekazać historię. Za tym idzie nauka szacunku do pracy, pracy w zespole, relacji międzyludzkich, bo tu jesteśmy jedną wielka rodziną i myślę, że to są pozytywne wzorce dla młodych ludzi – dodaje.
Z dniem zakończenia Festiwalu, zaczynają się intensywne prace, które mają na celu przygotowanie do kolejnej edycji. Biorąc pod uwagę tegoroczny sukces, kolejna edycja może zaskoczyć. Organizatorzy już zapewniają, że będą starać się o gości z różnych zakątków świata, by rozszerzyć formułę Międzynarodowego Festiwalu.
Może wreszcie stanie się możliwe wydanie mojej książki "Wikingowie z Truso" z trzema rozdziałami ; I Gdzie morze spija wody Vistuli (9 podrozdziałów) II Obrazy z życia ludzi pogranicza (7 podrozdziałów) III Pamięć po Gepedoios (6 podrozdziałów) ze "Słownikiem pojęć mitologicznych, etnicznych i geograficznych"(257 poz.). Bibliografią(51 poz.), Bibliografią adresów internetowych(17 poz.) oraz rekomendacją naukową dr Marka Jagodzińskiego i rysunkami dr Jerzego Dominy. Oczekuję wsparcia merytorycznego i finansowego od kompetentnych i otwartych na promocję naszego miasta i regionu władz oraz instytucji.