- Sądzi Pan, że rozumie problemy i potrzeby naszego miasta?
- Podstawową bolączką współczesnych miast jest zanik podmiotowości mieszkańców. Powszechnie zapomina się, że miasto to ludzie. Od średniowiecza ludzie skupiali się w jednym miejscu, by bezpieczniej i wygodniej żyć, wymieniać i dzielić się pracą i obowiązkami. Ta potrzeba jest niezmienna. Można doskonale zagospodarować przestrzeń, wyasfaltować hektary ziemi, lecz gdy ludziom zabraknie poczucia więzi i solidarności, satysfakcji z życia – miasta nie będzie.
- Najpilniejszy problem, jaki Pan widzi w Elblągu.
- Brak właściwych perspektyw dla młodych elblążan, pracy na miarę ich aspiracji i możliwości twórczego rozwoju. Niedocenianie potencjału młodych to największy grzech zaniechania. Bez nich cofamy się w czasie, stajemy się reliktem przeszłości.
- Elbląg to specyficzne miasto – duży problem stanowi małe poczucie lokalnej tożsamości.
- Uważam, że problem jest dokładnie odwrotny – kolejne pokolenia elblążan są coraz bardziej związane z miastem, przez to coraz bardziej świadome swoich oczekiwań - tak od władz lokalnych, jak i przedstawicieli w parlamencie. Mają swoją wizję rozwoju Elbląga, organizacji życia publicznego i urządzania przestrzeni i chcą w tym aktywnie uczestniczyć. Chcą być słuchani – w ratuszu, w regionie i w stolicy.
- Widzi Pan w tym rolę dla siebie jako posła.
- Poseł musi być przede wszystkim ambasadorem swojego regionu – nie wybranego miasta, zwolenników swojej partii, grupy wyborców czy grupy interesów. Chcę być takim łącznikiem pomiędzy mieszkańcami regionu a władzą centralną. Ośmioletnie doświadczenie w strukturach rządowych niezmiernie mi to ułatwi, na pewno z korzyścią dla elblążan. Ale poseł to też świetne narzędzie w rękach mieszkańców w kontaktach z władzą lokalną. Poszczególnych mieszkańców łatwo zlekceważyć – posła nie. I to z pełną odpowiedzialnością elblążanom oferuję – będę także ich wspierał lokalnie w rozwiązywaniu indywidualnych, ważnych problemów.
- Nam, elblążanom zależy na Elblągu. Chcielibyśmy, by Elbląg był „wielkomiejski”. Wiele stracił na likwidacji statusu stolicy województwa i ma uzasadnione pretensje o podjęcie takiej decyzji.
- Niestety – może i z pewnych przyczyn taka decyzja była uzasadniona, lecz poniesione koszty niewspółmierne do korzyści. Dlatego jestem orędownikiem tworzenia sinych subregionów z naturalnym działaniem na rzecz ośrodka wiodącego. Takim w naszym regionie jest oczywiście Elbląg, z pełnym zapleczem od Braniewa po Ostródę i Iławę. Mamy wiele wspólnych interesów, które w porozumieniu łatwiej będzie realizować. Przede wszystkim turystyka – przyrodnicza, rekreacyjna, kulturowa; odbudowa potencjału gospodarczego, współpraca nadgraniczna. Elbląg powinien znowu być stolicą tego subregionu – ale rzeczywistą, nie tylko administracyjną.
- Poseł kojarzy mi się z ławką i przyciskiem do głosowania, a Pan mówi jak samorządowiec.
- Bo dalej nim jestem i w duszy będę zawsze. Jestem w samorządach właściwie od chwili ich powstania i uważam, że to powinna być naturalna droga rozwoju polityków. Nie wskakiwanie na stołki z rozdania odgórnego, tylko mozolne poznawanie problemów społecznych od najmniejszych struktur lokalnych.
- Jednak jest Pan przypisany do konkretnej partii – PSL , która kojarzy się głównie z ochroną interesów rolników.
- Zupełnie błędny pogląd. Partia o 120 letniej tradycji oprócz ogromnego politycznego doświadczenia dźwiga również bagaże stereotypów. Bzdurne łatki przypisane ludowcom jeszcze w okresie międzywojennym nadal są przyczepiane przez walczących o głosy trwałego elektoratu PSL. Jednak moje ugrupowanie od dawna ewoluuje w kierunku partii reprezentującej pogardzaną przez wielkie ośrodki Polskę prowincjonalną - właśnie z takimi miastami, jak Elbląg, które straciły swój status wojewódzki. W Ciechanowie np. z dużym powodzeniem sprawuje urząd prezydenta miasta nasz kolega partyjny – szyld PSL mieszkańcom nie przeszkodził – wybrali najlepszego człowieka. Dzisiejszy PSL to nie partia wodzowska lecz bardziej społeczny i samorządowy ruch obywatelski; dobry dla różnych ludzi, gdzie można być sobą, a nie cieniem swoich przywódców.
- Bywają sondaże które nie dają PSL-owi wejścia do sejmu…
- A kiedy dawały? Takie to nasze niby profesjonalne pracownie sondażowe. Szacują tylko wedle szyldów partyjnych, a nie siły nazwisk które są na listach. PSL ma zwyczajowo bardzo silne rozpoznawalne w terenie nazwiska. Siłą mojego ugrupowania są konkretni ludzie, a nie sztucznie pompowany brend partyjny. Ja mogę się założyć o wszystkie pieniądze, że PSL w wyborach 25 października przekroczy 9%.
- Elblążanie chcą głosować na elblążan.
- Oczywiście. Polacy na Polaków, rudzi na rudych a chudzi na chudych. Tylko kto jest elblążaninem – ten, kto się tu urodził, kto tu mieszka i pracuje, czy również ten, kto zna i lubi to miasto, kto chce efektywnie pracować na jego rzecz? Mnie interesuje w pracy publicznej skuteczność działania i taką skuteczność deklaruję dla Elbląga, jeżeli głosami wyborców zostanę posłem.
- Pytań jest jeszcze wiele ….
- Zapewne, ale na wszystkie chętnie odpowiem. Dlatego zapraszam do zadawania konkretnych pytań na mój adres mailowy: zuchowski64@wp.pl
..................Materiał sfinansowany ze środków KW Polskiego Stronnictwa Ludowego .............