W dniach 28-30 listopada na terenie Baltic Expo w Kaliningradzie odbyły się Targi „Wszystko dla domu, hotelu i restauracji” wraz z towarzyszącymi przedsięwzięciami, m.in. spotkaniem z kaliningradzkim biznesem. Należy przyznać, że nasze miasto dosyć poważnie podeszło do możliwości zaprezentowania się nad Pregołą. Udział wzięła spora grupa pracowników kierunkowych Departamentów, wsparta przez elbląskich przedsiębiorców. Wyłożone materiały informacyjne, uzupełniane dyskusyjnie, cieszyły się zainteresowaniem uczestników targów. Zazwyczaj krytycznie patrzę na „folderowy” udział Miasta w tego typu działaniach, i oczywiście nadal uważam, że nasza promocja odbiega od współczesnych rozwiązań w tej dziedzinie. Robię jednak wyłom w moich poglądach, pod warunkiem przyszłościowego i twórczego przepracowania doświadczeń wynikających z elbląskiego udziału. To warunek niezbędny.
Czego mi brakowało podczas jednodniowej mojej bytności i podglądu:
-odejścia od typowego standardu stoiskowego i nadania naszej ekspozycji jakościowego i nowoczesnego charakteru odróżniającego ją od np. prezentacji miodów, notabene też budzącej ciekawość;
-pełniejszego przedstawienia możliwości elbląskich przedsiębiorców w wymienionych dziedzinach; także z formami oglądu. Skromne wymiary stoiska pozwalały faktycznie na dostęp do folderów i dyskusję na zewnątrz.
Przełamania chyba także wymaga dotarcie do sporej ciągle części elbląskiego biznesu w celu przekonania go, że warto wychodzić ze swoja ofertą. Może za pośrednictwem instytucji zrzeszających?
Wspomniane moje oczekiwania w zakresie udziału w tego typu przedsięwzięciach mogą skomplikować przygotowania i organizację; niemniej jednak mieszczą się w naszych możliwościach.
Powyższych kilka uwag „targowych” traktuję jako tło rozważań nieco szerszych na temat, który w ostatnim okresie czasu zaktywizował opinię publiczną. To następstwa Małego Ruchu Granicznego, szczególnie w postaci ewentualnych korzyści dla rozwoju społeczno-gospodarczego terenów, których on dotyczy, w tym i Elbląga. Ciągle jesteśmy jednak niesprecyzowani, o co chodzi w tym wszystkim i na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę. Raczkujemy, a przyczyniły się do tego w poważnej części zmarnowane lata 2011 i 2012, cechujące się pozornością działania w odniesieniu do naszych sąsiadów. Także w roku bieżącym odbyło się kilka konferencji i narad organizowanych przez różne instytucje. Powielane były te same pytania, informacje, oceny , jednakże nadal na wysokim stopniu ogólności i bez przełożenia na konkrety wykonawcze.
Tradycyjnie pytamy np. o możliwości inwestycyjnego wejścia elbląskich firm na rynek Obwodu. Ciągle krążymy wokół tematu, który jest w dzisiejszych warunkach prawie nie do realizacji. Nasze szanse „poległy” na początku lat 90-tych, kiedy to Zachód ideologicznie kontynuował krucjatę antykomunistyczną , ale ekonomicznie nie miał skrupułów i pozyskiwał przyczółki na Wschodzie. Tak było i z Kaliningradem. Brałem wówczas udział w kilku wyprawach elbląskich przedsiębiorców, nie udawały się, bo były to działania wysokiego ryzyka, nie wspierane przez państwo polskie, patrzące na ten Wschód wyłącznie ideologiczne i wrogo. W niewielkim więc zakresie funkcjonujemy biznesowo na kaliningradzkim lotniskowcu.
Nie za bardzo też wiemy, co z tym Małym Ruchem Granicznym i potokiem obywateli Rosji (w 2012r. granicę przekroczyło 4,1 mln osób) , w stronę których zaczynamy się uczyć języka, budować obiekty handlowe, tworzyć oferty szerokiego zakresu usług. Obiegowo słyszymy: na tym zarabiają zagraniczne sieci handlowe. No tak, ale te nowe Biedronki i inne muszą zatrudniać, co na bezrybiu inwestycyjnym województwa i miasta i 20% bezrobociu, nawet przy niewysokich uposażeniach, jest rzeczą niebagatelną. To także zwiększona produkcja asortymentowa, jak również podatki. Coraz bardziej zakupom towarzyszy wspomniana wielozakresowa sfera usług. Jak długo może się to utrzymać, i czy warto patrzeć w sposób perspektywiczny? Kaliningradzkie oceny mówią, że rynek polski już odciągnął 10% aktywnych nabywców, podczas pobytu wydających więcej niż polscy kupujący( średni rachunek kaliningradczyków w „Auchan” to 8-12 tys. rubli ). Polska atrakcyjność cenowa może się jeszcze zwiększyć, kiedy to w 2016 roku przestanie obowiązywać federalna ustawa „O szczególnej Strefie Ekonomicznej w Obwodzie Kaliningradzkim” i znikną ulgi podatkowe oraz celne.
Korzyści, w miarę tylko tutaj sygnalizowane, są i będą, jeżeli potrafimy wyjść im naprzeciwko. Ważne z pewnością będzie także normalne układanie relacji dwóch sąsiadujących z sobą nacji. Istnieją naturalnie historyczne obciążenia, które bardziej my musimy przełamywać. Nie sprawdziły się jednocześnie histeryczne oczekiwania, że będzie najazdowa Sodoma i Gomora formułowane przez minister( dobrze, że byłą, bo inaczej do uruchomienia MRG nie doszłoby) Annę Fotygę. Ciągle, niestety , mamy prof. Rońdę i jemu podobnych. Być może zaistnieją oni w komentarzach.
Spore oczekiwania w naszych „kaliningradzkich” rozważaniach poświęcamy możliwościom wynikającym z organizowanych w 2018 roku Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Odbędą się one na jedenastu obiektach sportowych FR. Budowany od podstaw będzie stadion w Kaliningradzie. Według słów gubernatora Nikołaja Cukanowa , to koszt nie mniej niż 15 mld rubli. Znowu tradycyjnie widzimy udział firm polskich( elbląskich?) w tym dziele. Nie wydaje mi się to możliwe, bo konieczne byłoby pokonanie wielu barier. Korzyści mogą być jednak poważne, bo sektor turystyczny, hotelarski, restauracyjny po naszej stronie miałby wiele do zaoferowania. Być może i sektor materiałów budowlanych oraz podobnych. Czy potrafimy rozegrać to umiejętnie?
Skoro my mamy słabe szanse na biznesowe zaistnienie w Obwodzie, to może odwrotnie? Tutaj byłbym lekko optymistyczny z jednoczesnym poczuciem żalu z powodu ugrzęźnięcia Miasta na terenie Modrzewiny. Idealnym terenem inwestycyjnym( nie tylko dla Rosjan) byłby dawny poligon 1 WPCz ( Terkawka), przylegający do S22, na wysokości Gronowa Górnego. Nie stać będzie nas długo na jego infrastrukturalne uzbrojenie. Mamy jednak jeszcze trochę do zaoferowania. Na 11 grudnia zapowiedziano udział przedstawicieli kaliningradzkiego biznesu w przeglądzie naszych propozycji; jeżeli będą chętni.
Nie ulega wątpliwości, że niezbędna jest wzajemna informacja o sobie. Handlowa jest podstawowa, chociaż widać już, że Rosjanie czasem lepiej od nas wiedzą, gdzie najkorzystniej i za ile, można nabyć. Nie znaczy to, że można polegać tylko na tej wiedzy. Dlatego dziwi, że np. podczas Targów, elbląskie sieci: CH Ogrody, Kaufland , Leclerc i inne, prawie się nie zaprezentowały.
W maju, podczas kaliningradzkich obchodów Dnia Zwycięstwa, zapoznałem się z działalnością elbląskiego punktu informacyjnego, powołanego przy Wydziale Promocji konsulatu polskiego. Ocena była krytyczna, bo tylko podniszczony baner na ogrodzeniu, i punkt zamknięty. Wykorzystałem pobyt teraz i pojechałem na Prospekt Mira ocenić ewentualne zmiany. Trochę drgnęło, bo akurat wymieniano tablicę informacyjną, a w środku sporo folderów elbląskich. Nie jest to jednak zbyt szczęśliwie usytuowanie, bowiem odległość od centrum nie zachęca do wizyt. Gdybym miał możliwości decyzyjne, optowałbym za zmianą. Warto skorzystać z podpowiedzi strony rosyjskiej, bo kto ma lepiej wiedzieć?
Nastąpił ruch do przodu, ale pojedyncze jaskółki wiosny nie czynią. Moim zdaniem czas na serio potraktować to, co od wielu lat hasłowo wywołujemy, a nie wiemy jak się do tego zabrać. Poprzez brak ciągłości poszczególnych ekip trzeba zaczynać od początku. Podstawowym czynnikiem są wzajemne relacje, szczególnie samorządowców. W kadencji 2002-2006 Elbląg miał swojego przedstawiciela przy Miejskiej Radzie Deputowanych. Był nim przewodniczący RM Andrzej Kempiński, który przeważnie raz w tygodniu przebywał w Kaliningradzie. To przecierało szlaki i tworzyło pewien klimat wzajemnej otwartości. W kolejnych latach prezydent H. Słonina zrezygnował z tej formy, a szkoda. Było nieco wzajemnych spotkań samorządowych, które zanikły w I części kadencji obecnej. Przewodniczący J. Wcisła i prezydent G. Nowaczyk postawili na indywidualne formy, czyli spotkania z kaliningradzkimi odpowiednikami. Odnowiono nawet stosowne porozumienia,też na wysokim stopniu ogólności. Poza kurtuazją niewiele to przynosiło korzyści. Podnosiłem temat wielokrotnie na zasadzie „mówił dziad do obrazu”. Symbolem niemożności stał się brak, do dnia dzisiejszego, elementów propagandy wizualnej( witaczy) zachęcających Rosjan do odwiedzenia naszego miasta.
Najbliższy rok powinniśmy więc poświęcić tworzeniu normalności we wzajemnych relacjach. Dotknąłem tematu rozmawiając w Oddziale Kontaktów Międzynarodowych, który jest organem Miejskiej Rady Deputowanych Kaliningradu, zajmującym się współpracą z miastami partnerskimi. Miast tych jest sporo, bo 35. Widać więc, że Kaliningrad to łakomy kąsek. Nie łudzę się, że Elbląg jest pierwszoplanowy dla władz Kaliningradu. Niejednokrotnie doświadczaliśmy „humorów” wynikających z zawirowań Moskwa-Warszawa. Natomiast dzisiaj to my dysponujemy poważnym atutem, którego nie można zlekceważyć. Jest nim Mały Ruch Graniczny z tysiącami mieszkańców Obwodu, codziennie odwiedzającymi Polskę. Takie było tło naszych zachęcających rozmów. Uzgodniliśmy, że dotychczasowe umowy i przygotowywaną na styczeń wizytę Przewodniczącego RM Janusza Nowaka w Kaliningradzie, wzbogacimy o konkretne przedsięwzięcia; naturalnie w granicach możliwości.
W konieczności podjęcia współpracy z radnymi( deputowanymi) Kaliningradu upatruję szanse merytoryczne. Otóż w Radzie Deputowanych nie ma osób „z ludu”. Większa część deputowanych jest biznesmenami ze sfer reklamowych, transportowych, budowlanych, i innych ( analogicznie zresztą w Radzie Obwodowej). Może to budzić pewne refleksje, nawet krytyczne. To jednak wybór mieszkańców Kaliningradu, a my możemy rozmawiać z ludźmi konkretu i decyzji, pozytywnych dla nas.
Może pojawić się pytanie, czy Elbląg stać finansowo na zabezpieczenie sygnalizowanych, i nowych, konieczności w odniesieniu do naszego najbliższego miasta partnerskiego. Tak, bo właśnie że najbliższe, nie wymagające egzotycznych wojaży w poszukiwaniu mitycznego Eldorado. Więzi z innymi miastami trzeba podtrzymywać, ale zawsze w poczuciu, czy nie uszczuplamy celu zasadniczego.
Relacje Elbląg-Kaliningrad wychodzą daleko poza zwykłe kontakty i możliwości urzędowe. Nawet po podglądzie jednego dnia widać, że jest i będzie konieczne spojrzenie i wiedza z zakresu współpracy samorządowej, biznesowej, turystycznej, transportu morskiego, handlowej, reklamowej, itp. Przyda się także doświadczenie i znajomość ludzi i realiów Kaliningradu. Nie wystarczą same chęci, nawet entuzjazm pracowników struktur samorządu Elbląga, którzy może po raz pierwszy w tym Kaliningradzie się znaleźli. Nie lubię „zespołomanii” ; niech więc powstanie grupa ds. uaktywnienia relacji Elbląg-Kaliningrad. Pisząc to i znając elbląskie urzędowe realia mam od razu wątpliwość, czy tak się stanie. Warto jednak iść za ciosem, bo nasz udział w Targach, trochę Kaliningrad dla Elbląga odczarował. Odczarowujmy dalej, myśląc i działając wyprzedzająco.
Ryszard Klim
Konkrety a nie ble ,ble ,ble Panie radny Klim.
A tymczasem w Gdańsku 3 rosyjskie autokary dziennie pod marketem IKEA. I to jest to. Nie ulotki, bannery i bla bla bla. .
Za rok PiS wygra wybory, a za 18 miesiecy Putin pozamyka granice i skoncza sie te marzenia.
człowieku albo wy dostajcie w łapę od ruskow i działacie w ich imieniu, albo ktoś wam każe, bo nie wierze ze jesteście aż takimi głupcami.
MRG stworzono dla sieci handlowych, nie przynosi, to istotnych korzyści przeciętnym mieszkańcom. To jest taki ustrój i taki kraj niereformowalny. Dostęp do pieniędzy i kompetencje decyzyjne ma garstka bogatych buców których nikt nie zmusi do działań prospołecznych, bo niby jak?
Panie Radny daj se Pan juz spokój Wszyscy wiemy już od dawna co Pan ma do powiedzenia.
Nie można powiedzieć, aby Pan Klim był bezwolnym uczestnikiem tworzenia bylejakości elbląskiej. Widać w nim wolę i potrzebę tworzenia - tylko, czego? Ano właśnie. Bez urazy Szanowny Panie nie wierzę, a mam na to liczne przykłady, że aparatczycy rosyjscy i wszelaka sfera zawiadująca tym krajem, mocno związana układem mafijnym jest zainteresowana, jakimkolwiek przyjaznym i wzajemnym stosunkiem do takiego miasta jak Elbląg, tak zresztą jak z naszej strony wywodząca się (teraz to już cholera wie skąd) grupa nadająca ton Realowi o nad wyraz cienkich możliwościach zarówno percepcji jak i możliwości, o czym dobitnie świadczą znamienne osiągnięcia w postaci licznych wykwitów mniemanologii stosowanej z akademickim przykładem MODRZEWINY. W tym wszystkim nie widać kompletnie polotu, myśli jak i perspektywy możliwej do rozwinięcia. Te wieczne zaklęcia i zacieśniania przyjaźni i gestów pojednania to paliwo dla lumpenproletariatu a nie pożywka dla ludzi myślących.
a co wynika z tych wszystkich Pana wyjazdów? wydaje Pan nasze pieniądze i wciąż tylko potok słów. Nic Pan nie robi poza krytyką innych. Najłatwiej wytykać, gorzej się wykazać. Zastanawiam się zawsze kto na Pana wciąż głosuje...
do norbert jakie twoje pieniądze? masz pojęcie w ogóle o finansach ? najpierw zrób coś dla tego miasta , a potem krytykuj i oceniaj i zastanawiaj się dalej kto głosuje bo na ciebie pewnie nikt , jak na każdego złośliwca nie wnoszącego nic do życia społecznego Elbląga oprócz marnej krytyki , ale w sumie czymś trzeba błysnąć!! nawet marnością !
Nie ma to jak bezinteresownie przypier....ać. Nieważne, czy to prezydent miasta, czy to radny miasta, zakompleksiony i sfrustrowany własnymi niepowodzeniami troll musi się wykazać. Prawda jest taka, że jeśli chcemy, aby nasze miasto było dobrze postrzegane, musimy zacząć sami się szanować. Skoro większość z nas potrafi tylko pluć jadem, to jak możemy oczekiwać, aby ktoś z zewnątrz poważnie nas potraktował. Nie podoba wam się coś, to krytykujcie ale konstruktywnie. Bo zmian nie da się zrobić w ciągu kilku miesięcy, a im więcej osób myśli o przyszłości swojego miasta (lokalny patriotyzm) tym lepiej. Macie lepszy pomysł od tych realizowanych przez władze miasta, zależy wam na naszym mieście - to mówcie o tym.