17 grudnia na Dużej Scenie Teatru Dramatycznego miała miejsce premiera komedii Aleksandra Fredry pt.: „Zemsta”.
To, co jest wyjątkowe i zasługuje na szczególną uwagę w inscenizacji Ewy Marcinkówny, to sposób potraktowania muru w sztuce. Wszyscy, którzy czytali, bądź już widzieli inne przedstawienie „Zemsty”, wiedzą, że akcja przeważnie skupiała się właśnie wokół mury, który był kością niezgody między Cześnikiem a Rejentem. W tym spektaklu tylko się o nim mówi, istnieje poza sceną. W ogóle scenografia i kostiumy zostały ograniczone do minimum, i dobrze. Dzięki oszczędnej ilości przedmiotów na scenie i unikaniu nadmiaru barw w strojach aktorów, pośrednio zmusza się widza, do skupienia uwagi na tekście. Kolorowe dekoracje nie rozpraszają publiczności, uważniej ogląda ona wtedy grę aktorów i słucha wypowiadanych przez nich kwestii. Choć „Zemsta” została „pocięta” i skrócona do dwóch aktów, nie zaszkodziło to w jej interpretacji.
Trzeba również zauważyć, że aktorzy zostali dobrze dobrani do granych przez siebie osób komedii Lesław Ostaszkiewicz, który nb. świętuje w tym roku XV jubileusz pracy scenicznej w elbląskim Teatrze, był odtwórcą roli Papkina. Postać łączącą w sobie śmieszność i tragedię, trudno zatem odegrać dwoistego człowieka, ale aktor poradził sobie z tym zadaniem bardzo dobrze, o czym świadczyły wybuch śmiechu po pełnych humoru monologach Papkina. Mariusz Michalski, jako Cześnik Raptusiewicz, świetnie oddał typowego, zaściankowego szlachetkę. Rejent Milczek, w tej roli Wojciech Przyboś, okazał się być w istocie „cichą wodą”, co podkreślała mimiczna gra aktora. Podstolina, być może nieco nachalna w swej kokieterii, ale za to, dzięki kreacji Nelly Sozańskiej – Przyboś zyskała wyjątkowo sympatyczny rys. Klara w wykonaniu Moniki Andrzejewskie, to sprytna i rozsądna dziewczyna, która wie czego chce, a co ważniejsze umie to osiągnąć. Zdaje się, że Tomasz Czajka czuł się bardzo dobrze w roli Wacława, ponieważ odegranie tej postaci przychodziło aktorowi naturalnie.
Należałoby wspomnieć jeszcze o oprawie muzycznej spektaklu. Widzowie przyzwyczajeni do tradycyjnych adaptacji „Zemsty”, mogą być mile zaskoczeni ciekawymi wstawkami muzycznymi w trakcie spektaklu. Całość zamyka klamra dźwiękowa, którą stanowi wycie wilków, a może psów, co ma symbolizować niemożliwość zaistnienia zgody między bohaterami. Kłótliwość jest głęboko wpisana w naturę polskiego narodu, zatem zawsze jakiś Cześnik będzie walczył ze swoim sąsiadem Rejentem. Nie zmienność charakterów zyskuje zatem (niestety) wymiar transcendentalny.