To w Elblągu zaczęła się moja przygoda z gitarą. Miałem 14-lat, przyjechałem tu na kolonie i zakochałem się w Agnieszce. Gdy zabrali mnie stąd rodzice, przez kilka dni nie wychodziłem z pokoju, płakałem po tej dziewczynie. w pewnym momencie dobiegły mnie dźwięki gitary… Od tamtego czasu minęło 35 lat, a ja cały czas gram – mówił Robert Friedrich, podczas wczorajszego koncertu Luxtorpedy w Elblągu.
Tylko niewielu elblążan zmieniło sielskie doświadczenia Święta Chleba na rockowe wstrząsy. Ci, którzy się na to zdecydowali, wyciągnęli z szafy czarne T-shirty z logo Woodstock, Farben Lehre czy Armii i udali się na Fabryczną 5, na koncert zorganizowany przez pub Sąsiedzi.
Wczoraj (2 września) zagrały tam dwa zespoły. Od 19, przez godzinę, publiczność rozgrzewał Cuba de Zoo. Później sceną zawładnęła Luxtorpeda. To zespół, który powstał w 2010 roku z inicjatywy Roberta Friedricha gitarzysty i wokalisty znanego z takich formacji jak Acid Drinkers, Turbo, Flapjack, Arka Noego, 2Tm2,3 i KNŻ. Do współpracy muzyk zaprosił gitarzystę Roberta Drężka, basistę Krzysztofa Kmiecika, związanych wcześniej z Armią oraz z formacją 2Tm2,3 oraz perkusistę Tomasza Krzyżaniaka, znanego wcześniej z Turbo i Armii.
W 2011 roku w trakcie nagrywania albumu skład uzupełnił wokalista Przemysław Frencel, raper znany z hip-hopowego duetu 52 Dębiec. Debiutancki album zatytułowany „Luxtorpeda” ukazał się 9 maja 2011 roku i jest połączeniem brzmień garażowo-punkowo-rockowych, teksty mówią o życiu każdego człowieka, o walkach, upadkach, powstaniach, ciemnościach i nadziei. W tej chwili na swoim koncie mają już kilka krążków. Ostatni - „MywasWynas” ukazał się w kwietniu tego roku. Większość utworów z niego mogli wysłuchać elblążanie podczas wczorajszego koncertu.
Okazało się, że tylko w niewielu elblążanach drzemie rockowy duch. Na koncert przyszło około 260 osób. Śmiało jednak można powiedzieć, że dali radę. W tej grupie znaleźli się prawdziwi fani Luxtorpedy, którzy wspólnie z zespołem śpiewali ich utwory.
Byłem, widziałem, słyszałem. Niestety w obecnej formie ta sala kompletnie nie nadaje się na koncerty ponieważ akustyka jest tragiczna(!) i nawet gdyby akustyk był sztukmistrzem z Lublina to nic by z tym nie zrobił. Jedyne co dało się słyszeć to ściana zlewającego się dźwięku więc jeśli ktoś nie znał utworów to sorry. Zauważył to nawet Litza na początku koncertu a i na swoim profilu FB napisali, że muszą wrócić do Elbląga ale do jakiegoś "normalnego" miejsca. Obstawiam, że z koncertu na koncert będzie tam mniej ludzi, którzy tak jak ja po pierwszym stwierdzą, że nie ma sensu tam chodzić.
-poiuy .Masz rację sala a tak naprawdę hala brzmi jak głośnik włożony do beczki . W Elblągu na koncerty przy umiarkowanej frekwencji nadaje się tylko budynek biblioteki , grube mury tłumią .
Wszystko co piszecie ma podłoże prawdy. Jednak najprawdziwsza prawda to tylko jest jedna: Wszyscy narzekacie, ale jeszcze nikt tak na prawdę nie poszedł z taką motyką na słońce jak Sąsiedzi. Znam temat na tyle dobrze od podszewki, aby napisać, że wszystkie miejsca o których mowa już dawno były odwiedzone przez nich. Tylko współpraca z każdym z tych miejsc kończy się na zaporowej kwocie wynajmu lub po prostu na słowie NIE, bo............. itd!! A Elbląg jest właśnie taką motyką z którą nigdy chyba nie dojdzie się daleko. Czy 260 osób to dużo?? I tak, i nie. Za dużo na Pub Sąsiedzi, czy Mjazzgę. Za mało na cokolwiek większego. Więc po prostu wróćmy do narzekania, że nic się nie dzieje w tym mieści. Każdemu organizatorowi nie będzie chciało, więcej nic się robić w tym mieśćie
@xxyz. Moją intencją nie było umniejszanie tego co Sąsiedzi starają się zrobić w Elblągu (osobiście trzymam za nich kciuki). Zapewne jeszcze nie raz zawitam do nich na koncert ale w Pubie a nie w tej hali. Niestety ale tam nie ma warunków na zrobienie dobrego koncertu. Wiem jak wygląda sytuacja "lokalowa" w Elblągu, że tak naprawdę na taką ilość osób (200-500) nie ma u nas dobrze przygotowanego miejsca, ale niestety robienie koncertu w tak tragicznym miejscu nie jest dla mnie wytłumaczeniem. Niestety (oby nie) ale inicjatywa zapewne upadnie właśnie przez miejsce koncertów, bo nie jestem jedyną osobą, która stwierdziła, że to był jej ostatni tam koncert właśnie ze względu na akustykę...