Czy można wymarzyć sobie przyjemniejszy sposób na wprowadzenie w nastrój zadumy i refleksji przed Triduum Paschalnym niż wysłuchanie „Siedmiu ostatnich słów Chrystusa na krzyżu” Josepha Haydna, w wykonaniu Elbląskiej Orkiestry Kameralnej? Zgromadzeni wczoraj (15 kwietnia) w Kościele Miłosierdzia Bożego z pewnością stwierdzą, że nie.
Po raz pierwszy „Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu” zaprezentowano w Kadyksie, w Wielki Piątek 1787 roku. Sam Haydn tak wspominał premierowe wykonanie jego dzieła : „Mury, okna i kolumny katedry były pokryte czarną tkaniną, wielka lampa wisiała w centrum oświetlając mistyczną ciemność. O północy drzwi katedry zostały zamknięte i orkiestra zaczęła grać. Biskup stanął za pulpitem, wypowiedział pierwszą z fraz z komentarzem, opadł na kolana przed ołtarzem i przeżywał. Biskup wstawał i klękał tak siedem razy i za każdym razem orkiestra grała po jego komentarzu.”
Anturaż wtorkowego koncertu niewiele odbiegał od pierwowzoru. Zapadający zmrok, zgaszone światła żyrandoli, migoczące płomienie świec i blask bijący od oświetlonych pulpitów muzyków sprawiły, że odbiór dzieła Haydna był równie mistyczny jak 227 lat temu. Orkiestra zagrała wstęp, po którym ksiądz Andrzej Kilanowski (w zastępstwie chorego ks. Piotra Towarka) odczytał zgromadzonym fragment z Pisma Świętego. Siedem razy przypominał słowa i okoliczności ich wypowiedzenia ich przez Chrystusa.
„ Zadanie stworzenia 7. części, z których każda powinna trwać 10 minut, bez zmęczenia słuchaczy, nie było proste – pisał Haydn o swoim dziele. - Wkrótce odkryłem, że nie utrzymałem zadanego czasu trwania”. Przekroczenie długości trwania poszczególnych fragmentów utworu nie przeszkadzało słuchającym, którzy zatopieni w dźwiękach muzyki i rozważający przekazane przez kapłana słowa Jezusa, nie odczuwali nawet chłodu panującego w kościele.
Dla tych, którzy nie mogli uczestniczyć we wczorajszym koncercie zamieściliśmy ostatni fragment utworu poprzedzony cytatem z Biblii: A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać, groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli powstało.
"And always look on the bright side of life always look on the light side of life if life seems jolly rotten there´s something you´ve forgotten and that´s to laugh and smile and dance and sing When you´re feeling in the dumps don´t be silly chumps just purse your lips and whistle that´s the thing And always look on the bright side of life always look on the light side of life"
Byłam na koncercie. Poprawnie zagrane przez EOK, ładna muzyczka, ale co to miało wspólnego z mistycyzmem śmierci Chrystusa? Nic. Takie pitu-pitu na smyczkach. Miałam wrażenie, ze Haydn zebrał 7 kawałków wcześniej nikomu nieprezentowanych i przedstawił to jako "7 ostatnich...". Celowo piszę 7 kawałków, bo 8. - ostatnia część utworu była świetna. Poruszająca, oddająca treść i sens opisywanego wydarzenia. I jeszcze raz - nie krytykuję EOK, a Haydna. I jeszcze prowadzenie przez ks. Kilanowskiego... Tragedia.