Dzięki Elbląskiej Orkiestrze Kameralnej tegoroczne Walentynki były dniem wyjątkowym. Koncert, który odbył się 14 lutego w gmachu Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu, zostanie na długo w pamięci tych, którzy postanowili święto zakochanych spędzić niekonwencjonalnie.
534 guziki i 41 klawiszy, czyli trzy akordeony w rękach trzech znakomitych muzyków z Motion Trio, to był niepodważalny hit tego wieczoru. Janusz Wojtarowicz, Paweł Baranek i Marcin Gałażyn fenomenalnie prezentowali kolejne utwory wprawiając siebie i słuchaczy niemal w ekstatyczny trans. „Libertango” Astora Piazzolli, klasyczny fragment „Montecchi i Capuleti” z baletu Romeo i Julia Sergiusza Prokofiewa, znane i lubiane Preludium e-moll op.28 no 4 Fryderyka Chopina czy nieprawdopodobna „Orawa” Wojciecha Kilara, przeplatały się z kompozycjami głównych bohaterów wieczoru. Zabawny utwór inspirowany moskiewską przygodą – „DJ Chicken from Moscow”, namacalne, głośno bijące „Serce” i przezabawna etiuda o grze komputerowej pt. „Game over” to utwory, które udowodniły nie tylko wirtuozerię muzyków, ale również pokazały ich poczucie humoru i możliwości malowania dźwiękiem otaczającej nas rzeczywistości.
Triu towarzyszyła świetna jak zwykle Elbląska Orkiestra Kameralna pod batutą Marka Mosia. I choć nie pierwszy raz Orkiestra wystąpiła z tym dyrygentem, to właśnie w walentynkowy wieczór Marek Moś po raz pierwszy, oficjalnie, stanął przed nią jako nowy Dyrektor Artystyczny EOK i jej pierwszy Dyrygent.
To był wieczór pełen wzruszeń, pasji i niezapomnianej muzyki. Nieprawdopodobna energia emanująca ze sceny nie tylko wprawiła słuchaczy w z znakomity nastrój, ale niemal ich od siebie uzależniła. Dwuczęściowy koncert miał szansę stać się trzyczęściowym. Publiczność długimi i głośnymi brawami dziękowała artystom za przeżycia, prosząc o więcej. Prośby były na tyle skuteczne, że Morion Trio w ostatniej części pojawiło się jeszcze trzy razy grając na bis z taką samą radością i zaangażowaniem.
Być może spędzanie Dnia św. Walentego z EOK stanie się elbląską tradycją. Przyznać trzeba, że taki prezent zawsze będzie niezapomniany.
Piękny koncert z taką energią ,że trudno było sobie samemu z nią poradzić. Moś znakomity dyrygent z EOK niewiarygodne.
Obcowanie z żywą muzyką i to w takim wykonaniu - bezcenne. Nieprawdopodobna dawka pozytywnej energii, energetyzujących doznać... po prostu fantastyczny koncert!
Chetnych na koncert było więcej tylko znów brak dużej sali koncertowej by pomieściła miłośników muzyki.KIEDY wreszcie politycy w tym mieście zaczną budowę budynku filharmonii w Elblągu.Skandalem można nazwać by tak WSPANIAŁA Orkiestra grywała tylko dla elity i byle gdzie.Sala koncertowa musi być w 130 tys mieście.
Jeśli nie otrzymaliście Państwo , ostatnio dobrej nowiny to właśnie ją usłyszycie . Pan Marek Moś , został dyrektorem artystycznym naszej orkiestry kameralnej . Świetny skrzypek , dyrygent i człowiek nader wrażliwy . Czujący orkiestrę i wiedzący o muzyce to , co wiedzą ludzie ją kochający . Kochający mądrze i wiedzący , jak energię orkiestry przesłać w słuchających . Aby ich oczarować . Jak uczynnić , z dźwięków opowieść muzyczną . Jak stworzyć klimat , będący odzwierciedleniem zamysłu kompozytora . Pan Moś już umie , być przekaźnikiem , wzmacniaczem orkiestry . A to cecha charakteru , którą ma nie wielu dyrygentów . Dlatego elbląska orkiestra ma ogromne szczęście . Co prawda , nie dostała skrzypiec za milion , ma za to p. Marka wartego dwa miliony . A może więcej ?
jaka elita taka sala, tyle w temacie elity
Pani Kamilo światowej sławy są dyrygenci takich orkiestr jak filharmonicy berlińscy czy nowojorscy czy kilku innych stolic europy !! inni to znakomici muzycy i ludzie - własnie taką osobą jest pan Marek Moś. Tytuł artykułu brzmi prowincjonalnie
A ja zgodzę sie , jak najbardziej światowej sławy biorąc pod uwage jego wielkie osiągnięcia , szczególnie kiedy grał w Kwartecie Sląskim. Cudze chwalicie swego nie znacie.... Ot co!
a po co w orkiestrze silewcz,na jakim gra instrumencie ,chyba że nowaczka,ale tylko do referendum
Dzięki Tej Pani Orkistra jest tu gdzie jest.
Światowej sławy? Przy całym szacunku dla dyrygenta... Śmieechu warte