Magdalena Fennig dołączyła do zespołu Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Po premierze spektaklu „Kaczmarski 4 pory niepokoju”, w którym elblążanie mogli po raz pierwszy zobaczyć aktorkę, dyrektor Teatru, Mirosław Siedler, zaproponował Magdalenie Fennig, aby została na stałe.
Jak znalazła się Pani w obsadzie elbląskiego spektaklu?
Kończąc Szkołę Teatralną w Krakowie bardzo chciałam wrócić w swoje rodzinne strony, na północ. Jestem z Kościerzyny i zależało mi na tym, by być bliżej domu. Szukałam więc teatru, który byłby w miarę blisko.
Okazało się, że elbląski teatr poszukuje aktorów...
Umówiłam się z panem dyrektorem Mirosławem Siedlerem na rozmowę. Trwał casting do spektaklu „Kaczmarski 4 pory niepokoju. Przyjechałam do Elbląga, zaśpiewałam i... dostałam telefon, że jestem w obsadzie. Bardzo ucieszyłam się, że zagram właśnie w tym spektaklu. Muzyka jest dla mnie bardzo ważna w teatrze i w życiu.
To spektakl wymagający dużo od aktora wokalnie, ale nie tylko. Jest również wiele ruchu scenicznego, silnych emocji. Jak wyglądały próby do „Kaczmarskiego”?
Były bardzo intensywne. Najpierw wokalnie. W połowie prób wokalnych pojawił się choreograf. Kuba Lewandowski zaczął z nami próby ruchu scenicznego. Wszystkie próby były intensywne, można nawet powiedzieć, że wykańczające, ale w pozytywnym sensie. Wszyscy z ogromną radością wylewali z siebie pot, bo atmosfera na próbach była taka, że chciało się na nich być i dawać z siebie coraz więcej i więcej. Dla mnie to było niesamowite przeżycie.
Jak długo trwały próby?
Próby zaczęliśmy na początku kwietnia. Mieliśmy tylko dwie przerwy, w święta i majówkę, a tak to spotykaliśmy się codziennie.
Przed rozpoczęciem prób Kaczmarski był obecny w Pani życiu? Znała Pani jego twórczość?
Twórczość Kaczmarskiego nie jest mi obca. Od zawsze w moim rodzinnym domu „przewijał się” Kaczmarski. Na studiach moc literacka jego twórczości była mi bliska. Brałam też udział w Festiwalu „Nadzieja” im. Jacka Kaczmarskiego w Kołobrzegu, gdzie jeszcze bliżej zapoznałam się z jego twórczością. Bardzo się cieszyłam, że ten spektakl jest właśnie z twórczości Kaczmarskiego. Przedstawiamy jego twórczość w zupełnie innych aranżacjach przez co praca nad tym spektaklem była jeszcze bardziej ciekawa.
W spektaklu „Kaczmarski 4 pory niepokoju” oprócz Pani i gościnnie występującego Sławomira Banasia, możemy zobaczyć znanych elbląskiej publiczności Marcina Tomasika i Mikołaja Ostrowskiego. Jak się Pani z nimi pracowało?
Marcin Tomasik i Mikołaj Ostrowski przyjęli mnie i Sławka Banasia z otwartymi ramionami. Zaopiekowali się nami. Dzięki nim czułam, że mam siłę, by sprostać temu wyzwaniu. Mogłam im powiedzieć wszystko. Zwrócić się z każdym pomysłem, ale i wątpliwością. Między nami od razu była bardzo pozytywna relacja, która owocowała miłą pracą. To oni pomogli mi wejść w świat pracy i życia w teatrze po wyjściu spod pięknego klosza zwanego szkołą teatralną. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Cieszę się, że trafiłam od razu na ludzi, którzy sprawili, że mój debiut był niezapomnianym przeżyciem. Muszę też tu wspomnieć o panu dyrektorze, który również zadbał o to, żebym dobrze się tu czuła. I czuję się!
Jak ocenia Pani sam Teatr?
Myślę, że wszyscy czekamy na remont Teatru z zewnątrz. Wielkie wrażenie na mnie zrobiła duża scena. Jest to jedna z największych scen dramatycznych w Polsce.
Po premierze spektaklu „Kaczmarski 4 pory niepokoju” z ust dyrektora Mirosława Siedlera padła propozycja, aby dołączyła Pani do zespołu aktorskiego. Jak brzmi odpowiedź?
Tak! Oczywiście, że tak! Bardzo się cieszę, że mi to zaproponował szczególnie, że nie jest łatwo od razu po szkole dostać stałą pracę. Mam nadzieję, że uda mi się tu pokazać jak najwięcej i że będę mogła cały czas rozwijać się.
Dziękuję za rozmowę.
Z Magdaleną Fennig rozmawiała
czy można tego dyrektora odspawać od stołka, bo już czas najwyższy!