Za nami premiera spektaklu „Kaczmarski 4 Pory Niepokoju”. Niebieska Nysa z napisem MILICJA przed wejściem do Teatru im. Aleksandra Sewruka, milicjanci legitymujący przybyłą na spektakl publiczność, wydawanie kartek żywnościowych, to wszystko miało przenieść widzów w lata 70-te, 80-te ubiegłego wieku i przygotować na mentalną podróż w czasie. Czy to się udało?
W przeddzień wyborów do Europarlamentu (25.05), na Małej Scenie elbląskiego Teatru im. Aleksandra Sewruka odbyła się premiera spektaklu muzycznego „Kaczmarski. 4 Pory Niepokoju”.
Termin premiery o tyle znamienny, że utwory wykorzystane w spektaklu powstawały w czasach, gdy polskie realia wyglądały zgoła odmiennie, a wyjazd za granicę był prawie niemożliwy dla przeciętnego obywatela.
Jacek Kaczmarski, okrzyknięty bardem Solidarności, tworzył teksty zaangażowane, które obnażały poprzedni system władzy, w dobitnych słowach, bardzo sugestywnie, opisywał rzeczywistość „tamtych czasów”. Jego teksty zawsze były o czymś ważkim, a występy traktowane były jako manifestacje polityczne.
Spektakl bardzo mi się podobał. Po premierze dużo refleksji przyszło mi na myśl. Twórczość Kaczmarskiego była bardzo bogata, wzruszająca, pobudzająca do myślenia o filozofii życia. Mija 15 lat od śmierci tego wspaniałego artysty. Widać, jak na bazie jego twórczości rosną młode talenty. W Teatrze jest wspaniały zespół. Ten spektakl wymagał dużo pracy i kondycji. To była imponująca premiera. Cieszę się, że to jest nasza jednostka samorządu województwa
– mówił Marszałek Woj. Warmińsko-Mazurskiego Gustaw Marek Brzezin.
- Spektakl był trudny zarówno dla aktorów, jak i widzów. Mimo to muszę przyznać, że był fantastyczny. Przypomnieliśmy sobie czasy, o których chcemy zapomnieć. Zapewne wiele osób ten spektakl skłonił do refleksji – stwierdziła Genowefa Kwoczek, przewodnicząca Rady Powiatu Elbląskiego
W spektaklu elblążanie mogli zobaczyć: Marcina Tomasika, Mikołaja Ostrowskiego oraz nowe twarze: Magdalenę Fennig oraz Sławomira Banasia, którzy po premierze zostali zaproszeni przez dyrektora teatru Mirosława Siedlera do stałej współpracy.
- Wydaje mi się, że to, co sobie zakładaliśmy zostało zrealizowane. Wchodząc na scenę byłem pewny, że nam się to uda. Mam nadzieję, że takie same odczucia będą mieli widzowie. Teksty Kaczmarskiego są ponadczasowe. One w tej chwili wybrzmiewają w bardzo intensywny sposób – dodał Marcin Tomasik.
Jak spektakl oceniali widzowie tuż po premierze? - Szczerze mówiąc po inscenizacji przed spektaklem weszłam na widownię rozbawiona i spodziewałam się zdecydowanie lżejszego przedstawienia – mówiła pani Ewa. – Z każdym kolejnym utworem mina mi rzedła, a nastrój robił minorowy. W trakcie „Obławy” aż łzy zakręciły mi się w oczach. Nie wiem czy młodzi ludzie tak to odbiorą, ale my, pokolenie Kaczmarskiego, za dobrze pamiętamy jak wtedy było. Wciąż chcę wierzyć, że to się nigdy nie powtórzy.
- To był bardzo emocjonalny występ – stwierdziła pani Joanna. – Znam oczywiście twórczość Kaczmarskiego, zwłaszcza „Mury” czy „Obławę”, która tu też się pojawiła, ale nie spodziewałam się aż tak dużego ładunku emocjonalnego. Przeniosłam się do czasów kiedy wchodziłam w dorosłe życie, do czasów kiedy poprzedni ustrój padał, a nowy, choć rodzący się w bólach, dawał nadzieję na normalne życie.
- Hegel powiedział, że historia uczy, że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła – mówił pan Jan. – Słuchając utworów Kaczmarskiego i przekładając je na to, co dziś się dzieje i w naszym kraju, i w Europie, przypomniała mi się ta sentencja uznanego filozofa.
- Nie był to łatwy spektakl – podsumowała pani Halina. – Ani dla widza, ani, jak sądzę, dla aktorów. Praca na tak dużych emocjach musiała być trudna, a widz, zwłaszcza ten z pokolenia Kaczmarskiego z jednej strony odczuwa ulgę, że to przeszłość, z drugiej lęk przed powrotem tamtych zachowań.
Scenariusz i reżyseria: Robert Talarczyk
Scenografia i multimedia: Adrianna Gołębiewska
Choreografia: Jakub Lewandowski
Realizacja świateł: Kazimierz Kowalski
Asystent reżysera: Marcin Tomasik
Inspicjent/ sufler: Dorota Pietrusińska
Obsada:
Magdalena Fennig
Sławomir Banaś
Mikołaj Ostrowski
Marcin Tomasik
Spektakl jak zwykle bardzo słaby. Po tym dyrektorze niczego lepszego nie można się spodziewać. A szkoda.
Spektakl był wspaniały. Nie zgodzę się absolutnie z przedmowczynia. Utwory wspaniałe a obsada bardzo dobra. Szczególnie pan ze stałej obsady, pan Mikołaj Ostrowski. Talent to mało powiedziane! Szkoda, że tak mało można go podziwiać na scenie w spektaklach muzycznych! Ruch sceniczny przemyslany, podobnie jak scenografia. Eteryczny głos zza kulisy tez robił dobra robotę. Czekam na więcej!