Wielka improwizacja – tak można określić niedzielną odsłonę sztuki „O co biega?”. Po raz ostatni na deskach elbląskiego Teatru im. Aleksandra Sewruka wystawiono spektakl, który bawi publiczność na całym świecie już od 1945 roku.
Elbląska premiera spektaklu miała miejsce w 2011 roku i od tego czasu 33 razy rozśmieszał on elbląskich widzów. Wczorajsza (26.06.), ostatnia odsłona sztuki była pod każdym względem wyjątkowa. Tradycyjnie przedstawienie schodzące z afisza rządzi się swoimi prawami. Tak zwany zielony spektakl jest szczególnie atrakcyjny dla widzów, którzy widzieli go już wcześniej, bowiem aktorzy wprowadzają w nim zmiany mające na celu… „zgotowanie” kolegów.
34. występ elbląskiej obsady „O co biega?” na długo zostanie w pamięci publiczności, która w skupieniu wsłuchiwała się w kwestie wypowiadane przez aktorów chcąc wyłapać każdy niuans i zdemaskować wprowadzone przez nich zmiany. A zmian była cała masa i to od pierwszej sceny do ostatniej.
- Chwilami zastanawiałam się czego było więcej – oryginalnej sztuki czy improwizacji aktorów – wyznała p. Bożena. – Było fantastycznie. Uśmiałam się do łez.
Ale jak się nie śmiać, gdy na scenę wchodzi biskup – Drakula (Jerzy Przewłocki), czy Clive Winton (Piotr Boratyński) z zieloną muszlą na głowie zamiast żołnierskiej czapki. Odtwórca tej postaci wykazał się największą kreatywnością, ale też został najbardziej rozśmieszony przez kolegów. Natomiast jego etiuda w stroju wielkiego grubasa wywołała niemożliwe do opanowania salwy śmiechu.
Zarówno komizm słowny, jak i sytuacyjny wywoływał poruszenie i bawił publiczność. Dodatkowym zabawnym elementem spektaklu byli właśnie widzowie, którzy za punkt honoru postawili sobie wyłapanie wszystkich zmian wprowadzonych do oryginału. Na bieżąco konsultowali ze sobą spostrzeżenia, rozwiewali wątpliwości czy wręcz komentowali gagi.
Spektakl miał jeszcze jednego niewidocznego „kawalarza”, który w szczególny sposób dezorientował aktorów. Do zabawy włączył się bowiem akustyk serwując dźwięki odbiegające znacząco od pierwotnej wersji. Aktorzy dbający o zachowanie fabuły i próbujący naturalnie wpleść w nią przygotowane zmiany chwilami musieli wykonać gigantyczną pracę, by zgadnąć w której części spektaklu się znajdują. Melodyjka z telefonu komórkowego, która zastąpiła tradycyjny dzwonek telefonu z tarczą była chyba pierwszym sygnałem dla aktorów, że lekko nie będzie. Ale dali radę. Ida (Aleksandra Wojtysiak) musiała zmierzyć się z motywem z Bonda, pozostali m.in. z muzyką ze „Stawki większej niż życie”
- Znakomicie się bawiłam – wyznaje uśmiechnięta od ucha do ucha p. Iwona. – Takie przedstawienia mogłyby być częściej. Niekoniecznie tylko podczas zielonych spektakli. Myślę, że wystawienie znanej powszechnie sztuki, którą aktorzy od początku do końca by improwizowali, pozwoliłoby wykazać się inwencją odtwórcom ról, a widzowie pękaliby ze śmiechu.
Reżyser spektaklu "O co biega?" Marcin Sławiński tym razem miał dziewięciu asystentów. Wszystkim gratulujemy inwencji i czekamy na następne kreacje.
A kolejny zielony spektakl już we wrześniu. Tym razem z afisza schodzą „Szalone nożyczki”, których akcja ma aż cztery możliwe zakończenia. Czy publiczności uda się zgotować aktorów własną – piątą wersją?
Pan Piotr Boratyński królem Polski!!!.. Ten facet jest niesamowity!!... Genialny Aktor.... Na spektaklu płakałam ze śmiechu... ... Duma teatru elbląskiego!