Już za tydzień (05 września) na scenie elbląskiego Teatru im. Aleksandra Sewruka, pierwsza po wakacyjnej przerwie premiera. Spektakl "Matnia - sprawa elbląska" oparty jest na faktach, jakie miały miejsce w 1949 roku. W lipcu minęło 65 lat od pożaru hali produkcyjnej nr 20 Zakładów Mechanicznych Zamech w Elblągu. Wydarzenia, które nastąpiły później, zaważyły na życiu wielu mieszkańców naszego miasta.
Na zgliszczach spalonej hali odbywa się proces głównego bohatera – Jan Masłowskiego. Pierwowzorem postaci jest Józef Olejniczak, który za niepopełniony czyn został skazany na 11 lat więzienia. Dzięki przemianom, jakie zaszły w kraju i poza jego wschodnią granicą, wolność odzyskał po ponad sześciu latach. Losy tych, których prześlaowano w związku z pożarem w Zamechu spisał Mirosław Dymczak.
Historia naszego kraju do łatwych nie należy, może dlatego mało osób lubi ją zgłębiać, mało też zna realia minionych epok. Warto jednak zapoznać się z tą najnowszą historią nie tylko kraju, ale również miasta, w którym przyszło nam żyć. Być może wiedza o mechanizmach działania chorego systemu, w którym prawda nie była jedna, a życie ludzkie niewiele znaczyło, uchroni nas przed popełnianiem tych samych błędów i podobnym do bohaterów spektaklu losem.
Warto obejrzeć spektakl "Matnia - sprawa elbląska" w reżyserii Rafała Matusza z jeszcze jednego powodu – po prostu przedstawienie zapowiada się obiecująco. Nowatorskie spojrzenie na problem przy zachowaniu jego istoty, ciekawa, a jednocześnie oddająca klimat industrialnej przestrzeni scenografia autorstwa Izy Toroniewicz, uzupełnione muzyką Hadriana Filipa Tabęckiego – tworzą spójną całość.
Na pewno nie będzie to monotonne przedstawienie lokalnej martyrologii, a ci którzy go obejrzą już nigdy przechadzając się skwerem im. Ofiar Sprawy Elbląskiej nie pomylą jej z wydarzeniami grudnia 1970 roku.
znamienne. Gdy trzeba wykazać się jakąś wiedzą, np. historyczną, kretynki bezustannie wypisujące obelgi pod adresem wszystkich milczą jak zaklęci. Takie ludzkie odpady. A inicjatywa sztuki cenna.
Scenariusz napisało samo życie
Dwa razy pisałem pytając o autora sztuki i tym samym oceniając profesjonalizm dziennikarzy info. Dwa razy tekst usunięto, chociaż nie zawierał obraźliwych stwierdzeń. Dopiero później w artykule dopisano, kto jest autorem. To brzydki zwyczaj cenzurowania. Większą sympatię i zaufanie info zdobyłoby, gdyby przyznało się do błędu (każdy może błąd popełnić) niż postępować w tak niegodny sposób.