W czerwcu 2011 roku, aktor Krzysztof Kolba dołączył do zespołu artystycznego Teatru im. Aleksandra Sewruka. Ale pierwsze kroki postawił na naszej scenie w latach 90-tych, gdy dał próbkę swojego talentu w gościnnym występie. Dziś przygotowuje się do „Skrzypka na dachu”, w którym gra główną rolę - Tewje, mleczarza - żydowskiego wieśniaka borykającego się z codziennymi obowiązkami, tradycjami i rodziną. Tuż przed próbą opowiedział nam, jak wyglądają przygotowania i w jaki sposób radzi sobie ze stresem.
Co sprawiło, że postanowił Pan na stałe zostać w elbląskim teatrze?
Aktorstwo to cygański zawód. Jest zawodem ruchomym, mobilnym. Jak człowiek się zasiedzi w jednym miejscu zbyt długo, to zaczyna zapuszczać korzenie i odrosty, a to się robi mało twórcze. W każdej grupie społecznej każdy przyjmuje jakieś role. Jeden będzie błaznem, ktoś inny przywódcą. Trzeba zmieniać otoczenie, żeby nadać nowe rysy.
Przed nami premiera „Skrzypka na duchu”, w którym gra Pan główną rolę. Jak Pan się w niej odnajduje?
To jest jednocześnie wielka radość i niesamowita obawa, bo to duże wyzwanie. 25 lat pracowałem w musicalach w Teatrze Muzycznym w Gdyni, więc forma nie jest mi obca. Ale fakt, że przez 13 lat byłem odciętych od musicalu sprawia, że to wyzwanie jest dla mnie tym bardziej trudne. Muszę z powrotem wrócić do korzeni, a do tego mój wiek i lata rozłąki ze śpiewaniem sprawiły, że mam większe trudności z tą warstwą niż kiedyś.
Nie da się ukryć, że ma Pan spore doświadczenie w graniu w musicalach. Czy granie w musicalu wymaga od aktora większej pracy, większej ilości prób?
W teatrze dramatycznym trzeba znać i rozumieć tekst. A w musicalu dochodzi do tego śpiewanie i tańczenie. Poza tym musical jest bardziej męczący. Fizycznie, praca przy musicalu, jest o wiele cięższa niż przy spektaklu. Nie licząc tego, wszystko inne jest bez zmian (śmiech).
Czy po tylu latach na scenie odczuwa Pan jeszcze tremę?
Oczywiście! Trema podejrzewam towarzyszy nawet w dniu pogrzebu (śmiech). Jedyny człowiek, o którym słyszałem, że nie miał tremy, to Fernandel ( Fernand Joseph Désiré Contandin - wybitny aktor charakterystyczny i jeden z najbardziej znanych komików francuskich – przyp. red.). On podobno jej nie odczuwał, ale nie wiem, jak to możliwe.
A jaka najczęściej Pana dopada – ta mobilizująca czy paraliżująca?
Trema budująca jest wspaniała. Człowiek czuje radosne rozedrganie i mobilizuje go to do działania. Z takim rodzajem tremy chcę się zawsze spotykać. Tremy niebudującej nie życzę nikomu. Przeżyłem ją kilka razy. Wtedy ogarnia człowieka taki paraliż, że nie jest się w stanie nic zrobić. To jest tragiczny stan dla ciała i umysłu. Całe ciało po prostu boli.
Są jakieś sposoby, żeby się jej pozbyć?
Niektórzy polecają głębokie oddechy. Owszem to trochę pomaga, ale nie za wiele. Jest nawet specjalna technika oddychania. Ale szczerze mówiąc mam nadzieję, że już nigdy więcej taka trema mnie nie dopadnie.
Widziałam fragment próby, podczas której widać było, że wczuł Pan się w rolę. Czy jakoś specjalnie się Pan do niej przygotowywał?
W latach osiemdziesiątych grałem w tej produkcji, więc było mi trochę łatwiej. Poza tym to jest taka rola, że trudno jest być wobec niej obojętnym. To jest kwintesencja człowieczeństwa, optymizmu, mimo tych wszystkich przeciwności. Mało jest takich ról dla mężczyzn, które by były aż tak bogate. Bardzo się cieszę, że mogę ją zagrać, bo nie da się jej nie lubić.
Po próbie jestem pewna, że elbląska publiczność szybko polubi zarówno musical, jak i Pana. Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Ludzie, ledwo kupiłem bilety. To może być bomba sezonu 2011
Pamiętam Kolbę z lat 70/80 gdy grał w TM w Gdyni , oraz w paru niezłych komediach tamtych lat , to miło ,że bedzie grał w Eg.
To będzie wydarzenie kulturalne na wielką skalę. Raz, że teatr dramatyczny wystawia musical, dwa - taki musical. Uczta muzyki, znakomitego żartu i niewątpliwie świetnej, jak zwykle gry naszych aktorów.